~~ Rozdział 34 ~~

84 7 5
                                    

- Możemy tu przenocować? Zbliża się zmrok i nie sądzę byśmy dojechali do domu w jednym kawałku - zmartwiłam się.

- I jak ty sobie to wyobrażasz? Przez niego straciłem ojca i wiele innych wilkołaków. Mam teraz spać z nim pod jednym dachem? - popatrzył się na Ithana.

Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, główne drzwi otworzyły się w hukiem i wbiegł przez nie cały zakrwawiony Finstock.

- Zamykać drzwi i inne wyjścia - krzyknął i kulejąc podszedł do mnie.

Derek z Ithanem zabarykadowali główne, żelazne drzwi oraz inne wyjścia.

- Co się dzieje?! - krzyknął Ithan.

- Łowcy - próbował się zregenerować.

- Derek! Wzywaj watahę, nie damy rady sami ich pokonać - krzyknął Ithan.

- Nie mogę narażać ludzi w stadzie na śmierć, a poza tym jakby tu mieli wejść skoro wszystko jest zamknięte? Wystawili by się na środek walki! - krzyknął i podbiegł do jakiejś szafy, po czym wyrzucił z niej jakieś prześcieradło. Odwinął je i każdemu z nas rzucił jakiś pistolet, albo karabin. Chwyciłam do ręki Makarov i schowałam się za kolumną, przyjmując pozę gotową do ataku.

- Niech pan się schowa i zregeneruje ciało - nakazałam.

- Chyba żartujesz, wreszcie dzieje się coś lepszego niż uczenie w szkole - wyprostował się.

- Niech pan bierze ten karabin! - szepnęłam wskazując na broń.

- Nie wiesz, że najlepszą bronią są moje pazury, szybkość i zwinność? - prychnął, oparł się o ścianę koło drzwi i pokazał mi rękę z, której z końców palców natychmiast wyrosły pazury.

Itahan z Derekiem schowali się w prawej części pomieszczenia.

Nagle doszło do nas mocne stukanie w żelazne drzwi i krzyki mężczyzn. Na kilka sekund wszystko ucichło, a następnie usłyszeliśmy tylko ciche, szybkie tykanie.

- Padnij! - krzyknął Derek.

W ułamku jednej sekundy ściana wybuchła, a przez dziurę weszli... no właśnie kto? To nie byli łowcy. Zgraja mężczyzn ubranych na czarno z kaskami i kominiarkami. Na ciele mieli jakieś dziwne kamizelki ochronne, podejrzewam, że kuloodporne. Czarne skórzane rękawice i wysokie buty. W ręce mieli karabiny. 

Natychmiast poleciały pierwsze strzały, a potem następne. Było ich kilkunastu. Derek z Ithanem wychylali się zza ściany, strzelali i chowali, próbując unikać kolejnych pocisków. Starałam się robić to samo, ale intruzi coraz bardziej przemieszczali się do środka pomieszczenia. Chłopakom udało się kilku zestrzelić. A profesor...? Gdzie on się podział? Oddałam jeden strzał w kierunku przeciwnika, a następnie szukałam wzrokiem Finstock'a. Nigdzie go nie było. Szybko schowałam się zza ścianę i przykucnęłam. Derek nie wytrzymał i widziałam, że zabrakło mu nabojów. Rzucił pistolet w kąt, zaryczał i rzucił się do walki wręcz. Wyrwał jednemu z nich pistolet, rzucił gdzieś za siebie, a następnie jednym celnym uderzeniem w głowie zdjął mu kask ochronny, tym samym udostępniając sobie miejsce do ataku. Zamachnął się i przejechał pazurami po szyi. Wszędzie trysnęła krew, a martwe ciało padło na ziemie. Ithan także włączył się do walki wręcz i pomagał Derekowi. Nawzajem się osłaniali. Nie byłam przyzwyczajona do walki pazurami, czy kłami. Zawsze walczyłam mieczem, czy strzelając z łuku, a o pistolecie już nie wspominając. Zostało jeszcze kilku napastników. Spojrzałam jak Ithan usiłuje dostać się pazurami do szyi przeciwnika, ale ten go blokuje. Postanowiłam wkroczyć do walki. Podbiegłam do mężczyzny i kopnęłam go w krocze. Na to ten się skulił, a Ithan mógł swobodnie go zabić. Uśmiechnęłam się do chłopaka zadowolona ze wspólnej współpracy. Nagle poczułam uszczypnięcie w lewe ramię, spojrzałam w tamtą stronę. Dostałam kulką, a rana obficie krwawiła. Moje oczy zaświeciły się na niebiesko, a twarz się zniekształciła. Pazury się wydłużyły, po czym zaryczałam i poderwałam się do biegu w kierunku mojej ofiary, która w dalszym ciągu strzelała w moim kierunku. Pociski wbijały się w moje ciało coraz bardziej mnie spowalniając. Cała moja bluzka była zabarwiona na czerwono. Skoczyłam w powietrze na klatkę piersiową napastnika, co w skutku powaliło go do tyłu na ziemie. Przyłożyłam mu karabin do szyi, tym samym blokując mu dostęp powietrza. Zaczął się wyrywać i na ślepo strzelać, ale ja nadal przyciskałam broń do jego szyi, do chwili, gdy spostrzegłam krew lecącą z jego kącików ust. Rany w ciele coraz bardziej mnie bolały. Pocisków w całym ciele miałam chyba z kilkanaście. Upadłam na kolana i oparłam się rękami o podłogę, która tonęła w krwi. Przez mgłę zauważyłam Ithana, który coś do mnie krzyczy nadal walcząc. Nagle zza siebie usłyszałam potężny ryk, a następnie nad moją głową zauważyłam w powietrzu ogromne cielsko. Wylądowało tuż przede mną z ogromnym hukiem, co zwróciło uwagę wszystkich w tym pomieszczeniu. Zwierzę trąciło naraz trzech mężczyzn, który z ogromną siłą wbili się w ścianę. Podbiegło do nich i zaczęło kolejno skręcać im karki. Wszyscy usłyszeli tylko kilka chrupnięć. Padło kilka strzałów w stronę mutanta, ale to go jeszcze bardziej rozwścieczyło. Derek z Ithanem odsunęli się do tyłu i patrzyli się na to z przerażeniem. Został ostatni mężczyzna, który nawet nie zdążył nacisnąć spustu, dlatego, że stwór chwycił go w pasie i podniósł go góry na kilka metrów, po czym jak zabawkę wyrzucił przez okno. Kawałki szkła spadły na ziemie, a krzyk zza okna dało się słyszeć jeszcze przez kilka sekund. Podłoga była ozdobiona krwią i leżącymi na niej ciałami i głowami. Podniosłam się i oparłam się o drewnianą kolumnę. Derek z Ithanem podbiegli do mnie. Mutant obrócił się w naszą stronę i powoli zaczął się przeistaczać w człowieka. Na podłodze na czworakach klęczał Finstock. Głowę miał spuszczoną w kierunku ziemi i był nagi. Gdy się lekko podniósł zobaczyłam, że na całe szczęście ma bokserki. Jego ciało ozdabiały liczne blizny. Głębsze i płytkie. Był to bardzo obrzydliwy obraz i to mogło wyjaśniać dlaczego wtedy nie zdjął swetra. Może myślał, że się będę go brzydzić i go odrzucę?

Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz