43

34 8 0
                                    

To była moja mama.
-Hej mamo.-powiedziałam, gdy ją ujrzałam w drzwiach. Chciałam płakać, ale jak zawsze udawałam kogoś kim nie jestem. Udawałam silną i pewną siebie dziewczynę.
-Jade.-powiedziała i zaczęła płakać.
-Co ci jest mamo?
-Nic. Cieszę się, że cię widzę.-wbiegła do domu i rzuciła mi się na szyję.
-Ja też, ale ...-objęłam ją i spojrzałam na Justina. Powiedziałam do niego bez głosu "przepraszam".
-Nie chcesz, żebym tutaj przyjeżdżała, tak?-odsunęła się i zauważyła, że patrze na kogoś innego. Odwróciła głowę. Zauważyła faceta bez T-shirtu i w spodniach spuszczonych tak nisko, że było widać połowę jego bielizny.
-Dzień dobry pani mamo Jade.-powiedział, uśmiechając się mile Jus.
-Z kim ty dziecko się zadajesz?!-odezwała się mama patrząc znów na mnie.-Nie dość że jest cały w tatuażach, ma kolczyki i do tego nie potrafi się ubrać.-zaczęła histeryzować. Patrzyła się na niego jak na jakiegoś złego człowieka. A on przecież był taki sam jak my.
-Mamo, pamiętasz jak kiedyś prosiłam cię, żebyśmy poszli na pewien koncert?
-Tak, pamiętam.
-No to -zaczęłam tłumaczyć mamie kto to jest -ten facet, na którego koncert chciałam iść. -mama znów się odwróciła i spojrzała na niego surowym wzrokiem.
-Jestem Justin. Justin Bieber. -przedstawił się Jus i wyciągnął rękę w znaku zapoznania.
Podała mu ją. To był dobry znak. -Czemu ty jesteś w szlafroku?-zapytała się. Wiedziałam, że będzie o to pytać. Znałam ją dobrze, ale nie przygotowałam sobie odpowiedzi. Zaczęłam się jąkać i zawieszać. Nie wiedziałam czy kłamać jak zawsze czy tym razem powiedzieć prawdę. Jus zauważył, że nie wiem co powiedzieć i odpowiedział za mnie.
-Brała prysznic.
Niestety mama się domyśliła, że kłamie. Gdybym wcześnie się nie jąkała i nie zacinała tylko od razu coś wymyśliła byłoby inaczej.
-Okłamujesz mnie -zaczęła surowo.-Mów prawdę!
-Mamo, jeśli masz się do mnie zwracać takim tonem to możesz tu już więcej nie przyjeżdżać. Jesteś teraz w moim domu.-zagroziłam jej. Później miałam z tego powodu wyrzuty sumienia.
-Przepraszam. Poniosło mnie.
-A może zostanie pani do kolacji?-zaproponował Justin
-Nie chce wam robić wielkiego kłopotu. Pewnie jesteście bardzo zajęci.
-Nie. Dzisiaj nic nie planowaliśmy. Nie będzie pani robić kłopotu. To będzie czysta przyjemność.
Zaprowadziłam mamę do salonu i usiadłam obok niej. Zaczęliśmy rozmawiać. Ja Justin i mama. Justin po kilku godzinach poszedł do kuchni i zaczął przygotowywać coś do jedzenia. Wybiła godzina 15 i zaczynał się mój ulubiony program Ellen. Włączyłam telewizor.

-Mamo
-Tak kochanie- znów zbierało jej się na płacz
-Przepraszam- schylilam głowę.
-Ależ naprawdę nie masz za co.
-Nie prawda. Mam. Jest tego bardzo dużo. -spojrzałam na Justina- nie wiem od czego zacząć.
-Może tak od początku
-Kiedy początek jest jeszcze kiedy chodziłam do szkoły. Kiedy byłam zdolną uczennicą.
-Dziecko już ty nic nie mów -rozłożyła ręce a ja się do niej mocno przytuliłam. Jedna łza spadła na jej koszylkę.- nie płacz.
-Przepraszam
-Dobra- odezwał się Jus- musze przerwać wam te wyznania.- uśmiechnął się szeroko i podszedł do nas. Złapał moja mamę za ramię -obiad gotowy.
Podniosłam się z mamą i poszliśmy do stołu. Zasiedliśmy na tych miejscach co zawsze. Znaczy ja i Justin. Mama usiadła na przeciwko mnie.

-To było przepyszne. -powiedziała mama gdy skończyła jeść.-Dziękuję. Ale teraz będę się już zbierać do domu.
-Nie została by pani jeszcze. Teraz będziemy oglądać film.
-Będziesz mogła wybrać jaki.
-Nie na prawdę nie mogę. Mam jeszcze dużo pracy w domu.
-No trudno. -spuściłam głowę
-A odwiedzi nas pani jeszcze.
-Na pewno -mówiąc to wychodziła z domu.

Gdy tylko zniknęła za zakrętem Justin objął mnie czule.
-To co?-powiedział słodko patrząc się w moje oczy i rzucając swój zabójczy uśmiech. -Do kończymy to co zaczęliśmy?
Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi, ale jego twarz i ręka, która szybko złapała Jarry'ego wszystko mi wyjaśniły. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Staliśmy w ciszy obejmując się. W końcu z moich ust popłynął potok słów.
-Jus. Nie mogę. Przed chwilą była tu moja mama. Jak byś się czuł, gdyby to twoja mama prawie nas przyłapała? Chciał byś później to zrobić? Ja nie za bardzo. Zrozum mnie. Ona myśli, że ja jestem jeszcze dziewicą. A ty wiesz że tak nie jest już od dawna. Zaczęłam za wcześnie, ale potrzebowałam pieniędzy. Teraz tego żałuję. -spuściłam wzrok i gapiłam się bez sensu w podłogę.
-Jade. Rozumiem.-kucnął i spojrzał mi w oczy.
Jest taki kochany i słodki, że aż trudno mu odmówić. Ale to uczucie bycia przyłapanym przez własną matkę w niezręcznej sytuacji było górą. Patrzyliśmy sobie w oczy przez kilka minut nie odzywając się do sobie. Czułam się niezręcznie kiedy poczułam jego rękę na mojej twarzy. Nie wiedziałam czy coś mówić czy nie. W końcu podniosłam głowę do góry i uciekłam wzrokiem. Chłopak nie wytrzymał. Wstał i pocałował mnie namiętnie. Próbowałam się odsunąć ale nie potrafiłam. Jego ręce ... ach ... Jego ręce złapały
za moją bluzkę i zaczęły ją podnosić do góry.

-Justin. Proszę. Przestań!-zaśmiałam się cichutko.
-Wiem, że chcesz.-spojrzał na mnie.
-Moja mama była tu przed chwilą. Nie czuję się na siłach.
-Jade. Kochanie. Dzisiaj ja tu rządzę. Połóż się. Odpręż i nie myśl o niczym. Obiecuje, że ci się spodoba.

Objął mnie, poniósł i delikatnie położył na kanapie. Podniósł moją koszulkę tak, że widział mój brzuch. Nie chciałam tego i odruchowo zasłoniłam go rękoma.

-Miałaś się zrelaksować.
-Wiem, ale ...
-Ciii -położył palec na moich suchych ustach i pozwolił dokończyć zdania.-Zrelaksuj się i nic już nie mów.

Zabrał moje ręce. Nasze palce powoli splotły się w całość. Jego usta zostawiły mokre ślady w okolicach mojego pępka i stopniowo zniżały się ku okolic strzeżonych. Po kilku sekundach jednym, gwałtownym ruchem ściągnął ze mną spodnie. Zamknęłam oczy. Zrelaksowałam się. Ale i tak czułam pewien dyskomfort przez wizytę mojej matki.
Całował milimetr po milimetrze niżej zbliżając się do moich intymnych. W pewnej chwili podniósł się. Ściągnął spodnie i gwałtownie rzucił je na podłogę. Później zrób to samo z moją bluzka. Zostaliśmy w samej bieliźnie. Jus znów się na mnie położył. Nasze usta zbliżyły się do siebie. Złączyły się i stworzyły jedność.
Namiętnośc między nami była niesamowita. Co jakiś czas głośny krzyk, przekleństwo, wyszeptane czyjeś imię. Trudne złapanie oddechu. Zatrzymanie pracy serca. Ciche szepty "kocham cie" lub "to boli".
Spokojny, namiętny seks uspokoił mnie i pozwolił zapomnieć o wszystkich problemach.
Po wszystkim chłopak zaniósł mnie n górę i kazał się przespać. Myślał, że jestem zmęczona, ale tym razem to on był zmęczony. Mnie tylko wszystko bolało.

-Zostań ze mną.-otworzyłam oczy.-Proszę.-podniosłam obolałą głowę, chcąc zobaczyć jego reakcję. Chłopak bez chwili zawahania podszedł do mnie i położył się obok. Przytulił. Pocałował w głowę.
-Teraz choć spać.
Zamknęłam oczy i zasnęłam z chłopakiem.

Wszystko jest możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz