Następnego dnia już od rana biegałam po domu jak szalona. Zastanawiałam się co by tu założyć. Dziewczęco czy sportowo. Na luzie czy bardziej bez stylu. Po pokoju latały ubrania. Lądowały na podłodze, na łóżku i wszędzie gdzie się tylko dało. W pewnym momencie do pokoju wszedł Jus. Jedna z moich bluzek wylądowała na jego głowie. Gdy to zauważyłam zaczęłam się śmiać i przepraszać. On też się zaczął śmiać.
-Za co ty przepraszasz?
-Nie wiem.
-Pomogę ci.-powiedział z uśmiechem chłopak.
Zaczęłam ubierać się w tysiące stylizacji i wychodziłam w nich pokazać się Justinowi. Mówił tylko "NIE"Zaczęłam się tym ciągłym przebieraniem. W końcu założyłam sportowy top, krótką koszulkę i dresowe spodnie. Chłopak ściągnął swoją bluzę i dał mi ją, żebym nie chodziła po mieście pół naga. Założyłam ją.
-No, teraz wyglądasz pięknie. Idź i baw się dobrze.
Podziękowałam, po czym rzuciłam mu się na szyję i uratowałam w policzek.
-Tylko nie dzwoń do mnie co godzinę, dobrze?
-To będę dzwonić co pół godziny.-powiedział żartobliwie.
-Ej!-uderzyłam go lekko w ramię.-To nie jest śmieszne.
-Wiem. Będę dzwonić, ale nie tak często.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
Poszliśmy do kuchni. Zjedliśmy coś na szybko. Poprosiłam go żeby mnie podwiózł. Zrobił to z miłą chęcią. Poszliśmy do samochodu i po kilku minutach znaleźliśmy się w mieście. Pod kinem czekał już kolega Bena. Czekał i się lekko denerwował. Przeprosiłam, że to tak długo trwało i wytłumaczyłam dlaczego. Pożegnałam się z Justinem, podziękowałam za podwiezienie. Zapewniłam go jeszcze raz, że jestem bezpieczna i nie musi się o mnie martwić. Odjechał. My też chwile później.-Jestem Carl. Miło mi cię poznać.
-Ja jestem ...
-Wiem. Jade Mlike. Ben mi mówił.
-Aha.
-Skąd się znacie?
-Nie mówił ci?
-Nie.
-Ze szpitala. On miał wypadek, ja miałam wypadek. Mieliśmy łóżka obok siebie.
-Ciekawie.
-A ty i Ben znacie się ze szkoły?
-Właściwie z treningów koszykówki. Jest znaczy był kapitanem drużyny. Teraz go zastępuje.Całą drogę rozmawialiśmy o sobie.
Dojechaliśmy na miejsce. Chłopak jak gentleman wyszedł, otworzył mi drzwi i zaprowadził do drzwi. Zadzwoniliśmy. Otworzył nam Ben.-Hej.
-Cześć. Miło Cię znów widzieć.
-Ciebie również, chociaż jesteś o kulach to ciesze się.
-To ja mogę już jechać?
-Nie, zostań. Miałem ją czegoś nauczyć z kosza, ale widzisz jak wyglądam.
-Okay. Pomogę wam.Weszliśmy do domu. Carl się przebrał w pożyczone ubrania i wyszliśmy za dom. Znajdowało się tam betonowe boisko z tarczą do koszykówki.
Ben powiedział coś dziwnego. Dla mnie niezrozumiałego, a Carol od razu pokazał mi o co chodzi. Odziwo szybko załapałam. Wystarczyło tylko odpowiednio się poruszać. Bardzo dobrze, że oglądałam dużo filmików z grą w koszykówkę.-Patrz, Ben! Ogarniam to!
-Hahahaha, to teraz Carl gra jeden na jeden.Chłopak stanął na przeciwko mnie i jednym szybkim i zdecydowanym ruchem ręki wtrącił mi piłkę.
-Ejjj!
-Co?!
-Czemu to zrobiłeś?!
-To miałem zrobić.
-Ben?!Ben podszedł do nas i dokładnie z Carlem wytłumaczył co mam robić, żeby później nie doszło do takiej sytuacji. Podniosłam piłkę z ziemi i ponownie zaczęłam uderzać nią o ziemię. Spojrzałam Carlowi w oczy i nie wiem jakim cudem zobaczyłam cały jego plan. Dzięki temu w odpowiednim momencie zdążyłam zasłonić ciałem piłkę i uderzył mnie w plecy.
-Faul!-krzyknął Ben.
Przewróciłam się na beton i zdarłam ręce. Carl zostawił piłkę i pobiegł do domu. Po kilku minutach wrócił z całą apteczką. Opatrzył rany. Trochę mnie to szczypało.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że jesteś taka słaba.
-Nie jestem słaba.
-To prawda.-odparł Ben, byłabym słaba, gdybym nie potrafiła zadać sobie bólu. A przecież Carl nie wiedział o moich problemach.-Gdybyś stała na ugiętych nogach, nic by się nie stało.
-Następnym razem będzie lepiej. Gramy dalej?
CZYTASZ
Wszystko jest możliwe
FanfictionTo historia dziewczyny z problemami. Dzikewczyna mieszka na obrzeżach Londynu, gdzie wszyscy się znają. Ta dziewczyna ma przyjaciela, w którym się zakochuje. On obiecuje jej, że spełni wszystkie marzenie. Czy to się uda? Czy ta miłość przetrwa? Cz...