Kiedy wszyscy wrócili do swoich domów do Justina zadzwonił Scooter. Przekazał mu ważną wiadomość. Na początku chłopak nie chciał mi powiedzieć o co chodzi. Chodził po mieszkaniu jakiś nieobecny. Po kilku godzinach nie wytrzymałam i spytałam wprost "O co chodzi? "
-No dobrze. Powiem ci.
-No słucham. Nie mogę patrzeć jak chodzisz taki zmarnowany.
-Do Scootera zadzwonili w sprawie nocy sylwestrowej. Potrzebny im jest ktoś, kto będzie mógł dać koncert, bo ich zespół niedawno się rozchorował i nie dadzą rady się wyleczyć. Do imprezy został tydzień i pomyśleli, że skoro ja nic teraz nie robie to będę mógł przyjechać.
-No to super. Gdzie ta impreza?
-W LA.
-Los Angeles?
-Tak.
-To jedź.
-Powiedziałem Scooterowi, że się zastanowię. Doszedłem do wniosku, że ty musisz jechać ze mną.-załapał mnie za rękę.
-Justin. Nie. Wiesz, że nie lubię być w takich miejscach.-wyrwałam rękę spod jego uścisku i spuściłam wzrok.
-Wiem, ale sam nigdzie nie jadę.
Łzy napłynęły mi do oczu. Te słowa uderzyły w moje serce. Spytałam czy jest ktoś inny, kto mógłby wystąpić zamiast jego. Niestety odpowiedź brzmiała "nie". Spodziewałam się takiej odpowiedzi. Nie ukrywałam smutku. Przytuliłam się do niego. -Zanim coś zdecydujesz,-powiedział -pamiętaj, że cię nie zostawię. Twoja choroba jest w za bardzo zaawansowanym stadium.
-Wiem. Nie musisz mi tego codziennie przypominać.
-Chyba jednak muszę.
-Justin, nie chcę cię ograniczać.
-I nie ograniczasz. Sam nie chcę.Przytuliłam się do chłopaka. Przez chwilę było cicho, po czym bez powodu z płaczem uciekłam do swojego pokoju. To była moja choroba. Położyłam się na łóżku i płakałam w poduszkę. Po kilku minminutach przyszedł Justin. Otworzył lekko drzwi.
-Zostaw mnie!-krzyknęłam.
Chłopak zamknął drzwi i nie wiem czy poszedł sobie czy siedział pod drzwiami.Płakałam chyba kilka godzin. Gdy się uspokoiłam do pokoju wszedł Justin. Już go nie wyłoniłam. Usiadł obok mnie, przytulił i wyciągnął z kieszeni swój telefon. Włączył kamerę i zaczął mówić.
-Hej. Przepraszam, że od ponad pół roku nie wiecie co się ze mną dzieje, ale poznałem pewną osobę. To jest wasza siostra.-to był filmik dla innych belieber. Patrzyłam na niego i nie do końca rozumiałam jego postępowanie. Oczywiście widziałam jak nagrywał filmiki przed koncertem, ale teraz po co? Mówił dalej.-Też jest belieber. Niedawno dowiedziałem się, że ma depresję z powodu straty bliskiej osoby i potrzebuje pomocy, dlatego odwołałem trasę.-skierował kamerę na mnie i nie przestawał mówić.-Chce żebyście pokazali jej, że nie jest sama i może na was polegać, gdybym musiał gdzieś pilnie wyjechać.-spojrzał się na mnie.-Zróbcie to dla mnie?-wyłączył kamerę. Nie rozumiałam tego postępowania.
-Co to miało znaczyć?
Nie otrzymałam odpowiedzi. Posłał mi jedynie miły uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Położyłam się na łóżku, a chłopak znów zaczął nagrywać. Zaczął mówić coś, że jeśli ja się zgodzę to on wystąpi na imprezie sylwestrowej w LA. Wrzucił oba filmiki do internetu.
Po kilku minutach dostał miliony wiadomości od fanów. Jedni pisali na Twitterze, inni wysyłali filmiki na wiadomości prywatnej na Facebooku. We wszystkich tych wiadomościach było jedno. Prośba o wstęp w Los Angeles. Mówili również, że mnie wspierają i nie opuszczą. Ucieszyło mnie to. Spojrzałam na Justina po obejrzeniu wszystkich filmików i przeczytaniu niektórych wiadomości.
-Nie jesteś sama.-powiedział.
-Wiem. Mam rodzinę, chłopaków i oczywiście ciebie.Przytuliłam go mocno.
-Masz też rodziny beliebers i directioners.Lekko się wzruszyłam. Zgodziłam się na jego wyjazd. Powiedziałam też że pojadę z nim. Wiem co mogłabym zrobić podczas jego nieobecności.
Ostatnio coś chwilę śnił mi się chłopak. Smutny chłopak. Podobny do Luka, ale to nie był Luke. Mówił, że muszę żyć. Musze się cieszyć życiem. Luke wtedy będzie szczęśliwy. Niestety wszyscy wiedzieli że choćby robili wszystko, a nawet więcej, to nie dadzą rady wmówić mi żebym przestała próbować.Justin obiecywał że nie będziemy się rzucać w oczy. Będziemy bardziej w ukryciu. Justin znów włączył kamerę i zaczął nagrywać. Zadawał mi pytania, na które miałam odpowiedzieć. Cały mini wywiad trwał jakieś 30 minut. Gdy skończyliśmy, wrzucił to do internetu i po kilku minutach otrzymaliśmy odpowiedzi.
Wszyscy byli zachwyceni informacją o koncercie i wzruszeni moją historią. Dostałam od nich mnóstwo słów wsparcia.
Do końca dnia rozmawialiśmy. Wróciliśmy także do mojej lekcji śpiewania. Dawano tego nie robiliśmy. Wzięłam swój zeszyt i otworzyłam na jednej ze stron. Piosenka, która znajdowała się na tej stronie, była bardzo stara. Jeszcze jej nie widział. Pokazałam mu ją i bardzo się ona mu spodobała. Chciał zrobić z niej duet i zaśpiewać na tym koncercie. Zaczęłam się z nim kłócić.
-Mieliśmy być w cieniu. Ja miałam być w cieniu. Nie chce śpiewać przed tyloma ludźmi.
-Ale przecież byłaś już w trasie. Śpiewałaś przed ogromną publicznością, a tu będzie tak samo.
-No tak, ale to coś innego. Tam czułam się pewniej, bo był przy mnie Luke.
-A teraz go nie ma.
-Właśnie!-w moich oczach zaczęły się zbierać łzy.
-Nie ma go już prawie rok. Zacznij żyć na nowo.
-Ale się nie da.
-Jade. Wiem o tym. Ale chociaż spróbuj. Luke na pewno by tego chciał.
Przytuliłam go mocno.
-To będzie najlepszy mój wstęp.-powiedziałam szeptem w jego lekko przemoczoną od moich łez koszulkę.
-Mój też.-odpowiedział, głaszcząc mnie po głowie.-Mój też.Następnego dnia zadzwoniliśmy do Scootera i potrdziliśmy nasz przyjazd. Dzień minął po staremu. Jedzenie, rozmawianie, oglądanie filmów, pisanie piosenek, zabawa i sen.
Za 4 dni mamy sylwestrowy koncert w Los Angeles. Stres zżera mnie od środka. Nie wiem czy sobie poradzę. Co stego że śpiewamy moją piosenkę skoro i tak wszystko zepsuje jak zawsze. Oczywiście Justin mnie piesza i mówi że będzie super. Ale to nie prawda. No cóż. Dzień mojej porażki jest coraz bliżej.
Nagle zadzwonił telefon. Mój i Justina jednocześnie.
-O co chodzi?-spytałam chłopaka, równie zdziwionego jak ja.
-Nie wiem.
Oboje odebraliśmy telefony. To był po prostu Scooter i Kenny. Chcieli się upewnić czy na pewno zaśpiewamy.
Nie miałam już żadnych obaw. Byłam pewna że dam radę. Przynajmniej chciałam. Chciałam zrobić to dla Luka. On pewnie patrzy tam z góry i martwi się tak samo jakby był tutaj. Nie wiem czemu ale czuje jego obecność. Czuje jakby był obok mnie.
Potwierdziliśmy nasz koncert i zabraliśmy się do pisania kolejnego tekstu.
Późnego wieczoru strasznie zaczął mnie boleć brzuch.
Poszłam do łazienki nie mówiąc o niczym Justinowi. Zaczęłam się uważnie przeglądać w lusterku. Wydawało mi się że przytyłam. Mój brzuch zrobił się bardziej okrągły. Zaczęłam cicho płakać, a wtedy do łazienki wszedł Justin.
-Co się dzieje?-spytał lekko wystraszony. Chyba znów myślał że chce coś sobie zrobić.
-Patrz!-krzyknęłam, pokazując mu mój brzuch.
-Na co mam patrzeć?
-Nie widzisz? Przytyłam, a mój brzuch się zaokrąglił.
-No i co z tego. I tak jesteś piękna. -Nie o to chodzi. Idź do apteki i poproś test ciążowy.
-O tej godzinie apteka jest już dawno zamknięta.
-To jutro rano to zrób.
-Jutro o 10 mamy samolot do LA.
-Justin proszę.
-Kupie ci ten test ale zrobisz go dopiero na lotnisku, a jak będzie pozytywny to pójdziemy do lekarza mojej mamy.
-Dobrze.
-A teraz się połóż i odpocznij.Wyszliśmy z łazienki i chłopak ostrożnie zaprowadził mnie do pokoju i położył na łóżku i wrócił do siebie.
Całą nic myślałam o tym. Nie mogłam spać. Leżałam na łóżku i przewracałam się z jednego boku na drugi. W pewnym momencie zgłodniałam. Zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam sobie cztery kanapki, płatki z mlekiem, trochę naleśników. Wzięłam jeszcze paczkę chipsów i całą litrową butelkę z coca-colą. Położyłam wszystko na tacy i zniosłam do swojego pokoju. Puściłam sobie muzykę z słuchawek i usiadłam na łóżku. Zaczęłam jeść. Po kilku minutach musiałam to wszystko zwrócić. Pobiegłam do łazienki i tak głośno trzasnęłam drzwiami że obudziłam Justina. Chłopak wybiegł z pokoju i znalazłem mnie w łazience leżącą na podłodze.
-A teraz co się stało?
-Byłam głodna. Zrobiłam sobie coś do jedzenie. Nie wiedziałam, że tak będzie.
-Kochanie, to normalne. Nie przejmuj się. Damy radę.
-Ja nie chce być w ciąży. To jedzenie było jakieś przeterminowane. I przytyłam bo już nie ćwiczę.
-Nawet gdybyś była w ciąży to wiedz że bez względu na to czyje to dziecko będzie to ci pomogę. Chłopaki na pewno też. Nie jesteś i nie będziesz sama. A teraz idź spać. Nie myśl o tym. Poradzimy sobie.Wstałam i teraz już położyłam się do snu. Starałam się o tym nie myśleć, ale było ciężko. W końcu zasnęłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/58836380-288-k482437.jpg)
CZYTASZ
Wszystko jest możliwe
FanfictionTo historia dziewczyny z problemami. Dzikewczyna mieszka na obrzeżach Londynu, gdzie wszyscy się znają. Ta dziewczyna ma przyjaciela, w którym się zakochuje. On obiecuje jej, że spełni wszystkie marzenie. Czy to się uda? Czy ta miłość przetrwa? Cz...