Chapter 34

4.9K 200 26
                                    

Cały styczeń minął spokojnie. Ja pracowałam, Harry pracował, a w wolne cieszyliśmy się swoją obecnością. W przeciwieństwie do nas pogoda nie próżnowała i śnieg padał codziennie.

Pierwszy luty nie był taki sielankowy. Od rana telefon Harry'ego szalał, informując o nowych powiadomieniach i połączeniach. Nie zwracałam na to większej uwagi, bo w końcu to prezes bardzo dobrze prosperującej firmy. Jednak moją uwagę przykuła jedna wiadomość o następującej treści: „Najlepszego w dniu urodzin!". Wcale nie grzebałam mu w komórce. Brunet zostawił urządzenie na wyspie kuchennej, gdzie ja akurat jadłam śniadania, a treść SMS-a wyświetliła się na górze ekranu blokady. Nie chciałam, żeby Harry wiedział, że nie miałam pojęcia o jego urodzinach, dlatego zachowywałam się, jakby nic się nie stało. Jednak w głowie obmyślałam plan działania.

***

- Skylar, musisz mi pomóc!

Dopadłam blondynkę od razu, gdy pojawiła się w restauracji.

- Spokojnie, powoli! Daj mi się przebrać.

Pokiwałam jedynie głową. Kiedy dziewczyna przygotowywała się do pracy, ja roznosiłam zamówienia. Była już druga po południu, a Moore miała na drugą zmianę. Gdy w końcu wyszła z naszego pokoiku, zaciągnęłam ją na bok.

- Co się dzieje? – zapytała, poprawiając włosy.

- Harry ma dziś urodziny.

- Szykuje się imprezka?

- Nie – zaprzeczyłam szybko. – Dowiedziałam się o nich dziś rano i nie mam dla niego prezentu.

- Wcześniej o nich nie wiedziałaś?

- Tak wyszło – rzuciłam na swoją obronę, przeczesując palcami włosy. – Proszę, doradź mi jakoś.

- Okej. Będziesz potrzebowała wina – najlepiej czerwonego, ładną bieliznę...

- Sky! – przerwałam jej, szturchając ją w ramię. Poczułam, jak moje policzki robią się czerwone. – Miałaś mi pomóc!

- Staram się!

- Ale tak na poważnie – jęknęłam. – Co mogę dać facetowi, który może mieć wszystko?

Mój mózg gorączkowo pracował na najwyższych obrotach. Sky wsadziła kciuka do ust i w zamyśleniu gryzła paznokcia. Odsunęła rękę od buzi, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

- Chyba wiem, co może przypaść do gustu naszemu biznesmenowi.

***

Harry's P.O.V.

- Oczywiście, że nie ma problemu!... Nie, skąd... Tak... Do widzenia – zakończyłem połączenie, odkładając słuchawkę.

Klient przełożył spotkanie, co było mi bardzo na rękę, bo miałem mnóstwo papierkowej roboty, którą pilnie musiałem wykonać. Wziąłem długopis, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Przekląłem pod nosem.

- Proszę!

- Kawa dla pana, panie Styles.

Do mojego gabinetu weszła wysoka, szczupła kobieta z kubkiem w dłoni. Dwudziestopięciolatka ubrana była w ołówkową spódnicę przed kolano, białą bluzkę i czarny żakiet. Na stopach miała klasyczne czarne szpilki. Ciemne włosy do ramion musiały mieć tonę lakieru, bo nawet przy energicznym ruchu zostawały nienaruszone. Chociaż ciężko u niej o jakieś żywe ruchy, bo dziewczyna zawsze była spokojna i opanowana.

- Dziękuję, Margaret.

Posłałem jej uśmiech. Anderson odwzajemniła gest, dygając lekko. Ledwo drzwi się za nią zamknęły, a już zostały otworzone na oścież. Uniosłem brwi, widząc wkurzoną Jade. Usiadła na krześle przede mną z ramionami założonymi na piersiach.

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz