33

46 7 0
                                    

-Do wesołego miasteczka, a później może do cyrku i jeszcze może w jedno miejsce.-odpowiedział Louis
-Super. Zabawimy się.
-Świetny pomysł. Patrzcie na Jade, od razu zrobiło jej się trochę weselej.
-Wcale że nie.
-To czemu się uśmiechasz?
-Bo ... bo jesteście przy mnie, a ja wciąż nie mogę w to uwierzyć.

Po tych słowach na każdej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

-To co. Jedziemy?
-Tak.

Wyjęłam z kieszeni swój telefon i zaczęłam pisać.

-Co piszesz?-spytał po chwili Felix, który siedział obok mnie.
-Refren jednej z piosenek.
-Aha. To fajnie. Przeczytasz?
-Więc otwórz oczy i patrz, na niebo pełne gwiazd. Nie rozmyślaj o przeszłości, tylko idź przed siebie ... Mam dopiero tyle
-Piękny tekst. I ma wyraźny przekaz.
-O to chyba chodzi. Louis, możesz włączyć jakąś muzykę?
-Tak.
Chłopak włączył radio. Ustawił swoją ulubioną stacje Capital fm. Leciała akurat najnowsza piosenka JB. W jednej chwili zaniemówiłam i łzy zebrały się w moich oczach, jednakże szybko się opamiętałam i zaczęłam sobie śpiewać pod nosem.
-Głośniej proszę, bo tu z przodu nic nie słychać.-powiedział Harry siedzący na miejscu pasażera z przodu samochodu. Zaczęłam śpiewać głośniej.-Dziękuję.-uśmiechnął się chłopak.

Śpiewaliśmy różne piosenki lecące w radiu przez całą drogę. Dzięki temu minęła szybko i wcale nam się nie nudziło.

-To tutaj. Wysiadamy. -powiedział Lou, gasząc silnik samochodu.
Wysiedliśmy i poszliśmy za nim do kasy.
-To kto płaci?-spytałam
-Płacę za wszystkich.-odpowiedział Lou zerkając do okienka z biletami.
-Oddałabym ci w domu.
-Nie musisz. Tak naprawdę wchodzimy za darmo.
-Dlaczego?
-Właściciel tego parku ma u mnie mały dług i teraz go spłaca, a poza tym to mój dobry kolega.-spojrzał znów do okienka. Owe okno otworzyło się i słychać było miły głos młodej dziewczyny.
-10 biletów na koszt pana Califord'a.
-Przepraszam, ale nie mogę tak zrobić.
-Peter to mój stary kumpel i ma u mnie dług. Jak pani nie wierzy proszę go spytać. Jestem Louis Tomlinson.
-Dobrze, już dzwonię.

Dziewczyna złapała za słuchawkę służbowego telefonu, wykręciła numer do szefa i spytała się go takimi słowami: "Pan Louis Tomlinson twierdzi, że ma u pana dług i chce wejść ze swoimi przyjaciółmi na teren obiektu za pana pieniądze. Mogę ich wpuścić?" A on na to "Tak. Daj im bilety i każ przyjść do mnie."
-Dobrze. Skoro szef tak mówi to proszę, oto wasze bilety. -powiedziała z trochę z dziwną miną podając chłopakowi 10 czerwonych papierków.-Macie iść do pana Califord'a. Czyli ...
-Wiem jak iść. Dziękuję. -wtrącił się Louis.
-Życzę miłej zabawy.-dodała na koniec ich rozmowy i wymusiła miły uśmiech.

Louis odwrócił się do nas z biletami w ręku.
-Gotowi na zabawę?
-Tak.-odpowiedzieliśmy chórem.

Weszliśmy na teren wesołego miasteczka i rozdzieliliśmy się.
Chodziliśmy małych grupami. Ja z Zaynem i Felixem, Harry z Liamem, Louisem i Niallem, Omar z Oscarem i Ollym.
Rozbiegliśmy się po obiekcie. Zapomnieliśmy ustalić o której spotkać się przed wyjściem. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Harry'ego.

-Hallo?
-Harry?
-Tak.
-O której jest zbiórka przed wyjściem?
-Nie wiem.
-Masz Louisa obok to się spytaj.
Po czekałam chwilkę.
-O 1:30?
-Czyli mamy 3 godziny?
-No chyba tak.
-Okay. To pa pa.
-Bay.

Rozłączyłam się i schowała telefon sportem do kieszeni.
-To gdzie teraz idziemy?-spytał Zayn.
-RollerCoaster, ten duży przed nami.
-Przepraszam, ale będę was podziwiał z dołu. Nie lubię RollerCoasterów.
-Dobra. Pójdziemy sami, ale na jeden chociaż wejdziesz.
-Byłem już tu. Na końcu trasy jest taki mały. Obiecuje, że na niego wejdę z wami.
-Felix chodź. Musimy się pospieszyć.-pociągnęłam chłopaka za rękę, którą trzymałam od momentu rozdzielania. Wbiegliśmy po schodach na górę i w ostatniej chwili załapaliśmy się na ten zjazd. Nie musieliśmy czekać. Usiedliśmy sobie wygodnie w wolnych fotelach. Podszedł do nas przystojny facet z obsługi. Zapiął nas porządnie tak żebyśmy nie wypadli. Pochylił się nade mną i powiedział miłym, ciepłym głosem.
-Ręce trzymać przy sobie. Nie wychylać się. Nie krzyczeć i mieć otwarte oczy.
Mówiąc to spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął. Odwzajemniłam spojrzenie i uśmiech. Felix patrzył na to z boku, złapał mnie za rękę i lekko się wkurzył. Ścisnął moją delikatną dłoń.
-Auł!-krzyknęłam z bólu, gdyż jego uścisk był bardzo silny. Spojrzałam na Felixa. Chłopak poszedł dalej przypinać ludzi. Wracając, zatrzymał się przy naszym wagoniku.
-Daj mi rękę.-powiedział. Podałam mu rękę, a on położył na niej niewielką karteczkę.-Schowaj ją dobrze i nie zgub.
-Obiecuje. -zabrałam rękę z kartką i schowałam ją do kieszeni, a mężczyzna poszedł do budki ze sprzętem poruszającym kolejką. Włączył RollerCoaster i ruszyliśmy. Jechaliśmy powoli do góry.

Wszystko jest możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz