~~ Rozdział 44 ~~

58 6 25
                                    

Weszliśmy do łazienki. Do bardzo gustownej łazienki. Finstock otworzył jakaś szafkę na ścianie z, której wyciągnął kilka bandaży i wodę utlenioną. Usiadłam na rogu ogromnej wanny wbudowanej w kąt pomieszczenia.

- Nie chciałam pana, aż tak poturbować. Nie wiem dlaczego nie mogłam tego kontrolować - spuściłam wzrok.

- Ty mnie tylko drasnęłaś, lepiej popatrz na swoje udo - wskazał palcem na krwawiącą ranę. 

- Ja się za chwile zregeneruje - popatrzyłam na jego rękę, która była już w gotowości dotknięcia mojej rany

- Chyba zgłupiałaś! Wiesz dokładnie, że...

- Tak wiem! - przerwałam mu.

- Nie zachowuj się jak dziecko, Graper - sarknął i bez uprzedzenia przełożył mi do rany gazę z wodą utlenioną.

Syknęłam, ale po chwili zauważyłam lekki uśmiech na jego twarzy.

- Widzę, że bawi pana ludzkie cierpienie - syknęłam. 

- Nie, Graper. Przypomniało mi się coś zabawnego. 

- Pan i humor? A to ciekawe.

- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz - kończył bandażować mi ranę.

- W pewnych kwestiach nie rozumiem pana - oczekiwałam na szybką odpowiedź.

- Ja też nie zdążyłem jeszcze pojąć twojego rozumowania.

- Przeszłość. Uświadomił mi tylko pan to, że nie ma czegoś takiego jak prawdziwa miłość.

- Owszem, jest - zmarszczył brwi.

- Przecież pan się nawet w nikim NIGDY nie zakochał - specjalnie podkreśliłam zaprzeczające słowo.

- Jeżeli chcesz rozmawiać na takie tematy to nie ze mną - warknął.

- To na jakie tematy MOGĘ z panem rozmawiać? - zdenerwowałam się.

- Na takie z relacji nauczyciel - uczeń.

- Aha - i w tej chwili przypomniałam sobie o czymś, co dawno powinnam była już zrobić.

- Czy mogę jeszcze do pana wpaść jako uczennica za półtorej godzinki? - spytałam szybko.

- Aaa! Randka z tym Likner'em? - zaśmiał się.

- Może sobie pan dać z tym spokój? Powiedziałam raz, że z nim nie jestem! Jest pan zazdrosny?! Nie wypada, żeby nauczyciel pytał o takie rzeczy uczennicę.

Odpowiedzią było parsknięcie pełne pogardy.

- Muszę coś załatwić, przepraszam - ubrałam szybko kurtkę i buty, po czym pobiegłam w dobrze znanym mi kierunku.

Nie chciałam tam iść. Nie chciałam. Ale musiałam, może da się jeszcze jakoś uratować moja mamę?

Po kilkunastu minutach dotarłam do budynku. Otworzyłam ogromne drzwi, po czym dyskretnie zajrzałam do środka. Przy recepcji siedział Rowan i patrzył się w ekran monitora. Stanęłam koło blatu. Gdy po kilku sekundach nie było znaku życia, głośno chrząknęłam. Chłopak wstał i podszedł do mnie.

- Nikt cię nie śledził? - prześwidrował mnie przenikliwym spojrzeniem.

- Nie.

Posłał mi spojrzenie proszące o potwierdzenie odpowiedzi na jego pytanie.

- Nikogo nie wyczułam - odparłam zażenowana.

- Ruszaj się - warknął i obróciwszy się na pięcie skierował się w głąb korytarza.

Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz