Cały miesiąc miesiąc minął na właśnie na zakupach, wypadach na miasto, zabawie, ale to i tak nie pomogło mi zapomnieć o Luku. Nawet spotkanie z Michaelem nie pomogło.
Co noc miałam koszmary. Budziłam się z krzykiem, zlana potem. Felix postanowił, że nie będzie kładąc się u siebie. Będzie zasypiał ze mną. Zgodziłam się. Wybaczyłam mu tą próbę gwałtu. Wiedziałam że on tego nie chciał.Każdego ranka witał mnie słowami "dzień dobry kochanie". Każdego ranka mając zamknięte oczy myślałam że to Luke. Każdego ranka gdy zorientowałam się że to Felix pytałam o to samo. "Co ty tu robisz?" To musiało być trochę wkurzające. Dzień w dzień odpowiadać na to samo pytanie. Widziałam to w jego oczach. Ale widziałam też że naprawdę coś do mnie czuje, dlatego nie robi z tego żadnej afery.
Trudno mi było przyzwyczaić się do tego faktu, że Luka już z nami nie ma, jeżeli tak dużo rzeczy mi go przypomina.
W ostatnim dniu chłopaki zaczęli się pakować. Musieli wrócić na swoje koncerty, które przełożyli przeze mnie. Nagle do drzwi ktoś zadzwonił.
-Otworzę!-krzyknęłam i pobiegłam do drzwi. otwierałam powoli. Bałam się kto to może być. Myślałam, że to mama, a po tym co jej ostatnio powiedziałam wstydziłam się spojrzeć jej w oczy. Zajrzałam ostrożnie za drzwi.
-Hej. Jestem Justin.-powiedziała osoba stojąca w drzwiach.
-...
-Ty jesteś Jade Mlike?-spytał swoim ciepłym głosem Jus.
-Kto to jest Jade?-dobiegły nas głosy z salonu.
-...-znów nic nie odpowiedziałam. Po prostu nie potrafiłam. Tak jakbym nie miała języka w buzi.
-Mogę wejść?-spytał się Jus, a ja pokręciłam twierdząco głową. Zaprowadziłam go do salonu, gdzie czekały czekały już spakowane walizki i na kanapie siedzieli Niall, Louis i Zayn. Odwrócili głowy, żeby zobaczyć kto przyszedł.
-Hej bracie! Nareszcie jesteś. Nie mogłem się doczekać.-powiedział Niall po czym wstał i uściskał kolegę.
-Ty wiedziałeś że, on przyjedzie i nic mi nie powiedziałeś!-odezwałam się oburzona.
-To miała być niespodzianka.
-Do niego to się odzywasz, a mnie się boisz.-uśmiechnął się Jus.
-...
-No widzisz. Otwierasz usta, ale nic nie mówisz.
-Przepraszam Jus, ale widzę cie pierwszy raz, a z nimi żyje już jakieś 6 miesięcy. na naszym pierwszym spotkaniu tez nie mogłam nic powiedzieć.
-Rozumiem, ale nawet zwykłego "hej" nie dałaś rady powiedzieć?
-...No ...nie.
-Dobrze. Choć tu do mnie.-rozłożył ręce jakby chciał mnie przytulić. szybko podeszłam do niego troszkę nieśmiałym krokiem i przytuliłam go tak mocno jak tylko się dało.-WOW! Dziewczyno
nie tak mocno. Udusisz mnie.
-Chce się przytulić porządnie bo nie wiem czy to będzie to możliwe jeszcze kiedyś.
-Na pewno będzie możliwe. Słyszałem, że ktoś tutaj zostaje.
-Tak. Ja zostaje. Będę sama.
-Już nie. Dwa miesiące będziemy tu razem, więc możesz mnie lekko puścić.
-Kurde!
-W moim towarzystwie się nie przeklina.
-Chyba, że się napijesz lub zaplisz.-zaśmiałam się.-Mówisz poważnie?!
-Absolutnie poważnie.
-Nie wierzę.
-To uwierz. Teraz jestem tu przy tobie i chce cię pocałować, ale twoja twarz jest na mojej klatce piersiowej.-uśmiechnął się znowu. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. On dotknął moje policzka i schylił się lekko. Pocałował mnie w czoło.
-Kocham cie.-wyszeptałam mu do ucha.
-Ja cie też kocham.Wtedy z góry zszedł Liam i Olly z ostatnimi torbami.
-To co? Jemy i jedziemy.-powiedział stojąc jeszcze na schodach Liam.
-Już? Tak szybko?-zdziwiłam się.
-Niestety tak.
-To już, chwila. Zaraz coś podam. Siadajcie di stołu.-pobiegłam do kuchni.
-Pomogę ci.-zaproponował Justin.
-Poradzę sobie.-odpowiedziałam krzątając się po kuchni.
-Nalegam.
-No dobra.Przyszedł do kuchni. Całe szczęście kurczak był już gotowy. Wystarczy go tylko podgrzać. Czekał w piekarniku. Poprosiłam grzecznie chłopaka o włącznie piekarnika na 200°C, a sama zabrałam się do szykowania sałatki.
Po 20 minutach wszyscy siedzieli już przy stole. Każdy mógł zjeść tyle ile chce. Ja nałożyłam sobie troszkę sałatki.
-Dlaczego nie jesz?-spytał troskliwie Zayn.
-Nie jestem głodna.Zjadłam trochę sałatki i poczekałam aż chłopcy zjedzą. Później zniosłam naczynia do kuchni. Włożyłam do zlewu i zalałam wodą. W tym czasie chłopaki dyskutowali na temat samochodu, którym chcą jechać na lotnisko. Postanowili, że Jus ich zawiezie swoim, a ja zostanę w domu. To był cios prosto w serce. Nie zgodziłam się na to. Chciałam jechać z nimi. Zaczęłam krzyczeć, płakać i poza tym nie miałabym szansy się z nimi pożegnać.
Musieli się zgodzić. Wiedzieli jaka jestem, a poza tym bali się o mnie. W mojej głowie nadal było jedno. Śmierć czyli połączenie się z Lukiem już na zawsze. Zabrali mnie ze sobą.
Jus zawiózł nas na lotnisko, gdzie z każdym się mocno przytuliłam.
-Będę tęsknić.-wyszeptałam każdemu na ucho.-Dzwońcie codziennie.-dodałam
-Obiecujemy.
Jeszcze raz ich mocno przytuliłam.
-Kocham was.
-My ciebie też.
Poczekaliśmy aż wszelki do samochodu i polecieli. Dopiero, gdy zniknęli nam z oczu, wróciliśmy do domu. W czasie drogi nie odzywaliśmy się do sobie. Nie wiem czemu. Cały czas byłam smutna, mimo że Justin siedział obok mnie. Może myślałam że to tylko sen czy coś w tym stylu. Nie wiem. W każdym bądź razie dojechaliśmy do domu w ciszy i smutku.Usiedliśmy przed telewizorem i walczyliśmy jakiś program.
-Opowiedz mi o sobie, bo list był trochę skąplikowany.-odezwał się Jus.
-Co chciałbyś wiedzieć. W liście napisałam całą moją historię. Ona była skąplikowana.
-Powiedz mi po co poszłaś do tego Michaela.
-Potrzebowałam pieniędzy na życie.
Zapadła niezręczna cisza.
-Justin?
-Tak.
-Moim marzeniem jest śpiewać na scenie, ale boję się hejterów. Jak ty to robisz, że bardzo rzadko widać że cię to rani.
-Po prostu nie zwracam na nich uwagi.-spojrzał mi w oczy.-Jeśli już coś takiego usłyszę staram się nie okazywać emocji.
-Czasami już nie wytrzymujesz.
-Tak to prawda, ale dzięki nim jestem silniejszy i mogę więcej osiągnąć.
-Mogę cię przytulić?-spytałam trochę ciszej i spuściłam wzrok w dół.
-Tak. Nawet nie musisz się pytać.-rozłożył ręce. Przysunęłam się i objęłam go rękoma.
-Kochasz mnie jako swoją beliebers?-spytałam
-Tak, ale mam nadzieje, że pokocham inaczej.-uśmiechnął się.Obejrzeliśmy film. Trochę psychologiczny, trochę romantyczny. Był w nim jeden moment, w którym oboje się wyruszyliśmy. Był to moment, w którym wszyscy się dowiedzieli że jest poważnie chory i nie zostało mu dużo czasu. A chemia i inne rzeczy i tak nie poprawią jego stanu zdrowia. Przypomniało to moj przypadek. Moment w którym dowiedziałam się o chorobie Luka. Justin spojrzał na mnie i zobaczył łzy spływające po moich policzkach. Otarł je.
-Nie płacz.
-Ale ty nic nie rozumiesz.
-To mi wytłumacz.
-Chodzi o Luka. On też był chory jak ten bohater i ja się dowiedziałam o tym ostatnia. Tydzień przed jego śmiercią.-rozpłakałam się już na maska. Nie potrafiłam uspokoić. -Przepraszam.-dodałam zerkając w jego piękne, bursztynowe oczy.
-Nie masz za co.
-Jak nie. Widzisz mnie pierwszy raz w takim stanie. To zapewne straszny widok.
-Nie. Czemu tak uważasz?
-Bo jestem brzydka, okropna i wszystko co jest ze mną związane też takie jest.
-Jade. Proszę. Nie mów tak. Jesteś piękną, młodą dziewczyną. Rozumiem twój ból.-powiedział. Zaciekawiło mnie czy aby na pewno rozumie.-Po rozstaniu z Seleną nie wychodziłem z domu przez tydzień.
-Ale i tak się z nią widywałeś i później wracaliście do siebie.
-To prawda.
-A ja Luka już nie zobaczę.
-Rozumiem.
-Nie! Nie rozumiesz! Nikt nie rozumie!-położyłam głowę na jego kolanach.-Przepraszam.
-Jade, uspokuj się.-powiedział, głaszcząc mnie po głowie. Trochę mnie to uspokoiło.
-Justin?-zwróciłam oczy na niego.
-Tak kochanie?
-Opowiedz mi coś.
-Ale co?
-Coś o sobie czego nie mówią media.Zaczął opowiadać jak żył przed tym kiedy zadzwonił do nich Scooter. Połowę życzy wiedziałam. Ale większość było dla mnie nowością.
Rozmawialiśmy jeszcze parę ładnych godzin. Później poszliśmy spać. Po raz pierwszy spałam sama od miesiąca. I odziwo nie obudziłam się w nocy z krzykiem. To było miłe, kiedy po raz pierwszy śnił mi się szczęśliwy Luke.
CZYTASZ
Wszystko jest możliwe
FanfictionTo historia dziewczyny z problemami. Dzikewczyna mieszka na obrzeżach Londynu, gdzie wszyscy się znają. Ta dziewczyna ma przyjaciela, w którym się zakochuje. On obiecuje jej, że spełni wszystkie marzenie. Czy to się uda? Czy ta miłość przetrwa? Cz...