~~ Rozdział 38 ~~

76 6 25
                                    

- Boże - zirytowany popchnął mnie i pierwszy wszedł do środka.

Było to bardzo małe pomieszczenie z dwoma małymi łóżkami stojącymi naprzeciwko siebie. Centralnie przed nami było okno z kratami. Ściany i podłoga były białe i gdzieniegdzie ozdabiały je jakieś napisy i bazgroły pacjentów. Przy łóżku klęczała jakaś dziewczyna ubrana w białą sukienkę, aż do kostek. Miała złożone ręce do modlitwy i patrzyła się w pustą ścianę. Nawet nie obróciła się do nas, gdy usłyszała zamykane drzwi. Włosy miała krótkie, może tylko do 8 centymetrów od głowy. 

Finstock chrząknął, ale to nadal nie zwracało jej uwagi. Postanowiłam do niej podejść, ale profesor chwycił mnie za rękę.

- Bądź ostrożna - szepnął - Może być nieobliczalna.

- Ojciec się znalazł - prychnęłam i wyrwałam się z jego uścisku.

Kucnęłam koło dziewczyny, która w dalszym ciągu obserwowała białą ścianę.

- Cornelia?

Kilka sekund minęło zanim powoli obróciła głowę w moją stronę. Jej jakby nieobecne i duże oczy wyglądały na przestraszone. Cerę miała bladą, a usta prawie sine.

- Jestem Eris, a to Nataniel - pokazałam palcem kolejno na siebie, a potem na profesora.

Dziewczyna wodziła wzrokiem za moim palcem i gdy spojrzała na Finstock'a zaczęła głośno dyszeć, a jej oczy nabrały jeszcze bardziej okrągłego kształtu.

- Nie, nie, nie, nie, nie - dyszała coraz bardziej. Jej głos był bardzo cichy i każde słowo wypowiadała szybko. Chwyciła mnie za rękę i mocno ścisnęła.

- Niech pan stąd wyjdzie - szepnęłam.

- Zwariowałaś?! Nie zamierzam cię zostawić z tą wariatką - prychnął.

Gdy Cornelia usłyszała jego głos zaczęła panikować. Weszła na łóżko i wcisnęła się w kąt ściany, podsuwając sobie kolana pod brodę. Zaczęła się kołysać i krzyczeć.

- To on, on, to on, TO ON, ON - powtarzała coraz głośniej, a małe kropelki łez zaczęły lecieć jej po twarzy. Tego było za wiele. Nie mogłam patrzeć na cierpienie tej dziewczyny. Podeszłam do profesora.

- Niech pan stąd wyjdzie - wysyczałam przez zęby.

- Nie ruszę się stąd bez ciebie, kretynko - mruknął.

- Nie widzi pan, że ona się pana boi?! - zdenerwowałam się.

Bez słowa wyszedł trzaskając drzwiami. Nie podejrzewałam, że pójdzie tak szybko. Natychmiast podbiegłam do skulonej i zapłakanej dziewczyny.

- Już dobrze, on wyszedł i nigdy tu już nie wróci. Jesteś bezpieczna - pogłaskałam ją po głowie. Próbowałam mówić jak najczulszym głosem. 

Cornelia podniosła powoli głowę, która cała się trzęsła.

- Ciii już dobrze - otarłam jej palcem łezkę.

- Nic nie jest dobrze - szepnęła lekko się uspokajając.

- Coś cię boli? 

Pokręciła przecząco głową.

- To co się dzieje?

Cornelia wbiła nieprzytomnie wzrok w kołdrę. Wiedziałam, że nie dostanę odpowiedzi na to pytanie, więc zaczęłam inny temat.

- Wiem o tym, że jesteś Banshee - usiadłam na łóżku po turecku, naprzeciwko niej.

- Nie, nie - powiedziała przeciągle.

Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz