Przede mną ukazał się dom. Weszłam szybko do środka i skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym przebierając się w piżamę pobiegłam do sypialni. Od dłuższego czasu pragnęłam zanurzyć się pod ciepłą kołdrą i odpłynąć do krainy Morfeusza. Jednak przed snem zawsze lubiłam pogrążyć się w marzeniach czy planach na przyszłość. Nabrałam chęci zmienienia czegoś w moim życiu. Wstałam z łóżka i wzięłam z półki książkę pt. " Ziemia ". Zawsze ta planeta mnie ciekawiła. Była na niej najbardziej rozwinięta technologia w całej galaktyce. Tą myśl podsunęła mi ta ciągła nadopiekuńczość Eredina. Gdy wyjeżdżałam na misję to coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy. Może czas zapomnieć o tym co było i zacząć myśleć o tym co będzie.
Za dużo w tej książce nie było napisane o Ziemi. Jakieś plemienia, wojny, spory i znowu wojny. Możliwe że spojrzałam na to ze złej strony. Trzeba spojrzeć na pozytywne aspekty. Lasy, góry, morza, zwierzęta, ludzie. Żadnej magii. Ż a d n e j m a g i i - powtórzyłam w myślach. Parlament, rząd, prezydent. Wyglądało to na dobrze uporządkowane społeczeństwo. Lepiej myśleć w kolorowych barwach niż wiecznie żyć w smutku. Hipisi? A cóż to takiego.
Poświęciłam kilka dobrych godzin na studiowanie tej ciekawej planetki. Wygląda w tej książce dosyć osobliwie.
- Hmm zapowiada się ciekawie - pomyślałam w duchu.
Zaczęłam bardziej pogrążać się w książce, odkrywając coraz bardziej ciekawsze zwyczaje na Ziemi. Tak upłynęło mi parę godzin i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
Otworzyłam powoli oczy. Przyswoiłam sobie wiadomość, że już prawie piąta nad ranem. Wstałam jak poparzona z łóżka i biegnąc do łazienki myślałam o tym co mogę sobie zabrać na drogę. Już na zawsze. Ubrałam się w szybkim tempie i przemyłam twarz lodowatą wodą co mi bardzo pomogło ożyć. Wzięłam torbę z szafy i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Spakowałam zdjęcia rodziców, kilka małych sztyletów i oczywiście pieniądze. Po co mi tam pieniądze skoro tam jest wszystko inne? Otóż mam pewien plan, ale muszę się streszczać. W pośpiechu wzięłam kartkę i pióro, po czym zostawiłam wiadomość:
Zaczynam żyć.
Nie szukaj mnie.
Wpadłam do łazienki i wzięłam najpotrzebniejsze kosmetyki, jak to dziewczyna. Założyłam sobie torbę na ramię, po czym skierowałam się do wyjścia. Zagwizdałam ile sił w płucach, po czym pod moje drzwi przycwałowała Capi. Podeszłam do niej i lekko pogładziłam ją po szyi.
- Ruszamy mała - wyszeptałam. Wskoczyłam na grzbiet, po czym galopem pognaliśmy na wschód.
Po piętnastu minutach pojawiła się przed nami mała osada. Na ulicach było pusto, prócz jednego straganu do, którego właśnie zmierzałam.
- Witam Eris! Czym mogę służyć? - zapytał uśmiechnięty staruszek.
- Witaj Kazalu, potrzebuję Tomonidy - wyszeptałam.
Zrobił do mnie zdziwioną minę.
- To jest bardzo rzadki eliksir, nie wiem czy będę go posiadał - powiedział, po czym się obrócił i zaczął szperać do półkach.
- A co jakaś dalsza podróż na Ziemię? - powiedział nie wystawiając nosa zza lady.
- Tak.
- Masz szczęście panienko. Akurat tydzień temu przeprowadziłem wymianę z tajemniczym paniczem i posiadłem ten niezwykły eliksir - pokazał mi małą fiolkę z czerwoną zawartością.
- Ratuje mi pan życie - odetchnęłam z uśmiechem.
- Może on jest tak rzadko spotykany przez to, że nikt nie chce odwiedzać Ziemi, a może dlatego, że na tej planecie jest bariera chroniąca przed atakami szczególnie magią - zakłopotał się.
- Nie ważne. Ile płacę? - wyciągnęłam sakwę z dukatami.
- To prezent ode mnie - uśmiechnął się starzec, wręczając mi fiolkę.
- A to ode mnie - wręczyłam mu wszystkie dukaty, a następnie siodło Capi i wszystko co miała na sobie.
- A to czemu? - zapytał.
- Po co mi to skoro już tu mnie nigdy nie będzie? - uśmiechnęłam się.
- Ohoho odważna jesteś.
- Tylko ani słowa, że byłam u Ciebie i kupowałam ten eliksir, dobrze? - zapytałam poważnie, chowając nabytek do plecaka.
- Masz moje słowo i dziękuję Ci za te dary. Miłej podróży - pomachał mi.
Podeszłam do Capi.
- Od dziś jesteś wolna jak wiatr - przytuliłam się do klaczy i zdjęłam jej ekwipunek.
- Leć! - klepnęłam ją w zad, na co poderwała się do biegu w nieznane jej dotąd ścieżki.
Wyciągnęłam fiolkę, po czym duszkiem wypiłam zawartość. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nie umiem określić czasu i miejsca gdzie się znalazłam. Ból w głowie pulsował niemiłosiernie. Dlaczego nic nie powiedział o skutkach ubocznych!? Klęłam w myślach. Nadal nic nie widziałam, była tylko głęboka ciemność i ból rozsadzający mi czaszkę.
CZYTASZ
Czarna Krew - Nowe Życie TOM II ✓
Kinh dịKsiążka opowiada o losach bohaterki, która jest już zmęczona codziennością i szarością swojego świata. Za pomocą kryształu teleportuje się na Ziemię. Zaczyna żyć od nowa. ~~~~~~~~ Budzi się w obcym łóżku, w obcym domu, w obcym świecie. Próbuje odnal...