Chapter 58

3K 169 20
                                    

- Lara?

Otworzyłam zaspane oczy i podniosłam się z blatu. Skrzywiłam się, czując ból szyi. Spojrzałam na chłopaka, który ubrany już był w garnitur.

- Spędziłaś tu całą noc? – zapytał zdziwiony, a na jego twarzy malowało się zmartwienie.

Pokiwałam jedynie głową, bo moje gardło było zbyt suche, by wydostały się z niego jakiekolwiek słowa. Brunet odchrząknął i rzucił szybkie spojrzenie na zegarek.

- Muszę już iść – powiedział, nie patrząc na mnie. – Nie spóźnij się na uczelnię.

Kiedy wyszedł z mieszkania, poczułam mocne ukłucie w klatce piersiowej. W moich oczach znów zebrały się łzy. Wstałam powoli i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, by zmyć z niej wczorajsze ślady łez. Wytarłam się puchatym ręcznikiem. Spojrzałam w lustro i znów miałam ochotę zapłakać. Wyglądałam jak siedem nieszczęść, a czułam się jeszcze gorzej. Z moich ust wydarł się cichy szloch. Usiadłam na brzegu wanny i pozwoliłam świeżym łzom spłynąć po moich policzkach.

Nie potrafiłam zrozumieć zachowania Harry'ego. Przecież znał moich znajomych z uczelni. Nagle zaczęli mu przeszkadzać? Czy aż tak nie był pewny moich uczuć do niego? Mógł przecież ze mną o tym porozmawiać, a nie tak się zachowywać.

Otarłam ostatnie krople i kolejny raz przemyłam twarz. Uczesałam od razu włosy i zrobiłam makijaż. Przeszłam do sypialni i tam się ubrałam. Wrzuciłam do torby książki i wyszłam z mieszkania.

***

- Hej, Larysa! – zaczepił mnie Brandon, gdy tylko wysiadłam z samochodu.

 Przywitałam się z nim w wymuszonym uśmiechem, bo nie miałam ochoty na rozmowę z nikim.

- Co ty taka markotna? – zagadnął, gdy szliśmy w stronę budynku.

- Nie wyspałam się – skłamałam.

- Okej. Masz może jakieś plany na dziś?

Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Nie.

- Obiecałem ci lody, pamiętasz? – Uśmiechnął się.

- Och, faktycznie. Wiesz, może kiedy indziej.

- Harry ci nie pozwoli? – Zmarszczył brwi.

- Nie mieszaj w to Harry'ego. – Próbowałam zaśmiać się, żeby obrócić to w żart. – Po prostu mam coś do zrobienia.

- Czyli Harry.

Przewróciłam oczami na jego słowa.

- Powiedziałam już coś.

- Wybacz, Larysa, ale to właśnie tak wygląda – powiedział. – Że chłopak nie pozwala ci się spotykać ze znajomymi. Jest aż tak zazdrosny? Pewnie sam siedzi w tej swojej firmie, a ty masz siedzieć w mieszkaniu?

- To wcale tak nie jest – zaprzeczyłam.

- W takim razie wyjdź ze mną.

- No nie wiem... - zawahałam się.

- Proszę, co ci szkodzi?

Pomyślałam chwilę. Właściwie co mi szkodziło? Czy przez zły humor Harry'ego i ja miałam być nie w sosie? A wyjście z Brandonem mogło poprawić mój nastrój. Czemu by nie skorzystać?

- Okej – zgodziłam się w końcu. – Możemy iść prosto z uczelni.

- Super. Spotkajmy się na parkingu, okej?

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz