~~ Rozdział 40 ~~

83 6 3
                                    

Za kilka minut powinnam być na miejscu. Minęłam kilka klubów i zakładów bukmacherskich. Co chwile przechodziłam koło grupek osób, które popijały piwo i śmiali się w głos. Popatrzyłam na ekran i wskazywało na to, że byłam już na miejscu. Stanęłam koło latarni na drugiej stronie ulicy i gdy ktoś przechodził koło kasyna, chowałam się za maską. Tak naprawdę nie wiedziałam czego się mam spodziewać. Ten pracownik miał tu przyjść o drugiej w nocy? Coś tutaj nie pasowało. Ja to czułam. Oczy mi się zamykały, ale dzielnie walczyłam z bezsennością. Może jest jakimś narkomanem? Dużo teorii krążyło mi po głowie. Może po prostu chce jakąś działkę, a ja się niepotrzebnie wtrącam? 

W końcu ujrzałam jakąś podejrzaną, zakapturzoną sylwetkę mężczyzny. Wyjął z kieszeni papierosa, po czym zapalił go. Biały dym unosił się do góry, a następnie znikał rozwiewany zimnym wiatrem. Nagle zerwał się silny wiatr i ściągnął mu kaptur z głowy. Teraz dokładnie mogłam rozpoznać tego człowieka. Szybko założył kaptur i rozglądnął się wokoło. Po kilku minutach przyjechała jakaś furgonetka i wysiadł z niej jakiś ciemnoskóry. Rozglądnął się dookoła i podszedł do pracownika.

- Masz? - dresiarz spojrzał w stronę pracownika.

- Mam, a ty masz? - szepnął w jego stronę.

Ciemnoskóry pokazał mu kartkę. Mężczyzna wziął kartkę do ręki, po czym dokładnie przeglądnął. Wsadził rękę do kieszeni kurtki i wyciągnął z niej plik banknotów.

- Miło się z tobą robi interesy - odebrał zapłatę i podszedł do furgonetki.

Pracownik schował kartkę do kieszeni i jeszcze raz rozglądając się dookoła wyrzucił papierosa do śniegu i odszedł w swoją stronę. Gdy furgonetka odjechała ruszyłam tropem tajemniczego mężczyzny. Szedł szybkim i zdecydowanym krokiem. Byłam kilka metrów od niego, co chwile chowając się za jakimś koszem, czy słupem. Gdy skręcił za róg postanowiłam pobiec, by go nie zgubić. Szukałam mojego celu i zobaczyłam jak przemieszcza się schodami w górę do świątyni. Podążyłam za nim. Gdy byłam wystarczająco blisko dużych, żelaznych drzwi, usłyszałam hałas tłuczonego szkła i zrozumiałam, że próbuje się włamać. Kościół był ogromny i byłam bardzo zdziwiona, że nie ma tu żadnego alarmu, ani kamer. Weszłam do środka przez rozbity otwór w szklanych drzwiach. Postać zapaliła latarkę i zmierzała środkiem po czerwonym dywanie, ku ołtarzowi. Wnętrze kościoła było bardzo bogato ozdobione. Jasna, marmurowa posadzka, drewniane długie ławki i białe ściany z pięknymi dużymi obrazami świętych. Stacje i wielki pięknie oświetlony,  obraz Maryi w rogu. Ale najbardziej zachwycał ołtarz. Na ścianie duży witraż z Jezusem pasącym baranki. Jak na budynek bez zaświeconych świateł w nocy było tu bardzo jasno.

Przykucnęłam za ławką i bacznie obserwowałam każdy ruch włamywacza. Przestąpił próg przed tabernakulum i nawet nie uklęknął, a następnie jakimś narzędziem wybił kłódkę w specjalnym schowku na kielichy. Wyciągnął kilka złotych przedmiotów i schował je to torby. Do torby? Przecież on nie miał żadnej torby! Postanowiłam zadziałać. Zaczęłam biec na palcach i rzuciłam się od tyłu na pracownika. Ten padł na ziemie, a kielichy razem z nim. Próbowałam chwycić jego ręce i skrzyżować je na plecach, tym samym unieruchamiając jego jakiekolwiek ruchy. Niestety nie wiem jakim cudem, chwycił jeden kielich i lekko się odwracając uderzył mnie w twarz. To był bardzo mocny cios. Splunęłam krwią na posadzkę i przemieniłam się w wilkołaka. Gy zobaczył, że jestem dziewczyną, a co gorsza wilkołakiem ze zdziwienia przeszedł w krzyk. Chwyciłam go za bluzę jedną ręką i podniosłam w powietrzu. Zaczął się wiercić i spostrzegłam, że jest to nastolatek, może młodszy ode mnie o kilka lat. Byłam zła na siebie, że zgubiłam swój cel, który mógł mnie doprowadzić do ważnych poszlak. Cisnęłam nim ze wściekłości w wielką kolumnę, która podpierała dach kościoła. Ten wbił się w nią z hukiem i zjechał na posadzkę. Ledwo co mógł się ruszać. Podeszłam do niego lekko dysząc. Wystawiłam kły i jedną ręką podniosłam go, na przeciwko mojej twarzy. Widziałam, że po jego przerażonej twarzy spływały krople potu. Odchylił twarz do tyłu, by nie patrzeć na moją zdeformowaną gębę. 

Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz