15

63 10 0
                                        

Następne dni były normalne i nudne. Nic się nie działo. W kółko ta sama rutyna. Chodziłam do szkoły. Wracałam do domu. Odrabiałam lekcje i kładąc się spać płakałam do poduszki bez powodu. Miałam przecież wszystko co było mi potrzebne do szczęścia. Miałam rodzinę, przyjaciół, chłopaka i marzenia, których nie dam rady spełnić, ale w nie wierzę.
Tak minęły 4 tygodnie czerwca i miały się zacząć wakacje. Spanie do 14 i później znów spanie. Dzień w dzień. Ale ostatniego dnia czerwca do mojego domu ktoś zadzwonił. Poszłam otworzyć drzwi. Tak naprawdę to myślałam że to Luke chce mnie zabrać do kina, czy do centrum handlowego po nowe ubranie. Nikt inny nie przychodził mi do głowy. Otworzyłam drzwi, a w progu stoi ...
-Felix!?-ucieszyłam się widząc swojego przyjaciela z jakimś chłopakiem o kręconych czarnych włosach z grzywką zafarbowaną na czerwony i opalonym odcieniu skóry. -Co ty tu robisz?
-Nie pamiętasz? Jedziesz z nami na wakacje.
-Zapomniałam. Wejdzie. Spakuje się i możemy jechać.
-Masz godzinę bo spieszymy się na samolot.
-Dobrze.
Felix i jego kolega weszli do domu i poszli ze mną do pokoju.
-Może ci pomóc? -zaproponował miły kolega.-Przepraszam nie przedstawiłem się. Jestem Omar Rudberg. -uśmiechnął się ukazując swoje śnieżno białe zęby.
-Nie dziękuję. Poradzę sobie.
-Nalegam.
-Dobrze możecie mi pomóc.
Zabraliśmy się do pakowania najpotrzebniejszych rzeczy. Poprosiłam o spakowanie połowy mojej szafy do wcześniej przyniesionej walizki. Ale oni spakowali 1/4 tego co im na szykowałam. Tłumaczyli się że przecież lecimy do Ameryki i sobie będę mogła coś kupić wiec potrzebuje na to miejsca. Nie protestowałam. Zbiegłam na dół do łazienki po kosmetyczkę. Przyniosłam ją i wrzuciłam do torby. Chłopcy wzięli moją torbę i zanieśli do samochodu. Okazało się że na wjeździe do mojego domu stają 3 takie same samochody. Czarne ople. Pozwolili mi wybrać samochód, którym pojadę na lotnisko. Wybrałam środkowy. Podeszliśmy bliżej a bagażnik sam z siebie się otworzył. Wystarczyło stanąć na przeciwko niego. Schowaliśmy walizkę. Zmieściła się idealnie. Weszłam do samochodu. W środku byli dwaj młodzi panowie. Wyglądali na 17 lat i chyba tyle mieli. To byli koledzy Felixa i Omara z zespołu.
-Hej Jade.-odezwał się jeden z nich. -Jestem Oscar. Ten obok mnie to też Oscar. Miło cię poznać.
-Chcemy ci podziękować. -odezwał się Omar łapiąc mnie za rękę i siadając obok mnie.-Chcemy podziękować za to co dla nas zrobiłaś.
-Gdyby nie to że poznałam Felixa i gdyby nie to że dowiedziałam się kto jest jego rodziną nigdy by mnie tu nie było. A wy prędzej czy później byście zyskali sławę na całym świecie. Ja tylko przyspieszyłam ten proces.- uśmiechnęłam się szeroko zerkając po kolei na chłopaków siedzących obok mnie.
-Mimo wszystko dziękujemy.-powiedział Oskar i przesłał mi swój uśmiech.
Pojechaliśmy na lotnisko. Całą drogę z nimi rozmawiałam. Opowiadałam o tym co się ze mną działo zanim poznałam Felixa. A oni opowiadali o sobie. Na miejscu dopiero zobaczyłam się z Harrym, Niallem, Louisem, Liamem.
-Jak miło was znów widzieć.-powiedziałam.-to dla mnie tyle znaczy.-popłakałam się za szczęścia.-Jesteście częścią mojego życia.
-Dla nas to też wiele znaczy.-odpowiedział Harry i też się wzruszył. To był smutny widok.
-Idziemy na samolot?-odezwał się Louis.-Nie zdążymy na koncert.
-Okay. Idziemy.
-Tam sobie pogadamy.
Poszliśmy oddać bagaże i skierowaliśmy się na pas startowy. Szliśmy i rozmawialiśmy o tym co kto robił prze te 4 tygodnie. Niall załapał mnie za rękę. Dotarliśmy do samolotu. Pierwszy wszedł Oskar, a my za nim z całą ekipą.
W środku było bardzo jasno. Wszystko pokryte białą sztuczną skórą. Przecież to prywatny samolot to co ja się dziwię. Usiadłam sobie wygodnie w jednym z foteli obok Felixa. Każdy oprócz Lou i Marka usiedli blisko mnie. Chwilę później wznieśliśmy się w powietrze. Ponieważ był to mój pierwszy lot samolotem czułam jak jesteśmy coraz wyżej, i wyżej. I w pewnym momencie to ustało. Obraz mi się lekko rozmazał ale po 2 minutach wszystko wróciło do normy.
-Tęskniłaś za nami?-usłyszałam głos dochodzący zza pleców. To był Louis siedzący za mną.
-Tak. Odliczałam dni do tego wyjazdu, ale tak jakoś wyszło. Koniec szkoły zawrócił mi w głowie i o wszystkim zapomniałam. Gdybyście po mnie nie przyjechali to by mnie tu z wami nie było. -spuściłam wzrok.
-Ale jesteś.-powiedział Omar. Chciał mnie rozweselić. -Powinnaś się cieszyć że tu jesteś. I że pomogłaś naszemu zespołowi się wybić.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się.
Chłopaki coś tam mówili ale ja byłam w swoim świecie. W mojej głowie roiło się od pytań: "Czy wytrzymam 2 miesiące bez Luka? Dlaczego się ze mną nie pożegnał?" Usłyszałam dopiero głos Harry'ego który szepnął mi do ucha.
-Mamy dla ciebie niespodziankę. Wróć do nas. Jade.
Ocknełam się.
-Co się stało?
-Odpłynełaś gdzieś. -zaśmiał się Liam
-Aha, przepraszam. Harry, mówiłeś coś o niespodziance?
-Tak. Dowiesz się za 2 godziny jak wylądujemy.
-Ale będzie miła?
-Tak. Nawet bardzo.
-Nie macie nic przeciwko jak się teraz położę i chwile prześpię.
-Spokojnie. Czuj się jak w domu. -oświadczył Louis.
-Dziękuję. -położyłam się i zasnęłam.
Śniło mi się że był z nami Luke. Radosny, uśmiechnięty, taki jak rok temu. Był tam też Zayn. Mój kochany Zayn. Płakałam. Starali się mnie pocieszyć. Zayn spytał się Luka czy może zrobić coś co by mu się nie spodobało. Odpowiedział coś takiego: "Wiem ile ty dla niej znaczysz i co ona czuje widząc ciebie. Zrób co chcesz, aby była szczęśliwa." Bardzo się z tego ucieszyłam. Wtedy pocałowałam Luka w policzek mówiąc "Dziękuję za to że jesteś." Zayn otarł łzy spływające z mojego policzka. Zbliżył swoją twarz do mojej i powiedział do Luka "Przepraszam za to co teraz zrobię." I mnie ...

Wszystko jest możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz