27

2.2K 194 15
                                    

Na wieść o ciąży Liliana wpadła w dziwny, melancholijny stan. Nigdy nie myślała o posiadaniu własnych dzieci. Od czterech lat zajmowała się rodzeństwem i wiedziała z czym wiąże się powiększenie rodziny. Chciałaby się cieszyć, lecz narazie była bardzo wystraszona. Gonitwa myśli w głowie przyprawiała o tępy ból w skroniach. Będzie dziecko, to nie koniec świata - tłumaczyła sobie. Jednak zastanawiała się dlaczego nigdy nie pomyślała o antykoncepcji. Jak mogła być tak głupia, żeby nie zabezpieczyć się na taką ewentualność? Zbyt późno było na takie wyrzuty, a mimo to dzwięczały jej w uszach. Tak jakby anioł stróż z dezaprobatą kręcił głową. Co teraz? Powiedzieć Marcinowi? Chyba musi. Tylko jak? Co dalej z nią, rodziną i nowym dzieckiem? Pytań było mnóstwo.
Wyczerpana usnęła nad ranem. Tego dnia była tak zmęczona i słaba, iż postanowiła zostać w domu. Ostatecznie państwo Molscy wiedzą o jej odmiennym stanie, a w sklepie poinformuje nazajutrz. Sięgnęła do nocnej szafki i z szuflady wyjęła podłużne białe pudełko. Był w nim telefon komórkowy podarowany przez Marciana tuż przed ostatnim, dłuższym wyjazdem do Wrocławia.
Wzięła go do ręki i uruchomiła. Niemal natychmiast zaczął wibrować i sygnalizować nadchodzące wiadomości. Odczytała jedną z nich na głos:

Uparta jesteś. Masz dwa oblicza wiesz? Z jednej strony słodka i delikatna, z drugiej cholernie uparta. Lubię obie.
M.

Uśmiechnęła się do siebie i odczytała następną wiadomość

Włączysz kiedyś ten telefon? Mamy XXI wiek dziewczyno, obudź się.
M.

Odłożyła komórkę i opadła na łóżko przymykając oczy. Te dwa smsy doskonale oddawały charakter Marcina. Jej zarzucał zmienność, tymczasem to z nim różnie bywało. Z jednej strony niesympatyczny, a nawet gburowaty kryminalista, z drugiej mężczyzna okazujący troskę o ukochaną.
Przez resztę dnia biła się z myślami czy powiadomić najbliższych o nowej sytuacji, czy poczekać z tym jeszcze. A może najpierw powiedzieć o dziecku Marcinowi? Nie wiedziała czemu, ale pod skórą czuła, że mężczyzna może nie być zadowolony.

***
- Wito, muszę wyjechać do Dorajewa. Tutaj masz wszystkie dokumenty i rozpiskę na następny skok. Powoli kończymy z tą dziedziną. Pora na coś stabilniejszego - zaczął Marcin podając pracownikowi teczkę z dokumentami. Wito natychmiast odebrał ją od szefa i obracając w rękach odparł:

- Stabilniejszego? Szefie coś ty brał?
Spojrzał na Marcina i poprawił się szybko - to znaczy, nie wiem co masz na myśli.. Mógłbyś sprecyzować?

Szef oparł głowę o wysokie oparcie biurowego fotela i powoli, dokładnie dobierając słowa odpowiedział:

- Nie kończymy działalności, jeśli to miałeś na myśli. Ale mam dość uganiania się za drogimi samochodami i szukania kupców. Dragi na większą skalę to też dużo zachodu, chociaż kasa jest konkretna. Myślę żeby skupić się na czymś co też przyniesie zysk, ale ryzyka będzie mniej.

- Czyli? - dopytywał zdumiony Wito.

- Myślę o zainwestowaniu w salony gier. Najpierw otworzę jeden, zobaczymy jak to wyjdzie. Biznes legalny, a kasa duża.

- A co z nami? Mamy z chłopakami szukać nowej roboty?

- Wito, ochujałeś? Potrzebuje was. Będziecie mieć zajęcie, o to się nie martw. Narazie pozostaje między nami ta rozmowa. Chcę tylko żebyś..- przerwał, bo jego telefon w tym momencie zaczął sygnalizować nadchodzące powiadomienia. Zajrzał na wyświetlacz i odczytał raporty dostarczenia wiadomości do Liliany. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Zrozumiał, iż musi tęsknić za nim jeśli włączyła telefon. Z zamyślenia wyrwał go głos Wito:

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz