Chapter 49

3.6K 174 8
                                    

Zgodnie ze słowami Harry'ego w weekend pojechaliśmy do salonu, dlatego teraz podjechałam nowym białym Volkswagenem Beetlem pod uczelnię. Styles oczywiście chciał coś lepszego, ale uparłam się, że ten będzie odpowiedni.

Zaparkowałam pojazd i weszłam do budynku. Przez ostatni tydzień zdążyłam się tu zaklimatyzować, ale wciąż nie potrafiłam trafić do odpowiedniej sali bez rozpiski.

Dzisiejszy dzień mijał mi bardzo szybko, póki nie wypadłam na Evelyn, gdy byłam w toalecie.

- To znowu ty – warknęła.

Przewróciłam oczami i już chciałam wyjść.

- To twój ten biały Volkswagen?

- Tak. A co? – Spojrzałam na nią nieufnie.

- Niezły. Szkoda byłaby, gdyby przypadkiem został uszkodzony – powiedziała, przeglądając się w lustrze.

Z kamienną twarzą wyszłam z toalety, ale później puściłam się biegiem do okna. Odszukałam wzrokiem auto i odetchnęłam z ulgą, bo wyglądało na względnie nienaruszone. Byłam zła na siebie, że tak dałam jej się podejść. Odwróciłam się, by wrócić do swoich zajęć, ale wpadłam na coś twardego.

- Przepraszam – powiedziałam automatycznie.

Spojrzałam w górę na blondyna z ciemnymi oczami.

- Lubisz wpadać na ludzi, co, mała? – odparował z okropnym uśmiechem.

Chciałam się odsunąć, ale jego ręka przytrzymała mnie w talii i przyciągnęła do swojej klatki.

- Puść mnie – warknęłam, napierając rękami na jego tors.

- Pokazujesz pazurki? – Zaśmiał się. – To może przejdziemy w ustronne miejsce, to pokażesz na co cię stać.

- Puszczaj albo zacznę krzyczeć – znów warknęłam, okładając jego klatkę pięściami.

- Simson, ogłuchłeś już?!

Oboje odwróciliśmy się w stronę głosu. W naszym kierunku zmierzał Henry z zaciętym wyrazem twarzy. Blondynowi uśmiech zszedł z twarzy, ale wciąż sprawiał wrażenie pewnego siebie.

- No, Henry, robisz za jej ochroniarza? – zakpił.

- Nic ci do tego, ale radzę ci ją zostawić.

Kiedy jego uścisk zelżał, wyszarpałam się i stanęłam obok mojego wybawcy.

- Nie zbliżaj się do niej więcej – ostrzegł.

Położył dłoń na moich plecach, nakazując ruszyć się. Gdy się trochę oddaliliśmy, usłyszeliśmy jeszcze krzyk ciemnookiego.

- Jakbyś jednak była chętna, to jestem Robert. Radzę ci zapamiętać to imię!

Resztkami woli powstrzymywała się od odwrócenia.

- Wszystko w porządku? – spytał chłopak.

- Tak. Dzięki za pomoc.

- Lepiej na niego uważaj. To kawał dupka.

- A znowu z Evelyn suka – mruknęłam.

- Na nią też wpadłaś? Trzeba przyznać, że niezła z nich para.

- Oni są razem? – zdziwiłam się. – No to się dobrali.

- Ciągnie swój do swego. – Szturchnął mnie w ramię. Był już w lepszym humorze niż przedtem. – Lepiej ich unikać. Są niegroźni, ale potrafią nieźle popsuć nerwy.

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz