Z samego rana, ogarnęłam siebie i brata a następnie zawiozłam go do szkoły i ruszyłam prosto do galerii.
Mieliśmy się przejść ale pogoda nam dziś nie dopisywała więc musieliśmy jechać autem.
Nie żeby coś, ale Nico robił to tylko wtedy kiedy musiał bo miał lęk przez wypadek rodziców.
U mnie z resztą było podobnie, bałam się kierować bo za każdym razem wpadałam w ogromną panikę i miałam wrażenie że zaraz coś uderzy we mnie tak jak w rodziców, nie umiałam sobie z tym poradzić i było coraz gorzej.
Mówiąc szczerze, byłam świetnym kierowcą ale nie zmienia to faktu że lęk był.
Jak najszybciej wyszłam z mojego czarnego bmw i weszłam do ogromnego budynku.
Podchodziłam po kilku sklepach i akurat wtedy kiedy musiałam odpisać szefowej z kawiarni musiałam na kogoś wpaść.
I gdyby to był jeszcze jakiś randomowym człowiek, ale nie, bo przede mną stał dużo wyższy odemnie zważając na mój niski wzrost brunet, i to cholernie przystojny brunet.
- Jejku, strasznie przepraszam.. - Zaczęłam z całego serca ciesząc się że chwilę wczesniej zdążyłam wypić i wyrzucić moją kawę bo inaczej była by jeszcze większa wtopa.
- Spokojnie, to ja przepraszam, gdzie się tak spieszysz?
Cholera dlaczego on jeszcze dodatkowo musi mieć taki piękny głos...
- Um, szukam prezentu dla młodszego brata i wybacz ale serio muszę lecieć. - Powiedziałam i jak najszybciej ruszyłam dalej.
Jezu idiotko...
Prawda była taka że czasu miałam od chuja i nigdzie nie musiałam się spieszyć ale gdybym gadała z nim jeszcze dłużej to zsikała bym się pod siebie a mowę to by mi odebrało.
Był zbyt przystojny i dodatkowo skądś go kojarzyłam.
Po 20 minutach dołączyła do mnie Valeria która również stwierdziła że jestem głupia bo mogłam miec od niego numer a ja spierdoliłam.
No w sumie, zachowałam się jak pizda, ups..
Z przyjaciółką kupiłyśmy po kilka prezentów i wcześniej chowając je do bagażnika ruszyłyśmy do domu.
Na szczęście w drodze powrotnej kierowała Val, ale i tak mimo to się stresowałam.
Weszłyśmy do domu obładowane torbami i wszystko zaniosłyśmy do pokoju Nico a zaraz po tym poszłam go odebrać ze szkoły, w tym czasie moja przyjaciółka poszła do sąsiadki po tort, kobieta miała do tego umiejętności i wychodziło jej to świetnie a kiedy tylko zapytałam czy dała by radę ogarnąć coś dla Nico, od razu się zgodziła.
Tort miał być w motywie FC Barcelony z racji że to ulubiony klub mojego brata i muszę wam przyznać że jak zobaczyłam go na zdjęciu od kobiety był po prostu cudowny.
- Chodź. - Powiedziałam już w domu i zaprowadziłam go do jego pokoju w którym czekała masa prezentów i Valeria z tortem.
- Sto lat! - Krzyknęłśmy jednocześnie a Nico zdmuchnął świeczki.
- Z Barceloną. - Zachwycił się. - Dziękuję.
- Dobra młody otwieraj prezenty. - Rzuciła moja przyjaciółka i zaczęła kroić nam po kawałku torta.
- Bilety na mecz Barcelony! Dziękuję wam! - Rozpłakał się ze szczęścia i przytulił nas z czekaj siły. - Jesteście najlepsze.
- Smaczego, jemy szykujemy się i spadamy na mecz żeby zdążyć.
Tort był przepyszny a zaraz po nim zaczęliśmy się wszyscy powoli ogarniać.
Co ciekawe, moja przyjaciółka ogarnęła nam nawet koszulki bo Nicolás miał ich pełno a my ani jednej.
Jak to ona powiedziała "wybrała koszulki najładniejszych piłkarzy" więc już się boje kto to.
Nico założył jakaś z numerem "8" bo podobno był to jeden z jego ulubionych piłkarzy i uwaga ja też miałam numer osiem.
Natomiast Valeria miała numer sześć i całą drogę kłóciła się z Nico że zawodnik z szóstką ma kontuzje i nie gra ale jak to ona mówiła "to nie ważne"
CZYTASZ
Mi Estrella • Pedro "Pedri" González
Fanfic"- Po co mi gwiazdka z nieba skoro moja gwiazdka siedzi właśnie obok mnie?"