~~ Rozdział 42 ~~

71 6 7
                                    

Jeden z uczniów podszedł do magnetofonu na biurku i włączył jakąś kolędę. Przy stole utworzyła się kolejka po opłatki, które leżały w sianku na białym obrusie. Gdy dotarłam do sianka, chwyciłam dwa opłatki i wycofując się podałam jednego Ithanowi. Stanęliśmy gdzieś w kącie klasy, z dala od wszystkich uczniów i co najważniejsze od Finstock'a. Ithan wyciągnął rękę z opłatkiem w moją stronę i popatrzył się w moje oczy.

- Życzę Ci wszystkiego najlepszego, dużo szczęścia, spełnienia marzeń i najskrytszych snów. Żebyś znalazła jakiegoś fajnego chłopaka... - wziął wdech - Żebyś zawsze była uśmiechnięta, a co najważniejsze była sobą - urwałam kawałek jego opłatka i się uśmiechnęłam.

- Z kolei ja życzę Ci sukcesów w nauce, sukcesów w swojej drużynie Lacrosse, żebyś zawsze walczył do końca i nigdy się nie poddawał. Jesteś bardzo pozytywną osobą i masz przed sobą dużo otwartych ścieżek w życiu, wiec to wykorzystaj - urwał opłatek i przytuliliśmy się. 

Przez ramię chłopaka zauważyłam jak Finstock przy biurku szpera coś w telefonie. Ithan nie chciał mnie puścić z uścisku. Zaczęłam się śmiać.

- Ithan idę do Scotta z życzeniami! - pisnęłam. 

Po kilku sekundach mnie puścił i podszedł do swoich kolegów z drużyny. Spojrzałam na Scotta, który uśmiechnięty czekał na mnie koło stołu. Podeszłam do niego.

- Eris, co ja ci mogę życzyć? Masz szczęście, masz miłość, więc chyba tylko pozostało mi życzyć, żebyś spełniła swoje marzenia i nadal była taką optymistką jaką jesteś - posłał mi szeroki uśmiech.

- Jaką miłość?! - szepnęłam i się zarumieniłam.

Skierował oczy na biurko.

- Chyba oszalałeś - zaśmiałam się i lekko trąciłam go łokciem w bok.

Minęło kilkanaście minut zanim zdążyłam złożyć wszystkim życzenia. Wszystkim. No własnie, nie bardzo. Postanowiłam opuścić grupkę księżniczek, które już od początku mi dokuczały. Chłopaki z drużyny byli milsi od nich. Złożyli mi prawdziwe, piękne życzenia. Nikt nie podszedł do Finstock'a. Dlaczego? Nie wiem czemu to zawsze robię. NIE WIEM. Szybko podeszłam do nauczyciela. Stanęłam nad nim i gdy nie było żadnej reakcji, chrząknęłam. Powoli i jakby z łaską podniósł głowę w moim kierunku.

- Chciałam panu złożyć życzenia - zaćwierkałam wesoło. 

Finstock drgnął i powoli wstał. Nabrałam powietrza i zaczęłam mówić:

- Spełnienia marzeń, dużo zdrowia, szczęścia i co najważniejsze cierpliwości, mniej wybuchania , więcej zrozumienia... - dopiero się rozkręcałam, gdy nagle profesor przerwał mi.

- Dziękuję bardzo, możesz już iść do swoich przyjaciół - mruknął niewzruszony, nawet nie biorąc opłatka podszedł do drzwi i wyszedł.

Osłupiałam, ale mimo to tłumaczyłam sobie to tak, że nie warto się denerwować w tym dzisiejszym szczególnym dniu. Zrezygnowana zajęłam miejsce koło Ithana.

- Po co do niego podeszłaś? To debil - szepnął.

- Bo myślałam, że dobrze postępuje, ale no cóż. Trudno się mówi - uśmiechnęłam się.

Bo dobrej godzinie wszyscy wyszli z klasy i skierowali się do wyjścia. Razem z Ithanem również wyszliśmy na zewnątrz.

- Idziemy na spacer, więc nie czekajcie na nas - zakrzyczał z dala Scott, który trzymał za rękę Lydie.

Uśmiechnęłam się do Ithana, na co ten odwzajemnił mój uśmiech. Skierowaliśmy się do domów. 

- Co robisz jutro? - spytał chłopak stojąc przed swoją bramą.

Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz