Rozdział 3

188 15 11
                                    

Weszłam do kamiennego domu. Minęłam jadalnie w której znajdowało się parę drewnianych  ozdobionych ładnymi wzorkami krzeseł, jeden duży stół, lodówka i szafki. Następnie minęłam drzwi prowadzące do łazienki  i wreszcie moim oczom ukazały się drzwi do mojego królestwa. Kolory ścian były dobrane do mojego gustu; czerń wchodziła w krwisty odcień, który wylewał się, aż po sufit podkreślając tym samym dolne ściany. Pod oknem stało jednoosobowe, drewniane łóżko z czarną pościelą, obok niego widniała potężna, dwudrzwiowa, rozsuwana,  dębowa szafa z dużym lustrem. Potem była mała biblioteczka składająca się ogółem z kryminałów. Biurko z moimi prywatnymi papierami, pióro i takie tam rzeczy. Trzy półki wiszące na ścianę, które były podstawą wszelakich drobiazgów na przykład z misji (ząb potwora, albo również jakieś pamiątki). Na środku pokoju na suficie wisiał duży i okazały żyrandol ze świecami. Pokój jak pokój, ale to by nie było w moim stylu. Mianowicie pod czerwonym dywanem była zapadnia, gdzie w tajemniczym pokoju znajdowały się moje cenne skarby. 

 Podeszłam do szafy, przesunęłam drzwi w bok. Wyjęłam czystą bieliznę jak i też ubrania. W mojej garderobie musiał panować porządek. Nie wiem czy mogę o sobie powiedzieć, że jestem perfekcjonistką, po prostu w szafie muszę mieć porządek i każde odzienie musi mieć swój rząd i półkę. Moja garderoba składała się przeważnie z czarnych ubrań, zdarzały się też szare, a jeśli było coś białego to byłby cud. Lubię ciemne kolory. Popatrzyłam na zegarek.

- No nie! Mam jeszcze 2 minuty - zaśmiałam się sama do siebie, choć w głowie narastało mi pytanie czy w tych nerwach Eredina dokładać mu jeszcze spóźnienie i pogarszać sytuację.

W szybkim tempie poszłam do łazienki. To miejsce było jak świątynia spokoju dla mej codziennie potarganej duszy. Zacznę od rzeczy na najniższej półce, czyli : Blaty w, których była wbudowana umywalka, a koło niej pełno świec. Nad nimi było okrągłe, duże lustro. W rogu koło okna była kabina prysznicowa z hydromasażem! Następnie koło drzwi stała toaleta i co najważniejsze metr od kabiny stało jacuzzi. To był najlepszy pomysł jaki został zrealizowany w moim życiu! Każda chwila tam spędzona była jak spełnienie marzeń. Nie dość, że była duża w stanie zmieścić grupkę osób, dla mnie była idealna. Zasłoniłam okno roletą i zapalając kilka świec zdjęłam z siebie brudne ubrania i bieliznę, wrzucając wszystko do wiklinowego  kosza na brudną bieliznę.

- Za dziesięć punktów! - szepnęłam.

Rozsunęłam drzwi do kabiny prysznicowej, po czym szczelnie je zasuwając puściłam na siebie pierwsze ciepłe kropelki wody. Spojrzałam w dół na brud, który spływał do kanału, po czym lekko się skrzywiłam. Nalałam na rękę żel, po czym rozmasowałam go na całym ciele. To jest takie nieprzyjemne jak na rozgrzane ciało dajesz coś zimnego - otrzepało mnie z zimna. Po skończonej czynności wyszłam na płytki, gdzie od razu zrobiła się mokra kałuża. Wytarłam się ręcznikiem i włożyłam na siebie bieliznę,  szary top, białe skarpetki, tego samego koloru rurki i czarne trampki. A co tam! Raz kozie śmierć, czy coś. Rozpuściłam czarne, proste włosy. Pstryknęłam się kilka razy perfumami i pomaszerowałam do kuchni. Jak to ma być moja ostatnia noc w życiu, bo na to się zapowiada to chce odejść z przytupem i być zapamiętana jako Eris, która pierwszy raz założyła na siebie coś białego. To było naprawdę święto. Wzięłam z koszyka na owoce jabłko do buzi i wybiegłam z domu. Zamknęłam drzwi i poszłam szybkim krokiem do pałacu Eredina. 

Co on sobie wyobrażał? 5 minut? Jego pałac jest prawie 10 minut drogi od mojego domu!  Muszę przejść przez miasto i następnie alejkami, które przyśpieszą moją drogę. Wbiegłam do centrum miasta, które nawet o tej porze tętniło życiem. Piękne fontanny, zdobienia na murach, latarnie i świetliki. To miejsce było piękne. Elfy spacerowały, lub przemieszczały się w celu załatwienia swoich spraw po mieście. Przechodząc koło ludzi zauważyłam parę, która trzymając się za rękę z uśmiechami na twarzach żwawo szła w swoim kierunku. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Małe dzieci biegały nie patrząc na innych, bawiły się w te swoje gry. Aż miło było popatrzeć na ten wiecznie żyjący świat. Przestałam podziwiać piękne budowle i rzeźby, po czym truchtem skierowałam się do pałacu. Był ogromny. Byłam tu zaledwie kilka razy, iż dobre 2 lata spędziłam poza domem na misjach. Przed bramą stali straże, nieruchomi, patrzący się w pustkę przed siebie i dzierżący w prawych dłoniach wysokie kosy, a może tylko to przypominały, a miały całkiem inne zakończenie? W sumie było mi już całkiem obojętne co tam sobie trzymają. Podeszłam do jednego i zapytałam:

Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz