~~ Rozdział 18 ~~

87 6 2
                                    

- Boże! - poderwałam się do biegu.

- Zaczekaj! Jest dopiero 17! - Ithan pobiegł za mną.

- Mam niecałe trzy, cztery godziny nim wzejdzie księżyc. Uwierz mi, byłam świadkiem przemiany człowieka w wilkołaka - wzdrygnęłam się na samą myśl.

- Ciszej! Bo jeszcze ktoś usłyszy - obejrzał się za siebie - Ja podczas pierwszej przemiany byłem zamknięty w żelaznym kufrze, przypiętym dodatkowo łańcuchami, a i tak skrzynia ledwo co wytrzymała.

- Kiedyś raz trzymaliśmy wilkołaki w lochach, iż były przeznaczone do wymiany z jakimś kupcem, jeden próbował sobie odgryźć rękę, by się uwolnić - zwolniłam kroku.

- Wiesz...nasze stado nie zabija ludzi. Nie zabija nikogo, chyba, że ktoś chce nas zaatakować wtedy się bronimy, ale dążymy do wyjścia bez ponoszenia ofiar - powiedział - Nie zabiłem nikogo w swoim życiu, więc nie wiem jak to jest i nie będę Ci tego wmawiać, że wiem jak się czujesz. Na pewno jest Ci przykro i masz ich na sumieniu... - przerwałam mu.

- Nie potrzebuję litowania się nade mną. Wiem, że czasem zachowuję się jak rozkapryszone dziecko, które obraża się na cały świat. Próbuje to w sobie tłumić i nie pokazywać na zewnątrz tych uczuć - patrzyłam w ziemie jak pomarańczowe listki tańczyły z wiatrem - Ale czasem to nie jest takie łatwe... Widzisz twarz dziecka, którego matka nie żyje z twojej winy, bo ktoś Ci to zlecił,a ty wykonujesz to jak ślepy pogrążony tylko w myślach o wynagrodzeniu. Nagle rozumiesz, że właśnie zniszczyłeś jedyną osobę w życiu dziecka, którą miało. Jego przyszłość, jego marzenia. Widzisz jak patrzy na Ciebie z przerażeniem w oczach, z których po chwili zaczynają lecieć małe krople łez. Wokół Ciebie jest ogień, zniszczenie, kataklizm. Od małego byłam wychowywana na łowcę, który nie mógł sobie pozwolić na żadne uczucia w stosunku do swoich ofiar. Miałam chwile zawahań, które jednak starałam się pokonać. Wsiadłam na wierzchowca zostawiając dziecko na pastwę losu wśród płomieni i walącego się domu obok ciała jego matki. Nagle za sobą słyszysz huk. Oglądasz się za siebie i widzisz, że dom się zawalił - ostatnie zdanie prawie wyszeptałam. Zimny wiatr wiał w nasze twarze. 

Ithan milczał. Było widać, że go zatkało.

- W sumie po co Ci o tym mówię... Idź do domu - przyśpieszyłam kroku.

- Chyba Cię pogięło! Pomogę Ci podczas tej pełni - złapał mnie za ramię.

- Dlaczego tak nagle jesteś do wszystkiego chętny? Przecież mówiłeś mi, że zanim byłam kujonem nawet się do mnie słowem nie odezwałeś - zirytowałam się naciskając klamkę od bramy.

- Bo wilkołaki dbają o swoich - oznajmił z przekonaniem.

- Dbają w swoim stadzie - poprawiłam.

- Skąd wiesz czy nie należysz do naszego? - spojrzał na mnie.

- Nie wiem. Jeszcze - weszłam na podwórko.

- Gdzie ty idziesz?! Chyba nie do domu - zatrzymał mnie.

- Idę powiedzieć mamie, że będę w lesie całą noc by nikogo nie zabić podczas pełni - prychnęłam zirytowana - Zaczekaj tu.

Zapukałam do drzwi. Po chwili ujrzałam zmartwioną twarz mojej mamy.

- Gdzieś ty się podzie... - nie zdążyła dokończyć, gdyż jej przerwałam.

- Idę na imprezę z kolegą i wrócę dopiero nad ranem - rzuciłam plecak do środka nawet nie wchodząc i gdy już miałam biegnąć do bramy zatrzymała mnie silna ręką.

- Nigdzie Ci nie pozwalam iść! Jak ty się zachowujesz? Trochę szacunku dla matki! Masz karę! Marsz do swojego pokoju na górę! - krzyknęła wściekła, gdy zauważyła oburzenie na mojej twarzy - Już! 

Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz