- Dobry dzień! - Usłyszałam nad swoim uchem.
- Co kurwa!? - Gwałtownie wstałam przez co zakręciło mi się w głowie.
Nie pamiętałam żeby oprócz mnie był w domu jeszcze ktoś inny, a na pewno nie..
- Gavi!? - Pisnęłam widząc bruneta. - Blade? Jules? Valeria? Nico? Czemu was tu tyle? I jak wy tu weszliście?
- Ja mam klucz, a jesteśmy tu po to żeby wystroić cię na milion dolarów. - Wytłumaczyła moja przyjaciółka.
- Po co niby?
- Jedziesz wieczorem na kolację z Pedrim, bez dyskusji. - Uprzedziła mnie kiedy otwierałam usta żeby coś powiedzieć.
- On o tym wie?
- Tak, pisał do ciebie przed chwilą, już mu odpisałam że będziesz.
- Co? To wy wiedzieliście wcześniej że do mnie napisze?
- Tak.
- Okej, to ile mogę jeszcze spać? - Ziewnęłam.
- Ani minuty dłużej, wstawaj jest już 13 a kolacja jest na 18.
- Boże jeszcze tak dużo czasu..
- Bez dyskusji, Martina marsz do łazienki się ogarnąć, ja wybieram ci ciuchy, Blade i Jules musicie coś ugotować bo nikt oprócz was nic nie jadł, Gavi i Nico wy róbcie cokolwiek tylko żeby nie przeszkadzać.
- Tak jest pani generał. - Odpowiedział poważnie Pablo i razem z Nico ruszył do salonu.
- A wy co? - Zapytała blondynka. - Do garów!
- Wiesz Val.. może niech Gavi i Nico gotują? Ja się trochę boje o swoją kuchnię.
- O nie, nie, nie. Gavira nie ma wstępu do kuchni odkąd spalił wodę, potłukł trzy kubki i zrobił parówki w opakowaniu.
- Ou.. to faktycznie niech oni gotują.
- Jakbyśmy nie mogli zamó.. Okej, okej! Jezu już idziemy! - Powiedział Blade po tym jak Valeria posłała mu takie spojrzenie że sama się wystraszyłam.
- A ty do łazienki, raz! Ja już ci sukienki szukam.
Przeglądałam się właśnie przed lustrem w sypialni kiedy nagle usłyszałam pisk Blade.
- Kurwa, pali się! Hydraulika!
Natychmiast wbiegłam do kuchni i od razu otworzyłam okno a Val starała się ugasić ogień podczas kiedy Alejandro i Jules cały czas krzyczeli a zdezorientowany Nico stał razem ze śmiejącym się pod nosem Gavim w progu kuchni.
- Hydraulika!
- Jakiego kurwa hydraulika!? - Wrzasnęłam.
- No bo się kurwa pali! - Krzyczał Jules.
- To strażaka jak już zjeby! I już się nie pali! - Syknęła wściekła Valeria. - Wy naprawdę jesteście niedorozwinięci! Jak wy mogliście tu pożar załatwić!
- To wszystko przez Koundé!
- Co!? To była twoja wina debilu!
- Mordy, teraz macie zamówić pizze i w dodatku wy stawiacie! - Krzyknęła moja przyjaciółka. - Chodź Martina..
I zaczęła wybierać mi kosmetyki, z racji że w naszej przyjaźni to ja byłam tą co robi makijaże, to Val cierpliwie siedziała i mówiła co będzie lepsze.
Jakoś w połowie usłyszałam dzwonek do drzwi a zaraz po tym krzyk Balde.
- Zupa! Obiad!
- No debil.. - Powiedziałam a Valeria jedynie cicho się zaśmiała i przytaknęła.
Zjadłam kawałek pizzy i patrząc na godzinę od razu przyspieszyłam z malowaniem się.
Finalny efekt bardzo się wszystkim podobał i z resztą mi też dlatego na szybko wybrałam buty i małą torebkę w którą spakowałam potrzebne rzeczy.
Dosłownie chwilę później Pedro już na mnie czekał dlatego żegnając się ze wszystkimi ruszyłam prosto do niego.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję, słyszałam że jedziemy do restauracji..
- To tylko przykrywka, wiem że wolisz coś innego..
Ja, mój chłopak, dobre wino, jedzenie, wieczór i plaża..
To było coś czego było mi trzeba po całym dniu z Julesem i Balde..
CZYTASZ
Mi Estrella • Pedro "Pedri" González
Fanfiction"- Po co mi gwiazdka z nieba skoro moja gwiazdka siedzi właśnie obok mnie?"