~~ Rozdział 51 ~~

54 5 0
                                    

- Ja... - biłam się z myślami, czy wyznać mu prawdę - Jestem w ciąży.

Finstocka totalnie zamurowało. Widać było, że kilka sekund myślał nad odpowiedzią. Jakby się domyślał, że zmyślam, ale też nie wykluczał prawdy.

- Dobry żart, a tak na prawdę, o czym chciałaś porozmawiać? - sarknął po chwili.

- Nie wiem jak ci to powiedzieć i od czego zacząć... - zestresowałam się. Nie chciałam, żeby uznał mnie za jakąś wariatkę. Ithan przyjął to najpierw z niedowierzaniem, ale potem jakoś się przełamał.

- Ja... Nie pochodzę z Ziemi - palnęłam po pewnej chwili.

- Co ty brałaś, Graper? - przyjrzał mi się z uwagą. 

- NIC! Wysłuchaj mnie! - zdenerwowałam się.

- Słucham, mów - usiadł wygodnie na łóżku.

- No widzisz... Ja nie... JA NIE JESTEM ERIS! - wykrzyczałam ostatnie zdanie.

- Co ty opowiadasz? Dobrze się czujesz? - przyłożył mi rękę do czoła.

- Weź tą łape! - wybuchnęłam po chwili, odpychając jego rękę - Pomożesz mi czy nie?!

- Tak, już dzwonię do psychiatry-  sarknął.

- Muszę zebrać drużynę - wstałam i chodziłam w koło - Mamy jakieś bronie na stanie?

- Tak kilka karabinów i snajperek - odrzekł po chwili.

- Przyda się każda broń!

- A czy nie najlepszą bronią jesteśmy my? - wilkołaki?

- W sumie... Ale i tak strzelby się przydadzą - wstałam i zaczęłam się ubierać.

- Możesz mi powiedzieć po co ci to wszystko? - również zaczął ubierać spodnie, a następnie koszulkę.

- Szykuje się wojna... - posmutniałam.

- Jaka? Z kim? - mruknął - Powiedz w końcu o co chodzi!

- Słuchaj... Pochodzę z wymiaru Ciemności, od małego byłam szkolona na perfekcyjnego zabójcę. Rządzi tam Książę Ciemności, w którym od pewnego czasu się kochałam. W końcu dostałam misję od niego i wtedy się zbliżyliśmy do siebie...

- Chyba z nim...?! - przerwał mi - I w ogóle czego ja słucham? Dlaczego mam ci w to uwierzyć?

- Nie oczywiście, że nie! To były tylko niewinne pocałunki! - wróciłam do wątku - Jest on dowódcą największej, trupiastej armii w całym wymiarze. Włada czarną magią i jest nienormalny! Chciał mi rozkazywać i ustawić moje życie tak jak on widział, ale się nie dałam i uciekłam na Ziemie, gdzie on nie może postawić nogi... Na razie. Cała planeta jest w niebezpieczeństwie! Szuka mnie i chce się zemścić. Najgorsze jest to, że atakuje też inne wymiary bez żadnych konsekwencji. Ma tak duża armię, że nawet wszystkie wymiary z sobą połączone nie dadzą mu rady.

- I ty myślisz, że ja i kilka innych wilkołaków damy mu radę? - zaśmiał się jakby niewzruszony tą sprawą. 

- Oczywiście, że nie. W innym wymiarze, gdzie teraz atakuje mam znajomych. Oni nam pomogą!

- Czy może bazyliszki? - spytał drwiącym głosem.

- Nic nie rozumiesz! - krzyknęłam z furią - Mamy coraz mniej czasu!

- Nie rób ze mnie debila! Zachowuj się normalnie, nie jestem w nastroju na żarty - wstał i wyszedł z pokoju.

- Czyli mi nie pomożesz?! - zakrzyczałam i pobiegłam za nim na dół do kuchni.

- Rozumiem, że przeszłaś przez śmierć matki, ale to nie powód, żeby wymyślać takie niestworzone historie - burknął. 

- To nie była moja matka! - ryknęłam na cały dom, tak, że, aż coś zakóło mnie w środku.

- Chyba nie mamy o czym rozmawiać, dopóki nie będziesz się zachowywać normalnie.

Myślałam, że zachwile zacznę tam krzyczeć z bezradności. Nie wiedziałam co zrobić. Ithan!

- Może Ithan mi pomoże, bo na mojego nauczyciela nie mam co liczyć - powiedziałam to tak szorstko, że gdy trzasnęłam drzwiami usłyaszałam nawoływania i ciche przekleństwa.

Szybkim krokiem skierowałam się do domu Ithana. Po chwili lekko zastukałam w drzwi i otworzył mi rozczochrany chłopak.

- Obudziłam cię... - miałam w oczach łzy.

- Nie coś ty! Co się stało? Czemu płaczesz? - weszłam do środka.

- Kenay ma kłopoty... - usiadłam na krześle, bodajże w kuchni.

- Co? Myślałem, że już się nie interesujesz tamtym życiem - podał mi szkalnkę z herbatą. 

- No właśnie Eredin może w każdej chwili wejść tutaj. Na Ziemie - upiłam łyk-  Powiedziałam wszystko Finstockowi, ale mi nie uwierzył. Dobrze, że mam takiego przyjaciela jak ty - przytuliłam się do chłopaka.

- To co teraz robimy? - uśmiechnął się, gdyż wyraźnie spodobał mu się ten przytulas. 

- Nie mam pojęcia jak wrócić w czasy wikingów. Kenay mi nic nie powiedział. 

- Kenay? - zdziwił się.

- Dziś mi się przyśnił. To co się tam dzieje, jest gorsze od... Nie da się tego do niczego porównać! On opanował i spustoszył prawie wszystkie wymiary! - wymachiwałam rękami.

- Spokojnie, wymyślimy coś.

- Muszę zebrać jak najwięcej wilkołaków! - wtem zadzwonił telefon Ithan'a. 

- Minutka - odebrał połączenie i co chwile przytakiwał, a na końcu milczał i ślepo wpatrywał się w ziemie.

- Co się dzieje?! - szepnęłam. 

Chłopak wyłączył telefon i schował go do kieszeni.

- Zapomniałem ci powiedzieć. Lydia jest Banshee. Dziś w nocy miała atak paniki, przed chwilą Scott mi to oznajmił. Ale to jeszcze nic zaczęła mówić, że dużo ludzi zginie, że wszyscy niebawem zginą...

Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz