- Idź po płatki, Zayn. Ja wezmę jakieś owoce i inne to zielone. - mówi Louis, śmiejąc się cicho.
- Oczywiście, przyjacielu. - wychodzę z alejki z mrożonkami i szukam odpowiedniego działu. Jakieś dziesięć minut zajmuje mi dotarcie tam. Szukam ulubionych płatków Louisa, które są zdecydowanie za wysoko, nawet na mnie. Staję na palcach próbując ściągnąć paczkę. Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Wkładam rękę do kieszeni wyciągając urządzenie i odblokowując ekran.
13:06
Nieznajomy: Aw, nie umiesz dosięgnąć płatków. Jesteś uroczy, kochanie.
13:07
Ja: Spierdalaj, człowieku, okej?! Przestań mnie śledzić, obserwować i wszystkie te gówna, które robisz!
Wysyłam zdenerwowany wiadomość i znowu staję na palcach. Czuję czyjąś obecność za moimi plecami i już po chwili widzę rękę, która ściąga te płatki.
- Jesteś zdecydowanie za bardzo pyskaty, kochanie. - słyszę głos przy moim uchu i aż przechodzą mnie ciarki. Odwracam się gwałtownie, uderzając plecami o półki. - Nie bój się. Nic Ci nie zrobię, jeszcze.
- Kurwa, po prostu się odwal psychopato, czaisz?!
- Uważaj na słowa. - łapie mnie mocno za szczenkę. - Możesz ich żałować. - podaje mi paczkę płatków. - Niedługo się spotkamy, kocie. -mówi na odchodne i znika w innej alejce.
Kurwa.
*
Serdecznie dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. <3
Mogę i tutaj na nie liczyć? ♥