~~ Rozdział 43 ~~

73 6 12
                                    

- Oby nie taką co pan  - jęknęłam do siebie.

- Pardon!? - posłał mi mordercze spojrzenie.

- A jak mam się tego dowiedzieć? Jak mam kontrolować moją formę? - zasypałam go górą pytań.

- Każdy... - przerwałam mu.

- Niech zgadnę. Każdy musi to sam w sobie odkryć - zmarszczyłam brwi.

Finstock się cicho zaśmiał. ZAŚMIAŁ! 

Otworzyłam szeroko oczy.

- Z czego się pan śmieje? - zirytowałam się.

-Z twojej... - nie dokończył zdania, gdyż stanął drętwo w miejscu, po czym obrócił się do okna.

- Co się dzieje? - szepnęłam.

- Nic - jakby wrócił do życia i wygodnie usiadł na sofie.

Jego zachowanie było czasem podejrzane. Bardzo podejrzane.

- Zamierzasz tu u mnie siedzieć do rana, czy ruszysz się z tego miejsca, by przetestować twoją siłę? - odłożył kubek na stoliczek i powoli wstał.

- Tak!- zawołałam radośnie i poderwałam się z fotela.

- Chodź - skierował się do jakich drzwi koło schodów, po czym je otworzył i zniknął w mroku.

Były tam schody, które prowadziły z dół, bodajże do piwnicy. Powoli schodziłam w dół, gdzie powoli dostrzegałam światło. Po chwili przede mną ukazał się fascynujący widok. Worek treningowy! Ciężarki! I wiele innych rzeczy do ćwiczeń! Mój świat! Tylko szkoda, że tu nie ma żadnych broni.

- Trenujesz judo? - zapytał podchodząc do jednej z kilku szafek.

- Nie - przechadzałam się po dużym pomieszczeniu.

Nagle profesor zaatakował mnie od tyłu i przycisnął do ściany. Zrozumiałam, że to jest wyzwanie. Dałam mu prosto w twarz moim prawym łokciem, tym samym oswobadzając się z jego rąk. Jednak zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch, ten podciął mnie i z hukiem wylądowałam na ziemi. Nie dawałam tak szybko za wygraną. Momentalnie podniosłam się i z furią podbiegłam na niego cały czas próbując go trafić pięściami. Nieźle sobie radził, odpierał moje ruchy w zaskakująco szybkim tempie. Tym razem postanowiłam użyć również nóg i z całej siły kopnęłam go w krocze, potem wykorzystując chwilę zasadziłam mu pięścią w nos. Gdy Finstock podniósł się z ziemi z jego nosa lała się krew. Szybkim ruchem wytarł sobie rękawem czerwoną maź i ruszył w moim kierunku. Z jego palców u rąk wydłużyły się wilcze szpony. Zrobiłam to samo. Czyli teraz poziom wyżej? Nie ma sprawy. Nie mam pojęcia dlaczego on to robi, ale chyba widać, że ma w tym jakichś cel. Z każdą chwilą słabłam unikając jego szponów, które były coraz bliżej wbicia się w moje ciało. Za sobą poczułam, że opieram się o jakiś stolik i nie mam drogi ucieczki. Podparłam się rękami i podskakując w powietrze odepchnęłam nogami profesora, który lekko się zachwiał. Zaryczałam i zabłysłam czerwonymi oczami. Wiedziałam, że nie da mi spokoju, gdy któreś z nas nie wygra. Zobaczyłam w jego oczach nutkę niepokoju. A może mi się wydawało? Pochylając się drasnęłam go pazurami w udo. Nawet nie zasyczał! Jak on to robi!? Popatrzył się na mnie z żałością i uderzył mnie w bok z, którego zaczęła się sączyć krew. Lekko się schyliłam, lecz wiedziałam, że w tej chwili nie mogę myśleć o bólu. Gdy przeciwnik zmierzał w moją stronę z całej siły uderzyłam go pięścią z klatkę piersiową, tym samym wbijając swoje pazury. Zaczęłam nim kręcić w jego ciele. Czułam, jak jego ciało próbowało się zregenerować, ale nie mogło. Profesor z całej siły uderzył swoją głową w moją, tylko, że jemu nic się nie stało, a ja już dawno leżałam na podłodze. Wydałam z siebie ogromny ryk, którego nie planowałam. Moje ciało samo zareagowało? Poczułam się jakoś dziwnie. Nadzwyczaj dziwnie. Nie wiem kiedy wstałam i podbiegłam do Finstocka, zadając mu przy tym bolesny cios w kark. Gdy mężczyzna upadł moje oczy wróciły do normalnego koloru. Zdałam sobie sprawę, ze przez dobra chwilę przeciwnik nie wstaje z podłogi. Może to był podstęp? Delikatnie wzięłam do ręki jakąś miotłę, która była oparta o ścianę za drzwiami i trąciłam go nią kilka razy. Żadnej reakcji. Jedynie miał otwarte oczy i lekko drgał. 

- Nic panu nie jest? - klęknęłam przy ni m i obróciłam go na plecy. 

- Gr...a....rep...re... - seplenił i nie mógł wypowiedzieć żadnego zdania, jakby był pijany.

- Cii... Niech pan już nic nie mówi. Nie wiem co panu jest i muszę zadzwonić po karetkę - wyciągnęłam telefon.

Koło mnie usłyszałam pomrukiwania.

- Co się dzieje? - popatrzyłam się na niego - Nie chce pan, żebym zadzwoniła?

Zaczął szybko mrugać oczami, co oznaczało w jego teraźniejszym "języku" " już nie żyjesz".

Po pół godzinie siedzenia przy drętwym profesorze, zauważyłam, że powoli zaczyna ruszać jednym palcem u ręki.

- Da pan rade! Niech pan pomyśli, że może się ruszać, czy coś! - krzyknęłam uradowana.

Nie mam pojęcia jak to się stało, czy to moja rada pomogła, czy przez przypadek powoli zaczął ruszać nogą. Jedną, a następnie drugą. Pomogłam mu wstać.

- Co ty mi zrobiłaś?! - ryknął.

- A było tak cicho - mruknęłam.

- Byłem sparaliżowany chyba przez godzinę, czy nie więcej! Wilkołaki nie mają takiej umiejętności! - chwycił się za krwawiące udo.

- Właśnie w tym problem, że to nie ja pana zaatakowałam, tylko jakby... moje ciało się na pana rzuciło. Nie czułam się wtedy jak prawdziwy wilkołak. Zaczęłam widzieć w innych odcieniach i miałam jeszcze bardziej wyczulone zmysły. Słyszałam samochody, które trąbiły na ulicy, słyszałam głos jakiejś kobiety, która śpiewała kołysankę dziecku - wpatrzyłam się w ścianę.

- To dziwne - zacisnął oczy.

- Coś pana boli? - podeszłam do niego.

- No nie wiem, może rany zadane przez Alfę?! Wiesz, że goją się dwa razy wolniej niż od normalnego Bety?!

- To po co mnie pan atakował?!

- Bo chciałem zobaczyć, czy potrafisz się bronić i byłem ciekawy jaką formę przybierzesz - syknął.

- Nie przybiera się innej formy od tak!

- Chyba właśnie to zrobiłaś - wskazał mi palcem na ciągnącą się, przeźroczystą substancję, która kapała ze stołu na podłogę.

- Co to jest?! - podeszłam do stołu.

- NIE DOTYKAJ! - ryknął, na co się momentalnie zatrzymałam.

- Chodźmy do łazienki po bandaże, a potem się dowiemy kim naprawdę jesteś.

Dlaczego w jego ustach to zdanie brzmiało groźnie? Czy on coś wie?


Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz