Chapter 24

5.6K 239 8
                                    

Ostatni raz poprawiłam czarne pasma włosów, które były zakręcone, tworząc przy końcach urocze sprężynki. Spojrzałam w lustro, kontrolując czystość moich zębów. Nigdy nie robiłam sobie makijażu i tak było również tym razem. Na usta nałożyłam pomadkę ochronną, a na twarz krem nawilżający. Przewróciłam oczami, słysząc nawoływanie brata.

- No wreszcie – westchnął, kiedy zeszłam na dół. – Ale chyba opłacało się czekać. – Zeskanował wzrokiem moje czarne baletki na koturnie, granatową sukienkę do kolan, aż doszedł do twarzy. – Ślicznie wyglądasz.

- Ty też się dobrze prezentujesz – uznałam, poprawiając klapy jego marynarki. Blondyn postawił na klasyczny zestaw, składający się z białej koszuli i czarnego garnituru.

- W końcu nazywamy się Wild, musimy dobrze wyglądać – podsumował Jeff, obdarowując mnie uśmiechem.

Gdy byliśmy gotowi do wyjścia udaliśmy się na parking mieszkańców bloków, odnajdując naszą Toyotę.

***

Harry's P.O.V.

- Harry, zanieś to do stołu.

- Harry, pomożesz mi?

- Harry, jesteś tu potrzebny.

- Harry, widziałeś te zielone skarpety?

W całym domu rozbrzmiewały nawoływania członków rodziny. Ja jako przykładny syn/brat/wnuk starałem się nadążać za prośbami każdego, chociaż było ciężko.

- Harry, weźmiesz jeszcze te sztućce? – zatrzymał mnie głos babci, która razem z moją mamą urzędowała w kuchni.

Trzymając w dłoniach talerze, wróciłem po łyżki i widelce. Starsza kobieta w podzięce uszczypnęła mnie w policzek, jak to miała w zwyczaju. Uraczyłem ją uśmiechem i skierowałem się do salonu. Nagle wrzawa ucichła, przerwana dźwiękiem dzwonka.

- To pewnie oni! – ucieszyła się Gemma. Już chciała gnać do drzwi, ale Sebastian złapał ją za rękę i przyciągnął do swojego boku.

Posłałem mu wdzięczny uśmiech i sam ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je, wpuszczając naszych gości. Jeffa przywitałem uściskiem dłoni, a moją dziewczynę zamknąłem w ramionach.

- Cześć, Larysa! – Od razu dopadła ją brunetka. – Hej, jestem Gemma. Ty musisz być bratem Lary. – Uścisnęła jego dłoń z promiennym uśmiechem.

- Jeffrey – przedstawił się grzecznie.

Obserwowałem moją siostrę z uśmiechem. Jej ekspresja i śmiałość zawstydzała każdego, jednak blondynowi udało się zachować fason.

Do przywitań dołączyli moi rodzice, babcia i ciotki z wujkami. Potem zajęliśmy miejsce przy stole. Każdy zachwycał się Larą i prawił jej komplementy. Szatynka zarumieniła się lekko, spuszczając głowę, przez co jej loki opadły na bok twarzy. Delikatnie odgarnąłem pasma za jej ucho. Larysa spojrzała na mnie, a w mojej głowie pojawiła się myśl, że jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało.

***

Larysa's P.O.V.

Po wieczerzy wszyscy przenieśliśmy się do salonu i zajęliśmy miejsca na kanapach i fotelach. Harry cały czas trzymał mnie za rękę i nie odstępował na krok.

Rodzina Stylesów była bardzo miła i myślę, że mnie polubili, co też potwierdził brunet. Wspólnie ustaliliśmy, że nie będziemy dawać sobie prezentów, bo nie miałam bladego pojęcia, co kupić jego mamie czy babci.

- Larysa, jak się poznaliście? – zagadnęła Karen, ciotka chłopaka. Kobieta miała blond włosy do ramion i serdeczny uśmiech na twarzy.

- My... Właściwie... - nie wiedziałam, co odpowiedzieć, bo nagle poczułam się bardzo mała pod ich spojrzeniami. Bardziej wtuliłam się w bok Harry'ego, szukając u niego ratunku. Zielonooki uśmiechnął się pod nosem.

- W restauracji. Byliśmy na kolacji i Lara nas obsługiwała – odparł. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.

- W jakiej restauracji pracujesz? – kontynuował jej mąż.

- Jestem kelnerką w Sunrise – odpowiedziałam. Czułam, jak moje policzki oblały się szkarłatem.

- Mają tam genialnego kurczaka – rzuciła Gemma.

- Koniecznie musimy się tam wybrać – uznała blondynka z uśmiechem.

- Harry, dlaczego to powiedziałeś? – zapytałam cicho, by tylko on to słyszał.

- Ale co?

- O restauracji.

- Powiedziałem prawdę.

- Jestem tylko kelnerką, to nie jest wymarzony zawód.

- Czy to ważne? – rzucił. – Kocham cię za to kim jesteś, a nie gdzie pracujesz – wyszeptał. Podniósł moją dłoń, którą wciąż ściskał i ucałował jej wierzch, patrząc w moje niebieskie oczy.

Jednak w mojej głowie echem odbijały się te dwa słowa.

Kocham cię.

- Harry, co powiedziałeś?

- Że nie ważne, gdzie pracujesz – powtórzył.

- Nie, to pierwsze.

- Kocham cię.

- Kochasz?

- Tak, Laro. – Pokiwał głową, chichocząc. – Kocham cię.

Chłopak pochylił się i delikatnie musnął moje usta swoimi. Zarzucił ramię na moje barki i przyciągnął tak blisko siebie, jak to tylko możliwe. Czułam bijące od niego ciepło.

***

Jeffrey's P.O.V.

Siedziałem w fotelu ustawionym obok kanapy, na której siedziała Larysa i Harry. Widziałem jak się zmieszała, gdy Karen zapytała ją o poznanie ze Stylesem. Wcale nie zdziwiło mnie, że powiedział prawdę. Podczas mojej rozmowy z nim wyciągnąłem z niego wszystko. Brunet nie mówił tego, co starszy brat chce usłyszeć, tylko to, co czuł. Widać to było w jego oczach.

Uśmiechnąłem się, widząc siostrę ufnie wtulającą się w swojego partnera. Od dawna nie była tak szczęśliwa. Zdziwiła się, kiedy popierałem jej wyprowadzkę do bruneta. To nie tak, że chciałem się jej pozbyć z mieszkania. Chciałem tylko, by była szczęśliwa.

- Ładnie razem wyglądają.

Obok zmaterializowała się siostra Harry'ego. Przysiadła na podłokietniku fotela, opierając jedną dłoń na oparciu, a w drugiej trzymała szklankę z sokiem.

- Tak, bardzo ładnie – przytaknąłem, spoglądając na naszą parkę.

- Ale pamiętaj – zaczęła – jak tylko Hazz skrzywdzi Larysę, mogę zapomnieć, że jest moim bratem i pozwalam ci go uszkodzić.

- Na pewno skorzystam. – Zaśmiałem się.

- Porywam panią. – Sebastian złapał dziewczynę za rękę, a ta wpadła mu w ramiona.

Para oddaliła się w stronę kuchni, szepcząc i obdarzając się uśmiechami.

W duchu cieszyłem się, że dałem się namówić siostrze na spędzenie Wigilii u Stylesów. Ta rodzina jest zupełnie inna niż stereotypowi bogaci ludzie. Dla nich pieniądze nie są największą wartością. I właśnie to było piękne.

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz