1

367 12 1
                                        

Wszystko zaczęło się 5 lat temu, kiedy to moja przyjaciółka pokazała mi teledysk 5 zdolnych, przystojnych chłopaków, którzy odpadli przed samym finałem w talent show. Kurcze no tak mi się spodobali że jak tylko wróciłam do domu to musiałam się o nich jak najwięcej dowiedzieć. Zostałam ich fanką i zyskałam nową rodzinę na całym świcie. Marzyłam, żeby ich zobaczyć, przytulić, porozmawiać. Tak się zaczęło. Obserwowanie na Twitterze, instagramie, Facebooku, vinie, shotsie, vevo, YouTube. Oni byli moim całym światem i życiem. Żyłam sobie tak przez 4 lata aż do tego strasznego momentu. Jeden z nich powiedział "do widzenia". To był cios prosto w serce. Nie wiedziałam co robić. Żyć dalej czy się zabić? Połknąć garść tabletek czy podciąć sobie żyły. Dręczyło mnie pytanie za pytaniem. Dylemat za dylematem. Po nocach nie mogłam spać. W ciągu dnia nie mogłam normalnie funkcjonować. I 25 dnia każdego miesiąca to wspomnienie wracało. I wszystko się zaczynało od nowa. W głowie mętlik. Zrobić to czy nie. I płacz za każdym razem kiedy widzę jego twarz, kiedy słyszę jego głos, kiedy ktoś wypowie jego imię. Koszmar! Wy nie wyobraźcie sobie co ja wtedy czułam. A ja wam tego nie opiszę bo więź, która łączyła każdą fankę z głosem, imieniem, twarzą jest nie do opisania. To trzeba przeżyć. Mimo że po części się z tym już pogodziłam nadal to czuje. Ten ból. Ale wspieram go w solowej karierze i pozostałych członków zespołu w dalszej działalności muzycznej.
Kilka dni temu minął rok od tej smutnej wiadomości i niestety, ale nie wytrzymałam tego psychicznie. Brakowało mi go. Postanowiłam popełnić samobójstwo. W szawce z lekami znalazłam tabletki nasenne. Opakowanie było dosyć duże i prawie pełne. Wzięłam połowę. Zastanawiałam się tylko co są lepszy efekt, alkohol czy woda. Wybrałam alkohol.
Trzymając w jednej ręce garść tabletek, a w drugiej butelkę z czystą wódką usiadłam na łóżku. Ostatni raz rozmyślając czy to zrobić, czy popełnić samobójstwo do pokoju weszła moja młodsza siostra Selenia. Widząc mnie w takim złym stanie nie wiedziała o co chodzi. Odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. W tym czasie połknęłam wszystkie tabletki i po piłam alkoholem. Jakieś 10 minut później upadłam na podłogę jakby nie żywa. Jednocześnie do pokoju weszła mama i Sel. Słyszałam bardzo słabo krzyk i płacz nad moim jakby martwym ciałem. Ale ono było jeszcze ciepłe i było czuć bardzo słaby puls. Mama kazała zadzwonić po pogotowie. Karetka szybko przyjechała. Lekarze nie stwierdzili zgonu. Przewieźli mnie do szpitala, a tam zrobili płukanie żołądka i niestety w ostatniej chwili zdążyli mnie uratować.
Po tej całej akcji z samobójstwem rodzice zapisali mnie do jakiegoś psychoterapeuty. I nie puszczli do szkoły z obawy że znów targnę się na swoje życie.
Dzień w dzień przez 2 tygodnie tata zawoził i odwoził mnie od lekarza. Później było to raz w tygodniu. Strasznie się tym męczyłam. I w ogóle mi to nie pomagało.

Wszystko jest możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz