59 ~ "Wstawaj! Jedziemy do szpitala!"

290 24 70
                                    

Miesiąc później..

3 w nocy a mój telefon zaczął wydawać z siebie tą słynna muzyczkę.

Po omacku odnalazłam urządzenie i widząc numer Valerii z trudem podniosłam się do siadu.

Nie miałam już siły z tym brzuchem.

- Co jest? - Zapytałam na wstępie.

- Jakby ci to powiedzieć.. Mateo bardzo chce już poznać świat. Jedziemy właśnie z Pablem do szpitala.

- O jejku, już się zbieramy i zaraz będziemy, potrzebujesz czegoś?

- Nie dzięki, kończę bo boli coraz bardziej.. - Westchnęła.

- Jasne, papa.

- Pedro! - Pisnęłam szczęśliwa.

- Hm? - Mruknął zaspany.

- Wstawaj! Jedziemy do szpitala!

- Co!?

- Valeria rodzi! Szybko! - Pospieszałam go sama wciągając na siebie ubrania które mimo swojego dużego rozmiaru zaczynały być już małe.

- No już, już. Bierz kluczyki i wsiadaj do auta, pragnę zobaczyć obsraną minę Gaviego.

- Warto wspomnieć że za dwa miesiące to będziesz ty. - Pokazałam mu język i zrobiłam to co kazał.

Nie musiałam długo czekać bo po chwili był już w samochodzie.

Pod szpitalem jak poparzona ruszyłam do recepcji zapominając o tym że w moim brzuchu znajduje się bobas który zazwyczaj utrudniał mi wszelkie aktywności fizyczne w tym bieganie.

Za mną spokojnym krokiem podążał Gonzalez przez co kiedy wreszcie do mnie poszedł ja znałam już sale i piętro gdzie leżała moja przyjaciółka.

Wsiedliśmy do windy i już po chwili przed moimi oczami pojawił się zestresowany Pablo siedzący na krześle pod salą.

- Nie sraj w gacie, będzie super! - Pedro poklepał go po ramieniu.

- Ta.. tylko czemu to tyle trwa.

- Właśnie, czemu nie jesteś na sali? - Zapytałam zajmując miejsce obok niego.

- Wygonili mnie na chwilę, zaraz ktoś ma mnie zawołać.

Pogadaliśmy z nim jeszcze trochę i kiedy wreszcie poszedł do Valerii my cierpliwe czekaliśmy na koniec.

W międzyczasie Pedro prowadził zawziętą konwersacje z naszą córeczką albo bardziej moim brzuchem a ja tylko co chwilę mu dopowiadałam.

- Puk, puk! Czy jest tu jakaś Blaneczka? - Lekko zapukał w mój brzuch co najwidoczniej niezbyt spodobało się Blance.

- Au Pedro, dogadajcie się chociaż żeby tak nie kopała!

- No co? Piłkarka mi tu rośnie.

- Mogła by nie w moim brzuchu. Najwidoczniej ją obudziłeś.

- Ojj, wybacz słoneczko. - Zaśmiał się i pocałował mnie w brzuch. - A no i nie kop aż tak, za niedługo będziemy mogli pokopać razem a narazie chwilę poczekaj. - Dodał nieco ciszej.

Spędziliśmy przed salą jeszcze dobre kilka godzin, naprawdę niesamowicie mi się dłużyło i chętnie spała bym teraz w naszym miękkim łóżku wtulona w Pedriego jak koala, ale nie, to zbyt ważny dzień żeby spać.

Dodatkowo Blanca najwidoczniej uprawiała dzisiaj jakiś trening bo dawała mi tak niesamowite kopniaki że gdyby nie silna ręką Pedriego omal nie zemdlała bym z plastikowym kubeczkiem wody w ręce.

Tak, aż tak bolało.

Prawie zasypiałam na ramieniu bruneta ale kiedy drzwi od sali się otworzyły a ja dostrzegłam w nich wzruszonego Pabla od razu wiedziałam że już po wszystkim i natychmiast podniosłam się z tego mało wygodnego krzesła.

- Chodźcie poznać Mateo.. - Rzekł jako dumny ojciec a z jego oczu skapnęły łzy szczęścia.

•••

Hejka!🫶🏼

Jeszcze tylko jeden rozdział i koniec..🥹

Widzimy się jutro tutaj, a wieczorem na książce o João..🙈

Miłego dnia/wieczoru/nocy!💖

Mi Estrella • Pedro "Pedri" González Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz