Nazajutrz obudziła się obolała. W pierwszej chwili nie mogła przypomnieć sobie nic z poprzedniej nocy. Pulsowanie w skroniach oraz wirujący dookoła świat zmusił ją do ponownego oparcia głowy o poduszkę. Nie miała mocnej głowy. Zresztą nalewka dziadka chyba zawierała więcej spirytusu niż powinna. Nie ganiła się jednak za skorzystanie z niej. Dotąd jej ubogie, ale spokojne w wydarzenia życie, nagle obruciło się o conajmniej dziewiędziesiąt stopni. Wypadek na drodze, porwanie, postrzelenie i jeszcze to.
- Jezuśku drogi - szepnęła przerażona! Nagle wydarzenia ostatniej nocy nabrały trochę jaśniejszych barw. Najpierw fragmenty, później nieco niekształtny obraz całości wyłonił się z zakamarków pamięci.
- Ja się z nim kochałam..- jęknęła robiąc wielkie oczy. Nie potrafiła określić co czuje. Zmusiła się, żeby usiąść. Tak. To musi być prawda, gdyż bolało ją krocze. Poczuła się rozbita. Wcześniej zrzucała wszystko na karb kaca. Rozejrzała się dookoła. Zastanawiała się jak to możliwe, że będąc tak pijana przebrała się z nocnej koszuli w piżame. Czy będąc upojona zapomniała, iż jej nie lubi? Na stoliku stała butelka z wodą i szklanka, na małym talerzyku leżało kilka pokrojonych plastrów arbuza. Nic nie rozumiała. Jak to możliwe, że przygotowała się na kaca? Mimo wszystko czując totalną suchość w gardle odkręciła butelkę i nalała wody do szklanki. Łapczywie upiła kilka łyków. Po chwili usłyszała ciche pukanie.
- Przecież wy nie pukacie, skąd te dobre maniery? - odezwała się w strone drzwi starając się brzmieć jak zwykle. Drzwi otworzyły się i zobaczyła jego.
Wzdrygnęła się nie wiedząc jak ma się zachować.
Spuściła oczy i rzuciła:- Myślałam, że to dzieciaki..
- Domyślam się - odparł sucho.
Czuła się bardzo niezręcznie. Pomyślała, iż musi jakoś odwlec rozmowe z tym człowiekiem, zrobić cokolwiek byle zniknął na czas, aż ochłonie po ostatnich wydarzeniach. Było jej wstyd.- Muszę zejść na dół, przepraszam - wstała z łóżka. Gdy próbowała przejść obok niego złapał ją za nadgarstek. Przestraszył ją tym. Uniosła głowę i spojrzała na niego z lękiem.
- Siadaj- rzucił spokojnie ale stanowczo.
Miała tego dość. Owszem bała się tego człowieka, ale jakim prawem tak ją traktował. Zagotowała się, co zdarzało jej się niezwykle rzadko. Nie kontrolując swoich czynów wyrwała rękę i głośno zaczęła:- Za kogo pan się uważa, żeby tak traktować ludzi? Nikt nie jest pana własnością! Z innymi trzeba się liczyć, zwłaszcza jeśli się wprasza pod ich dach! - ostatnie zdanie wycedziła czym zaskoczyła samą siebie. Chciała jak najszybciej opuścić pokój i zająć się przygotowaniem śniadania zanim, wstaną domownicy. Dochodziła siódma. Nie miała też ochoty dłużej z nim przebywać. Nieświadomie z oczu wyrwało się kilka samotnych łez. Poczuła się bezsilna. Mężczyzna złapał ją oburącz za ramiona i cicho powiedział:
- Nie mów do mnie pan..
- Ale ja..- starała się dobrać słowa łagodniej - ja nawet nie znam pana imienia..
- Marcin - odparł sucho. Po chwili przyjrzał się jej uważniej i kontynuował:
- Słuchaj, wczoraj nie zdawałem sobie sprawy, że ty jeszcze tego nie robiłaś. Inaczej nie zaczynałbym nawet..
Podniosła głowę chociaż niemiłosiernie paliły ją policzki. Widziała, że jego twarz przybrała dziwny wyraz. Być może ten zepsuty człowiek ma też jakieś inne oblicze. Bardziej ludzkie. Szczerze uderzyło ją to wyznanie. Dręczyło ją jednak najważniejsze pytanie.
- Czy pan.., to znaczy czy ty zrobiłeś to za moją zgodą? Czy ja chciałam?
- Tak - odparł cicho.
Oboje spuścili głowy. Cisza była ogromnie niezręczna. Jednak przerwał ją Marcin.- Słuchaj, to nic nie zmienia między nami. Możemy żyć jak wcześniej. Ja za parę dni wyjadę. To był tylko seks.
- Uhm - potakowała niezdolna do kontynuowania tej rozmowy. Inaczej wyobrażała sobie swój pierwszy raz. Miała nadzieję pamiętać go i być szczęśliwa z osobą której się odda. Wierzyła, iż jej życie będzie wyglądało trochę jak w bajce o kopciuszku gdzie jest nadzieja na szczęśliwe zakończenie. Tymczasem straciła cnotę z człowiekiem, który prawdopodobnie jest jakimś kryminalistą i nie ma między nimi żadnego uczucia. Conajwyżej pogardy z jego strony co już wcześniej zauważyła. Żeby zakończyć już tę nieprzyjemną rozmowę odezwała się:
-więc wszystko wyjaśnione, za pół godziny śniadanie.
......................................................
- Szefie mamy trupa - usłyszał w słuchawce głos Wito.
- Któryś z chłopaków się nudził czy jak?
- Nie, to mój trup. Musimy się spotkać..
- Niemożliwe. Jestem daleko- blefował Marcin.
Stał na drewnianym ganku i palił kolejnego tago dnia papierosa. Zastanawiał się dlaczego do tej pory policja nie wpadła do wilii. Minęły dwa dni, a dalej nie wydarzyło się nic. To, że kapuś jest jego człowiekiem było już pewne. Musi być bardzo ostrożny.
Z zamyśleń wyrwał go głos Wito:- Ok rozumiem, ale muszę pozbyć się ciała. Zabiłem Ruska. Mam dowody na to, że sprzedał się Siwemu. Uważaj szefie. Siwy wyszedł z pierdla. To chciałem ci powiedzieć..
- Jasne - rzucił rozłączając się. - A więc wszystko jasne. Mały, kurduplowaty Rusek. Sprzedał go. Ciekawe czy działał na dwa fronty i strzelał z ucha także policji. A co jeśli psy informował jeszcze inny? No i Siwy. A więc wyszedł. Czyli zaczęło się to czego najbardziej się obawiał. Wojna. Zaczęła się wojna na życie...
CZYTASZ
Odcienie Szmaragdu
RomanceAutorstwa Magdaleny K.Kozłowskiej zakaz kopiowania i rozpowszechniania bez zgody autora. Wspaniała okładka autorstwa 'Pannaes' Korekta @czytelniczkataka *nominacja czytelników w konkursie Perły i Premiery ' #5 w romans 12.05.18 Książka bierze udz...