Chapter 4

9.4K 379 11
                                    

Mój budzik zaczął dzwonić o godzinie siódmej rano. Wyłączyłam go i leżałam jeszcze, nim zrobiłam cokolwiek.

Siódma pięć.

Kiedy zebrałam się w sobie, by wykonać kolejny ruch, czyli podnieść się do pozycji siedzącej, od razu tego pożałowałam. Przeszywający ból zaatakował moją czaszkę. Skuliłam się i mocno zacisnęłam powieki, gdyż światło, wpadające zza lekko podniesionej żaluzji, nieprzyjemnie drażniło moje oczy. Nie byłam w stanie wstać przez kolejne kilka minut, dlatego postanowiłam przeczekać chwilową niedyspozycję.

Siódma piętnaście.

Ból ustał. Jakby go nigdy nie było. Szybko wstałam i udałam się do łazienki, uprzednio zabierając z szafy wybrane ubrania. Odświeżyłam się i gotowa na zmaganie się z dzisiejszym dniem zeszłam do kuchni, gdzie już urzędował mój brat. Jak zwykle usiadłam przy wyspie kuchennej, po czym chłopak postawił przede mną kubek parującej kawy, która podobno miała postawić mnie na nogi po paru godzinach snu. Chwyciłam naczynie w obie dłonie i upiłam łyk napoju. Blondyn zajął miejsce naprzeciw mnie. Nie patrzyłam na niego, ponieważ czułam na sobie palące spojrzenie jego brązowych oczu.

- Czego ode mnie chcesz? - spytałam w końcu.

- Czemu sądzisz, że coś chcę? - zdziwił się.

- Bo się na mnie gapisz - wyjaśniłam. - O co chodzi?

- Idziesz dzisiaj do pracy? - zignorował moje pytanie.

- Inaczej bym nie wstawała.

- Miałaś wziąć wolne - oburzył się, ponuro spoglądając na filiżankę z kawą, jakby mu jakoś zawiniła.

- Wezmę! - broniłam się, wolno upijając czarną ciecz, by przedłużyć moment odpowiedzi. - Ale jutro.

- Czemu jesteś tak uparta? - spytał zrezygnowany.

- Takie geny. - Wzruszyłam ramionami, obracając naczynie w dłoniach.

- A jak znowu zasłabniesz?

- Możesz przestać się tak zamartwiać? - Przewróciłam oczami.

- Nie przewracaj oczami - skarcił mnie. - To poważna sprawa. Takie zasłabnięcie nie jest drobnostką, gdy tak się przemęczasz.

- To była chwilowa niedyspozycja i już się nie powtórzy - zarzekałam się.

- Tego nie wiesz - ciągnął.

Westchnęłam głęboko i spuściłam wzrok na kubek z dawką kofeiny, która swoją drogą już dawno była zimna.

- Larysa, jeśli będzie się coś działo powiedz mi o tym, dobrze? - zapytał z nadzieją.

Spojrzałam ponownie na brata i po chwili ciszy odpowiedziałam:

- Powiem ci.

Jeff pokiwał głową.

- Okej. Musimy wychodzić, bo inaczej oboje się spóźnimy.

- Już idę.

Widząc chłopaka gotowego do wyjścia, pobiegłam do pokoju po telefon. Po chwili już nakładałam buty i kurtkę, by zaraz znaleźć się za drzwiami, zamykając je na klucz. Wsiadłam do samochodu, gdzie czekał już Jeffrey. Zapięłam pas, podczas gdy chłopak ruszył z parkingu.

Całą drogę przebyliśmy w ciszy. Nie miałam pojęcia, co działo się w głowie blondyna, ale ja rozważałam czy powiedzieć mu o tych bólach głowy. Ale przecież to nic takiego. Po co go dodatkowo zamartwiać?

Kiedy brązowooki zaparkował przed restauracją, pożegnałam się z nim i wysiadłam z pojazdu, który po chwili pojechał dalej. Weszłam do jadłodajni Sunrise. Było otwarte, więc ktoś już pewnie się pojawił. Na zapleczu zastałam mojego przyjaciela.

- Cześć, Larysa - przywitał się brunet.

- Hej, Simon - odpowiedziałam. - Jesteś pierwszy?

- A czy Skylar mogłaby wstać tak wcześnie? - odpowiedział pytaniem.

Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, a już po chwili koło nas pojawiła się wcześniej wspomniana zielonooka dziewczyna.

- Jednak mogłaby - mruknął.

- Hej - przywitała się. - Simon, wiem, że bardzo mnie lubisz, ale to nie jest powód, byś dwadzieścia cztery godziny na dobę zanudzał Larysę o opowieściach, jaka to ja jestem wspaniała. - Pokręciła głową z uśmiechem.

- Skromności ci nie brak - odgryzł się.

Dziewczyna jedynie wysłała mu buziaka w powietrzu.

- Będę na sali - poinformował nas zrezygnowany chłopak, a już po chwili zniknął nam z pola widzenia.

- Podoba ci się - stwierdziłam.

- Słucham ?- zdziwiła się.

- Słyszałaś. - Wystawiłam jej język.

- Coś ci się przyśniło - zbyła mnie.

- Ja swoje wiem - ciągnęłam. - Ty mu też się podobasz.

- Znalazła się ekspertka od spraw sercowych - fuknęła, ale chyba uśmiechnęła się pod nosem.

Skylar nie była nieśmiałą dziewczyną, wręcz przeciwnie. Była pewna siebie i wiedziała, czego chce. Ona i Simon często sobie dogryzali i się zaczepiali. Mogli się Bóg wie jak zapierać, ale gołym okiem było widać, że mieli się ku sobie. To, jak na siebie patrzyli jeszcze bardziej utwierdzało mnie w moich przypuszczeniach.

Kiedy się przebrałam, wyszłam na salę, która już była gotowa na przyjęcie gości. Jednak Megan wciąż nie było. Postanowiłam zapytać o to Grey'a.

- Nie będzie jej dzisiaj - oświadczył. - Dzwoniła i powiedziała, że ma sporo spraw do załatwienia - wyjaśnił.

- Skoro tak... - westchnęłam.

- Coś się stało? - zainteresował się brunet.

- Nic. - Wzruszyłam ramionami. - Lepiej otwórz już drzwi, bo pewnie głodni ludzie czekają. - Zaśmiałam się.

Po chwili lokal wypełnij się klientami, którzy chcieli skosztować naszych potraw.

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz