Chapter 54

3.2K 165 2
                                    

- Jaki on śliczny! Twój chłopak ma naprawdę dobry gust – mówiła Caroline, zachwycając się moim pierścionkiem zaręczynowym. Kilka innych dziewczyn też go skomplementowało, życząc mi przy tym szczęścia.

- Chyba po siostrze – rzuciłam ze śmiechem.

- To wy teraz tak całkiem poważnie?

- Zawsze to było poważne – odparłam ze zmarszczonymi brwiami.

- Ale jednak zaręczyny to praktycznie krok od ślubu. Jesteś na to gotowa?

Wzruszyłam ramionami, skubiąc swoją bułkę.

- Przecież nie musimy od razu się pobierać – rzekłam, rozglądając się po stołówce.

- No tak, ale lepiej być pewnym, niż brać potem rozwód – mówiła z niepewnym uśmiechem. – Wiesz, że nie chcę cię zniechęcić czy coś. Tylko się martwię.

- To bardzo miłe z twojej strony. – Uśmiechnęłam się. – Ale nie zamierzam się z tym spieszyć.

- Nawet, jeśli Harry by nalegał?

- Jeśli będę miała być jego żoną, to będę. Nieważne czy jutro, czy za rok.

Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy uświadomiłam sobie, że coś podobnego powiedziałam Stylesowi, kiedy oświadczył mi się pierwszy raz.

- Zuch dziewczyna! Ważne, żeby nie dać sobą rządzić.

Pokiwałam głową, biorąc gryza kanapki. Caroline też zajęła się swoim jedzeniem, więc trwałyśmy w milczeniu.

- Zostajesz dziś po zajęciach? – spytała w końcu.

Zastanowiłam się, o co chodzi, ale przypomniałam sobie o projekcie, więc przytaknęłam. To miało być pierwsze spotkanie, na którym mieliśmy zacząć pracę.

- Ciekawe, jak nam pójdzie to wszystko – powiedziała, wykonując ręką jakiś gest.

- Myślę, że to może być niezła zabawa.

- Albo katorga.

Kiedy przypomniałam sobie o pewnej szatynce z mojej grupy, musiałam się z nią zgodzić.

***

Zajęcia zleciały mi bardzo szybko i teraz z szerokim uśmiechem zmierzałam do sali teatralnej z Brandonem u boku. Tym razem nie dałam się zaciągnąć do wejścia od strony garderoby.

Weszliśmy przez główne drzwi i zeszliśmy schodkami w dół sali, po czym zajęliśmy wolne miejsca. Poczekaliśmy jeszcze trochę, a gdy drzwi zamknęły się za ostatnią osobą, pani Lewis uciszyła nas.

- Dziś oficjalnie zaczniecie swoją pracę nad projektem – ogłosiła. – Teraz proszę, by poszczególne grupy skierowały się we wskazane przeze mnie miejsca. – Zerknęła na kartkę, na której pewnie miała wszystko rozpisane. – Muzycy. Pan Philips opracuje z wami muzykę, a w tym celu udacie się do innej sali.

- Proszę za mną! – zawołał wcześniej wspomniany mężczyzna. Wyszła za nim grupka studentów.

- Aktorów proszę na scenę. Na castingu wszyscy dostali swoje role. Dziś zaczniemy nad nimi pracować. W tym czasie plastycy zajmą się resztą. Pomoże wam pani Cat i pan Morgan.

Jak na zawołanie weszli do pomieszczenia.

- Przepraszamy za spóźnienie, kochani – powiedziała pani Cat ze swoim dobrodusznym uśmiechem.

- Nic się nie stało – odparła pani Lewis. – Zaczynajmy.

Studenci z aktorstwa weszli na scenę, a my kręciliśmy się na miejscach, nie wiedząc, co zrobić.

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz