~~ Rozdział 30 ~~

58 6 1
                                    

Zmrużyłam oczy i nagle zmorzył mnie sen. Byłam pewna, że usnęłam tylko na chwilkę i gdy po przebudzeniu spojrzałam na komórkę była za dwie minuty północ. Odruchowo spojrzałam w bok. Nikogo nie było. Nerwowo odwróciłam się do tyłu, ale i tam nikogo nie zastałam. Natychmiast wyszłam na z samochodu i zauważyłam, że stoję przed posiadłością profesora. Powoli zaczynało robić się jasno. Jak strzała wbiegłam do jego domu i węchem starałam się wyczuć gdzie jest. Otworzyłam drzwi i wparowałam do środka. Finstock siedział w swoim fotelu i czytał jakąś książkę.

- Dlaczego mnie pan zostawił?! - przełknęłam ślinę i próbowałam uregulować swój przyśpieszony oddech.

- Zasnęłaś i nie chciałem cię budzić, Graper - przerzucił następną stronę.

- Przecież mogłam tam zginąć! - stanęłam przed nim.

- A jednak żyjesz - nie wystawiał nosa spoza książki. 

Już miałam mu coś powiedzieć, gdy nagle wstał, odłożył książkę i w ułamku sekundy zgiął się w pół i jęknął.

- Profesorze? Wszystko w porządku?

- Tak - mruknął, starając się nie budzić podejrzeń swoim łamiącym się głosem.

- Nie wierzę panu. Strasznie się pan poci.

Dotknęłam jego ramienia, po czym zaskomlał i jeszcze gorzej zgiął się pół. Kiedy paroksyzm minął profesor leżał na podłodze. Złapał się kolumny łóżka i zaczął powoli podnosić. Chyba całkowicie o mnie zapomniał przez te minuty, które wydawały się być godzinami. Złapałam go za lewy łokieć i pomogłam mu. Próbował się wyrywać, ale go mocno trzymałam.

- Niech pan przestanie zachowywać się jak dziecko - warknęłam wściekle - Dobrze wiem o tym, że ma pan napady bólu. Nie jestem ślepa.

- Graper, to ty tutaj masz problemy. Nie ja.

- Zamknie się pan w końcu?!

- Jak ty się go mnie zwracasz?!

- Tak, jak pan na to zasługuje! A teraz niech się pan położy, albo zmuszę pana do tego!

- Chciałbym to zobaczyć - zachichotał złośliwie.

Spojrzałam na niego ponuro i popchnęłam go na łóżko. Był zbyt słaby, by złapać równowagę i upadł plecami na miękki materac. Próbował usiąść, ale usiadłam na nim okrakiem i przygwoździłam jego ramiona do podłoża. Jego plecy nie były w odpowiednim stanie do zrzucenia mnie z niego.

- Teraz będzie pan leżał spokojnie?

W tym momencie otworzyły się drzwi i wszedł przez nie jakiś wysoki, czarnowłosy mężczyzna.

- Słuchaj, Nat, czy kiedyyyyy... - wybałuszył oczy na nietypową sytuację jaką zastał, po czym powiedział wesoło - Widzę, że przeszkadzam. Wrócę później. Bawcie się dobrze.

Zrobiłam się czerwona i spojrzałam na niego zszokowana.

- Co się tak na mnie gapisz? Mój brat właśnie wyszedł przekonany, że próbujesz mnie zgwałcić.

- Jakby ktokolwiek miał na to ochotę. Poza tym gdyby tak sądził, to wątpię by zostawił pana w moich rękach. Bo przecież pan jest taki bezsilny, niewinny i delikatny, co?

- Graper, złaź ze mnie!

- A będzie pan leżał?

- Nie! Będę robił to, na co mam ochotę! A w tej chwili mam ochotę usiąść!

- Cóż. Mnie jest tutaj całkiem wygodnie, więc po prostu poczekamy, aż pańskie plecy poczują się lepiej i zrzuci mnie pan na podłogę. Wtedy będę pewna, że może pan usiąść.

Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz