20 ~ "Noo.. nie?"

373 22 41
                                    

POV: PEDRI

- Ej.. - Zaczął Gavi.

- Co? - Zapytałem.

- Zróbmy coś kreatywnego. - Wypalił nagle.

- Czyli co? - Zdziwiłem się.

- Jedźmy na jakieś wakacje. - Odparł jak gdyby nigdy nic.

- Idioto, my mamy treningi. - Popukałem go w czoło.

- Na kilka dni chociaż? - Bardziej zapytał niż stwierdził.

- Gavira uspokój się. - Przewróciłem oczami.

- No ale co no, jedźmy gdzieś, wynajmijmy kilka domków w fajniej okolicy, jakaś plaża czy coś.

- Mało masz tu plaż? Chcesz to jedź na jakąś.

- Ale ja chce jakąś fajną.

- No to se chciej, to nie jest żaden koncert życzeń, masz treningi, mecze, już widzę jak Xavi się na to godzi.

- On wcale nie musi wiedzieć że to przez mały wyjazd nas nie ma, wciśnie mu się kit że jesteśmy chorzy i bomba.

- Aha, czyli twoim zdaniem, to, że będziemy chorzy w tym samym czasie, nie jest w ogóle podejrzane?

- Noo.. nie?

- Okej, zapomniałem że ty nie używasz mózgu.. z resztą nawet go nie masz więc..

- No González ty tępa pipo, kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Ja, Ty, Valeria, Martina, fajna okolica i dobra zabawa, same plusy.

- Nie wiem..

- Kurwa, pomyśl chociaż raz, zapunktujemy u nich tym.

- A co z Nico? 

- No Jezu, ta babka z nim zostanie skoro go tak kocha.

- Nie wiem..

- No Pedro!

- No.. okej.. wchodzę w to.

Jak widać długo mnie przekonywać nie trzeba było.

Zaraz po tym dzwoniliśmy do dziewczyn którym od razu spodobał się ten pomysł, jedyny plus bo kiedy przyszedł czas na poinformowanie trenera.. cóż, mieliśmy już wymówki, ja miałem być chory a Pablo miał mieć sraczkę, wszystko było ogarnięte i wszystko szło dobrze dopóki nie okazało się że trener nieźle się wkurwił.

Upsik..

Ale wiecie co jest lepsze?

Pół godziny później w moim mieszkaniu zrespił się Koundé i Blade czyli nasz ulubiony duet..

- Jedziemy z wami.

- Co!? - Krzyknąłem w tym samym czasie co Gavi.

- Chujów sto, jedziemy z wami, co wy myślicie że wy będziecie dupska opalać a my będziemy zapierdalać? O nie, nie, nie, pisaliśmy już do trenera i mamy wolne.

- I co wy mu niby powiedzieliście?

- Że Alejandro ma pogrzeb a ja muszę się zajmować synem brata bo on wyjeżdża na kilka dni

- Pfff, jak ty się chomikiem nie umiesz zajmować a co dopiero dzieckiem, myślisz że on uwierzy?

- A cicho siedź, ważne, że mamy spokój na kilka dni.

- To może się już pakujcie? Jedziemy jutro po południu.

- Co!? I wy teraz dopiero mówicie? Jasny chuj. - Krzyknął Jules i oboje wybiegli z domu.

- Ogarniesz domki do jutra? - Zdziwił się Gavi.

- Za odpowiednią sumę oczywiście że tak.

- Tak też można.

- Dobra, też spadam się pakować, narka.

- Nara.

Ja sam też się spakowałem i późnym wieczorem ruszyłem prosto do mieszkania Martiny sprawdzić jak ona sobie radzi z pakowaniem.




Mi Estrella • Pedro "Pedri" González Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz