~~ Rozdział 56 ~~

49 6 2
                                    

Szliśmy w całkowitym skupieniu. Nikt z nas nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa. W końcu tą ciszę przerwały krzyki i odgłosy łamiących się jak zapałki drzew. Podbiegliśmy bliżej.

- Eris! Dobrze, że jesteś! - nagle ktoś wepchnął mnie w krzaki.

- Gdzie twoja wioska? - spytałam Kenaya.

- Raczej to co z niej zostało, chciałaś powiedzieć? - zmarszczył brwi - Wszyscy są schowani w Wielkiej Sali w podziemnym bunkrze.

- Nie wytrzymacie tam długo, to kwestia sekund kiedy Tropiciele was znajdą - odparłam krótko.

Musiałam przyznać, że chłopak, a raczej już mężczyzna zmienił się nie do poznania.

- Wiem, a poza tym zapasy się już kończą. Musimy zebrać jakaś drużynę - popatrzył się na Ithana i Rowana - Chyba sobie żartujesz.

- Nie. Ithan jest wilkołakiem, a Rowan. .. - zamyśliłam się - Naukowcem?

- Technologiem od...

- Interesujące - przerwał mu Ithan, na co ten posłał mu mordercze spojrzenie.

- Nie darzę cię szczególną sympatią, ale w tej sytuacji nie mam wyjścia. Musimy pokonać to ścierwo, które niszczy nam świat - podrapał się swoim toporem po brodzie.

- Prowadź - odrzekłam po chwili.

Ruszyliśmy na północ. Naszym oczom ukazała się spalona wioska. Dosłownie spalona. Kamień na kamieniu. Jeszcze w niektórych miejscach leżały ciała dzieci i matek.

- Mój lud... - pochylił głowę - Nie mogę na to patrzeć.

- Kiedy was zaatakował? - odezwał się w końcu Ithan.

- Niecałe kilka księżyców temu - otworzył wielkie żelazne drzwi do Wielkiej Sali.

- Ariana?! - rzuciłam się jej w ramiona. Co jak co, ale po tym wszystkim i tak się ze sobą przyjazniłyśmy.

- Nic się nie zmieniłaś - uśmiechnęła się.

- A ty bardzo! Wydoroślałaś - przyglądnęłam się jej - A to kto?

Zza jej sukienki wyszedł malutki chłopczyk o niebieskich jak morze oczach.

- Macie dziecko? - kucnęłam i zawołałam chłopczyka do siebie, na co powoli podszedł.

- Raymund, przywitaj się z ciocią Eris - pogłaskała go po głowie.

- Witaj - wysiliłam się na lekki uśmiech.

- Jest nieśmiały - wzięła go na ręce - Dlaczego jesteś smutna?

- Wydaje ci się - spuściłam wzrok.

- Przecież znam to spojrzenie, coś się trapi - chwyciła mnie za ramie.

- Tak jeżeli do mojego utrapienia można zaliczyć śmierć bliskiej mi osoby, która mnie jedyna rozumiała i to z winny obecnej tu osoby - zgromiłam wzrokiem Rowana, który cofnął się o kilka kroków w tył i udawał, że ogląda rzeźbienia na ścianie - To tak.

- Przykro mi - Ariana przytuliła mnie z czułością.

- Nie czas na smutki i rozterki - prychnął Kenay.

- Oj zamknij się - żona rzuciła mu mordercze spojrzenie - Widzisz, że ona cierpi?!

Kenay przywrócił oczami.
Minęło kilka godzin zanim skończyliśmy omawiać konkretny plan i strategię. Szanse były nikłe, ale jednak gdzieś w sobie miałam przekonanie, że jesteśmy silniejsi. Zjedliśmy obfity posiłek, po czym odezwał się Kenay:

- Mam dla ciebie niespodziankę, Eris.

W tej chwili drzwi do Wielkiej Sali się otworzyły i wkroczył przez nie Dagur. Momentalnie spuściłam wzrok. Po tym co mu zrobiłam nie chciałam go widzieć, ani z nim rozmawiać.

- Jak tam wieści? - spytał Kenay.

Dagur był ubrany w jakiś dziwny, żelazny napierśnik z czaszką. Czarne spodnie z żelaznymi ochroniaczami na kolana i buty. Potężne skórzane buty.

- Znasz tego typa? - szepnął Ithan.

- Opowiadałam ci o nim - westchnęłam i obróciłam się plecami do Dagura.

- Widzę, że masz tutaj zgromadzony niezły syf - warknął tak jak on to zwykle potrafił. Z pogardą i złośliwością.

- Oni nam pomogą. Jakby ktoś jeszcze nie wiedział - spojrzał na mnie - To Dagur i jest naszym szpiegiem w szeregach Księcia.

Czułam jego wzrok na moich plecach, ale mimo to wytrwałam i siedziałam niewzruszona.

- Wtajemniczy mnie ktoś? - Rowan usiadł na przeciwko mnie.

- Siedź cicho! - schowałam twarz w dłoniach widząc, że obiekt powoli się zbliża.

- Nie przywitasz się? - usyszałam głos za plecami.

Wryłam się dosłownie w drewniane krzesło.

- Nie ma ochoty, jest zmęczona - odparł Ithan widząc moje zakłopotanie.

- Nie mowie do ciebie, paszczurze! - rzucił gniewnie z podniesionym tonem.

- Coś ty powiedział?! - Ithan wstał z krzesła i zaświecił żółtymi oczami.

- Dość! - wstałam i walnęłam z całej sily pięścią w stół tak, że jakieś małe kamyczki z sufitu zleciały nam na głowy.

- Eris, spokojnie - odrzekła Ariana, a Raymund schował się za plecami mamy.

- Czego chcesz? - powoli odwróciłam się do dawno zapomnianej mi twarzy. Na twarzy i szyi miał liczne blizny. Niektóre bardziej wklęsłe, a niektóre bardziej wypukłe. Wyglądał jakby przez kilka lat był na wojnie. Te jego zielone oczy i przenikliwe, pełne złości spojrzenie.

- Już mnie nie pamiętasz? - uśmiechnął się do mnie, przez co zauważyłam, że ma dwa złote zęby - Może ją od razu dostarczymy do Księcia i zażegnamy tą wojnę?

- Ciebie zachwile sama dostarczę. Ale na dno piekła - zabłysnęłam swoimi czerwonymi tęczówkami.

- To my już pójdziemy - Ariana wzięła Raymunda na ręce i wyszła do innego pomieszczenia.

- Ooo stałaś się potulnym wilczkiem? - zaśmiał się.

- Dagur - Kenay podszedł do niego trącając go w ramię - Czekam na informacje. Nie zaczynaj od nowa konfliktu.

- Najpierw sobie przypomnij kto go zaczął - syknął przez zęby i splunął na ziemie.

Czarna Krew - Nowe Życie TOM II   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz