- Larysa - usłyszałam głos, przebijający się przez błogą nieświadomość.
Powoli zmusiłam moje ciężkie powieki do uniesienia. Zamrugałam kilka razy, by przyzwyczaić oczy do rażącego światła. Zobaczyłam przed sobą anioła. Moment... Fałszywy alarm. To tylko ten, jak mu tam? Harry? Chyba tak. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że wciąż leżę na podłodze, a moja głowa spoczywa na kolanach brata.
- Obudziłaś się. - Blondyn odetchnął z ulgą.
Momentalnie przypomniałam sobie, co się stało. Ogarnęła mnie panika.
- Dasz radę wstać? - spytał Jeffrey.
Niepewnie przytaknęłam i po chwili znajdowałam się w pozycji siedzącej. Brązowooki stanął przede mną i podał mi rękę, bym mogła się podnieść. Zachwiałam się, dlatego jego mocne ramię przytrzymało mnie w talii. Kiedy było wszystko w porządku i mogłam ustać sama, zwróciłam się do gości:
- Bardzo państwa przepraszam za zaistniałą sytuację i obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
- Kto cię tu w ogóle zatrudnił?! To najgorsza restauracja na świecie! - przemówiła piskliwym głosikiem blondynka.
- Amber, przymknij się w końcu i nie kłap tym dziobem! - uniosła się brunetka.
- Jak śmiesz, ty...
- Spokój! - przerwała kobieta. - W porządku, dziecko - zwróciła się do mnie z miłym uśmiechem. - Dobrze się czujesz?
- Tak, chyba jest w porządku.
Młody biznesmen nie odzywał się, ale uważnie lustrował moją twarz swoimi zielonymi oczami. Nie ukrywam, nie było to zbyt komfortowe.
- Dziewczyno, widać, że się przemęczasz! - Pokręciła głową brunetka.
- Muszę zarabiać. - Wzruszyłam ramionami.
- Ile płacimy? - zapytał młody Styles.
- Już idę po rachunek. Zaraz wracam - oznajmiłam.
Po krótkiej wędrówce do kasy, znów stałam przed stolikiem. Podałam rachunek mężczyźnie, który po chwili włożył do środka należną kwotę. Podziękowałam cicho i umieściłam pieniądze we właściwym miejscu. Państwo Styles gotowi ruszyli do wyjścia.
- Dobranoc - pożegnałam ich.
Zatrzymała się przy mnie brunetka.
- Trzymaj. - Wcisnęła mi do ręki sporą sumę gotówki.
- Nie mogę tego przyjąć. - Chciałam oddać pieniądze dziewczynie.
- Po prostu je weź - powiedziała z uśmiechem. - To napiwek za świetną obsługę. - Mrugnęła do mnie.
Przez chwilę toczyłyśmy walkę na spojrzenia, aż w końcu uległam.
- Dziękuję...
- Gemma - podpowiedziała.
- Bardzo dziękuję, Gemmo. - Uśmiechnęłam się.
Brunetka wyszła z lokalu, a za nią jej brat. Jednak odwrócił się jeszcze w moją stronę.
- Przepraszam cię za moją narzeczoną - powiedział, drapiąc się nerwowo po karku.
- Nie szkodzi. W końcu „klient nasz pan". - Wzruszyłam ramionami.
- Mimo wszystko nie powinna się tak zachować - ciągnął. - Dobranoc, Laryso - pożegnał się, a drzwi za nim się zatrzasnęły.
Spojrzałam na pieniądze, które spoczywały w mojej dłoni i podałam je bratu.
- Lepiej ty je schowaj - rzekłam.
- W końcu spłacimy czynsz. - Ucieszył się, przeliczając gotówkę.
- Ale najpierw muszę tu posprzątać - poskromiłam jego zapał.
- Pomogę ci. - Wyszczerzył ząbki w uśmiechu.
- Nie pozwoliłabym ci, ale jestem za bardzo zmęczona, dlatego do roboty - odparłam, zacierając ręce.
- Tak jest, szefowo. - Zasalutował mi, co spotkało się z moim śmiechem.
Cieszyłam się, że mam takiego brata. Był moim najlepszym przyjacielem. Potrafił mnie rozbawić do łez, ale umiał też słuchać i zawsze mi doradził. Kochałam go i nie chciałam nikogo innego na jego miejsce.
***
- Nieźle nam poszło - uznał brązowooki, przeczesując palcami swoją blond czuprynę.
- Tak, popatrz, wyrobiliśmy się przed drugą. - Wskazałam zegarek, który pokazywał pierwszą trzydzieści siedem.
- Pośpisz jakieś pięć godzin - westchnął.
- Nie myśl, że zrezygnuję z tej pracy, bo... - przerwało mi moje ziewnięcie. - ...potrzebujemy pieniędzy.
- Nie musisz rezygnować, ale weź przynajmniej wolne na tydzień - nalegał.
- Nie wiem, czy jest teraz taka możliwość - zawahałam się.
- Megan wie, jaka jest sytuacja.
- Właśnie. Dlatego daje mi szanse zostawania po godzinach, żeby zarobić.
- Sobie wmówisz, ale mnie nie. - Pokręcił głową.
- Dobrze. Jutro z nią porozmawiam - poddałam się.
- Nie rób tego tylko dla siebie, ale dla mnie. Przez twoje ciągłe zmęczenie boję się, że cię stracę - wyznał.
- Nie stracisz mnie. - Uśmiechnęłam się pokrzepiająco. - Panuję nad sytuacją. - Przytuliłam go.
- Ja się po prostu o ciebie martwię. - Odwzajemnił uścisk. - Jak coś ci się stanie, to kto będzie mi gotował? - dodał, za co oberwał w ramię.
- Jesteś głupi! Popsułeś taką piękną chwilę! - oburzyłam się. - Było tak słodko, a twoje łakomstwo to wszystko zniweczyło - westchnęłam.
- Ej, przecież żartuję, mała. - Zaśmiał się.
Pokręciłam rozbawiona głową.
- Lepiej wracajmy, bo zapuszczę tu korzenie. - Wzdrygnęłam się.
- Racja - zgodził się blondyn.
Zamknęłam lokal i razem z bratem poszłam do samochodu. Kiedy wsiedliśmy, odezwałam się:
- Ej, Jeff?
- Co jest? - zaciekawił się.
- Kocham cię - powiedziałam.
- Ja ciebie też - zadeklarował z uśmiechem. - Ja też.
CZYTASZ
Zakochany w kelnerce
FanficKsiążka jest laureatem konkursu Fanfiction 2017 w kategorii Piórkiem Pisane. *** Czy dziewiętnastoletnia kelnerka bez wyższego wykształcenia ma szansę, by zaistnieć w wielkim świecie? Może uda jej się, gdy z pomocą przyjdzie pewien młody biznesmen? ...