Chapter 17

6.8K 257 22
                                    

- A gdzie ty się tak szykujesz? - zapytał Jeff, opierając się o framugę drzwi z rękami skrzyżowanymi na klatce, podczas gdy ja rozczesywałam włosy. W sporym lustrze w łazience miałam na niego doskonały widok.

- Idę na obiad do państwa Styles - odpowiedziałam, smarując twarz kremem nawilżającym. Nie lubiłam makijażu, a zwłaszcza tuszu, który okropnie sklejał rzęsy. Nie przesadziłam też ze strojem. Nałożyłam ciemne dżinsy, bluzkę w paski z rękawem kończącym się trochę przed nadgarstkiem, a do tego czarne botki.

- No tak, wspominałaś - przytaknął.

- Hej, co to za mina? - Odwróciłam się do niego, widząc jego wyraz twarzy.

- Po prostu martwię się o ciebie - westchnął, pocierając dłonią kark.

- Całkiem niepotrzebnie - zapewniłam i uśmiechnęłam się, przeczesując palcami jego blond grzywkę.

- Myślisz, że Harry jest dla ciebie odpowiedni? - jego głos niósł się za mną, kiedy szłam do kuchni.

- Nie rozumiem. - Zmarszczyłam brwi, nalewając sobie wody do szklanki.

- Nie jestem pewien czy to towarzystwo dla ciebie.

- Harry jest tylko moim znajomym - odpowiedziałam, by rozwiać jego wątpliwości.

- Skąd wiesz, że nie chce być kimś więcej? - ciągnął, unosząc brwi.

- Sky też tak mówiła. - Przewróciłam oczami.

- Bo się o ciebie martwimy. - Wyrzucił ręce w górę, wyraźnie sfrustrowany. - Posłuchaj. Harry jest biznesmenem. Wokół niego kręcą się sami prezesi, dyrektorzy. To nie jest twój świat.

- Czy każdy musi mnie uświadamiać, że jestem nikim?! Wiem to, do cholery! - podniosłam głos i byłam pewna, że moje policzki stały się czerwone. - Zdaję sobie sprawę, że nie będę nikim ważnym, że nie mam dużego wykształcenia, że nie jestem nic warta! Czy to źle, że zadaję się z Harrym?! Przecież nie planujemy ślubu, na litość boską! - mój głos się lekko załamał przy końcu zdania.

Zakryłam dłonią usta, z których wydobył się szloch. Byłam cholernie zła. Wiedziałam, że nie zrobię kariery, ale słowa mojego brata zabolały mnie, chociaż zdawałam sobie sprawę, że nie chciał źle. To wszystko zaczęło mnie przytłaczać i miałam serdecznie dość. Nie uważałam znajomość ze Stylesem za błąd. Naprawdę go polubiłam. Był miły, kulturalny - całkowite przeciwieństwo stereotypowych biznesmenów.

Poczułam na ramionach dłonie blondyna. Przygarnął mnie do uścisku, a ja ufnie wtuliłam się w jego klatkę.

- Przepraszam, Laryso - wyszeptał, gładząc moje włosy. - Wiesz, że nie to miałem na myśli.

- Wiem, to ja przepraszam - wymamrotałam i odsunęłam się od chłopaka, wycierając mokre policzki. - Pójdę się ogarnąć.

Wróciłam do łazienki i przemyłam twarz ziemną wodą, po czym wytarłam puchatym ręcznikiem. Usłyszałam, że mój brat z kimś rozmawia, więc szybko udałam się do salonu.

- Witaj, Laro - przywitał mnie brunet, który podszedł do mnie, by pocałować w policzek. Czułam na sobie przenikliwe spojrzenie Jeffa.

- Cześć, Harry.

- Jesteś gotowa? - spytał, a ja się zastanawiałam czy nie boli go szczęka od ciągłego uśmiechu.

- Tak, możemy już iść - potwierdziłam, kierując się z zielonookim do korytarza.

Nałożyłam ciepłą kurtkę. Niedługo miała zawitać zima, więc było coraz chłodniej. Pożegnałam się z moim bratem, po czym opuściłam mieszkanie. Zjechaliśmy windą na parter, a następnie udaliśmy się do pojazdu Stylesa. Jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi od auta, za co podziękowałam uśmiechem. Jazdę umilały nam przeboje grane w radiu. W końcu mężczyzna wyłączył je całkiem, przełączając na odtwarzacz do płyt CD. Wsłuchałam się w dźwięki piosenki i zaraz rozpoznałam tak dobrze znany mi zespół.

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz