45

33 6 0
                                    

Tylko myślałam, bo obudziłam się w szpitalu. Obok mojego łóżka siedział Jus i Zayn.
-Gdzie ja jestem?-spytałam się bardzo cicho prawie że nic nie było słychać.
-Jade jesteś w szpitalu. -odezwał się Jus- straciłaś dużo krwi.
-Jest tu Luke?-ciągnęłam dalej mój wachlarz pytań.
-Nie nie ma Luka.-tym razem odezwał się Zayn.-Luke nie żyje od kilku miesięcy.
Łzy na leciały mi do oczu.
-Nie płacz. Jade przyjechałem specjalnie dla ciebie tutaj i nie chce żebyś płakała.
-Tak wiem przepraszam. Zayn zrób coś dla mnie.
-Tak? Co byś chciała?
-Zadzwoń do Charliego.
-Kto to?
-Mój kolega. Weź mój telefon i znajdź w kontaktach "Charlie".-powiedziałem ledwo co.
-Dobrze. Odpoczywaj. -powiedział Zayn i wybrał odpowiedni numer. Odczekał chwilę.
-Halo
-Z tej strony Zayn Malik przyjaciel Jade Mlike. Jade jest teraz w szpitalu i bardzo prosiła żeby pan wraz ze swoim partnerem Mikem odwiedzili ją.
-Co się jej stało?
-Miała wypadek.
-Powiedz jej że zaraz będziemy.
-Dobrze. Będziemy czekać w sali numer 12. Do widzenia.
-Tak, tak.-Rozliczył się.
-zaraz przyjadą a ty do tego czasu się prześpij. -powiedział spokojnie Zayn nachylając się nade mną. Zamknęłam oczy i chyba zasnęłam. Obudził mnie dopiero znany głos.
-Jade już jestem. Obudź się. -mówił. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam niewyraźną twarz Charliego. -Hej- powiedziałam bardzo słabo. Prawie niesłyszalnie.
-Co ci się stało? -spytał Charlie. Jego twarz była już wyraźniejsza. Uniosłam głowę. Rozejrzałam się po pokoju. Byli tam wszyscy. Justin, Zayn, Mike i Charlie.
-Możecie zostawić mnie i Charliego samych- poprosiłam.
-Poczekamy w bufecie. -powiedział Zayn wychodząc z sali.
-Wziąć ci coś?-dodał Justin.
-Nie dziękuję. Mam wszystko czego mi trzeba. -odpowiedziałam a drzwi do sali zamknęły się
-To co ci się właściwie stało.
-Jestem poważnie chora.
-Dokładniej
-Po śmierci Luka bardzo często próbuje się zabić. Lekarze chcą mnie zamknąć w ośrodku i leczyć. Nie pozwolisz im na to, prawda?
-Nie pozwolę.-schylił się nade mną i pocałował mnie w czoło.
-Obiecuje.
-Dziękuję
-A co mam zrobić żeby ci pomóc?-spytał jeszcze po chwili ciszy.
-Powiesz lekarzom że się mną zaopiekujesz i spuścisz mnie z oczu. Justin zaraz wyjedzie do domu. Później będzie jeździł po świecie i ja zostanę sama.
-A Zayn? -On też wyjeżdża- odwróciłam głowę.
-Dobrze. Nie zostawię cię. Mike też cie nie zostawi. Będziemy razem. Ty, ja Mike. Nie zostawimy cię.
-Dziękuję- zamknęłam oczy. I zasnęłam.
Nie wiem jak długo spałam ale na pewno długo. Jak się obudziłam nie było przy mnie nikogo. Było ciemno i głucho. Było strasznie. Wstałam rozejrzałam się dokładnie po pokoju. Wolno przeczesałam wzrokiem każdy kąt pomieszczenia. Zauważyłam jeszcze jedno łóżko a na nim człowieka. Podeszła do niego. Leżał tam chłopak. Przystojny chłopak. Spał. Nie chciałam go budzić dlatego wróciłam do swojego łóżka i zasnęłam. Obudziłam się już rano kiedy lekarze przyszli sprawdzić czy jestem już zdrowa i mogę wyjść. Nie chciałam jeszcze wychodzić. Udawałam że muszę jeszcze zostać. Spodobało mi się tutaj. A może bardziej zainteresował mnie ten chłopak leżący obok. Spojrzałam na sąsiednie łóżko żeby się upewnić czy to co widziałam w nocy nie było snem. Okazało się że łóżko było puste.
-Ten chłopak wróci?- spytałam się lekarza wskazując palcem na sąsiednie łóżko
-Tak- odpowiedział lekarz i uśmiechnął się szeroko. -Pojechał tylko na badania
-A co mu jest dokładnie? -dopytywałam się jak najęta.
-Przepraszam a jesteś z rodziny? -odpowiedział lekarz pytaniem. Ja tylko skłoniłam głowę i smutnym głosem odpowiedziałam
-Nie
-To nie mogę udzielić ci takiej informacji ale jestem przekonany że jak tylko chłopak wróci na salę to ci wszystko opowie. -przesłał mi jeszcze porozumiewawcze oczko, odwrócił się i wszyszedł z sali.
Położyłam się i czekałam na tego chłopaka. W końcu po kilkunastu minutach do sali weszła pielęgniarka, która pchała wózek inwalidzki z chłopakiem. Poczekałam aż wyjdzie. Później podeszłam do chłopaka.
-Hej -odezwałam się nieśmiało
-Cześć -odpowiedział chłopak równie nieśmiałym głosem jak mój. Nie przypuszczałam że taki chłopak jak on będzie taki nieśmiały.
-Jak się nazywasz?
-Jestem Benjamin Harrison ale możesz mi mówić Ben.
-Ja jestem Jade. Jade Mlike. Powiedz mi co ci się stało?
-Miałem wypadek -zaśmiał się, ponieważ wszyscy co tu trafiają mają zazwyczaj jakiś wypadek. To pytanie nie miało sensu. Zaczęłam się śmiać razem z nim. -Jakbyś nie zauważyła mam rękę w gipsie -wskazał zdrową ręką na rękę w gipsie- i głowę całą w bandarzach- wskazał na głowę i się uśmiechnął.
-Przepraszam. Chciałam wiedzieć co ci się dokładnie stało.
-Dostałem od ojca nowy motor i musiałem się przejechać.
-I co się stało dalej? -dopytywałam się o szczegóły
-Jebnąłem w drzewo -zaczął się śmiać. Chciałam zacząć śmiać się razem z nim, ale wydawało mi się to nie stosowne do sytuacji. -A tobie co się stało? Jakoś nie widzę żadnych obrażeń na tobie. -uśmiechnął się znów. Teraz tak trochę podejrzliwie. Wtedy pociągnęłam rękawy. Na moich nadgarstkach znajdowały się ślady cięć. Podniosłam ręce lekko do góry tak żeby mógł to zobaczyć. Zapadła cisza. Nikt nic się nie odzywał. Ben patrzył się na moje ręce z niedowierzaniem. Gdy zauważyłam że nie może oderwać wzroku od moich nadgarstków szybko opuściłam ręce na kolana i spuściłam rękawy.
-Co to było? -odezwał się trochę nieśmiale.
-To dlaczego tu jestem. Wstydzę się tego ale chciałeś znać prawdę. -spuściłam wzrok. Po chwili do sali weszła pielęgniarka.
-Ben masz gości- powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. -ty też Jade. -dodała. Potem wyszła a do sali weszli najpierw rodzice Bena później moja przybrana rodzina. Wstała z krzesła i pobiegłam w stronę chłopaków. Pierwszy wszedł Justin to na niego wskoczyłam.
-Tęskniłam za wami.- powiedziałam opierając brodę na jego ramieniu i patrząc się Zaynowi w oczy. Zapomniałam na chwilę że są tu jeszcze rodzice Bena i Ben. Zachowywałam się jak w domu.
-Jade. -odezwał się Zayn. -Nie jesteśmy tu sami.
-Oh- odwróciłam głowę- przepraszam- zachihotałam.
-Jade- zaczął Zayn. - wiem że nie masz siły, ale potrzebuje nowej piosenki. -złapał mnie za rękę i ładnie poprosił.
-W szufladzie jest zeszyt. -pokazałam - wyciągnij go i zobacz co jest w środku.-zrobił tak jak prosiłam. -Pasuje czy trzeba coś dodać, ulepszyć? -spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Nie jest super, ale mam pomysł na coś nowego.-Zabraliśmy się do pracy. Po kilku minutach przyszedł lekarz. Chciał zabrać mnie na ostatnie badanie. Kolejną rozmowę z psychologiem.

Wszystko jest możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz