28

2.1K 174 16
                                    

- Szefie, co ty tutaj robisz? Nie miałeś zostać w tym wygwizdowie? - Wito nie ukrywał zaskoczenia na widok Marcina. Nie spodziewał się go we Wrocławiu conajmniej do końca weekendu. Przeświadczony był, iż szef spędza upojne chwile ze swoją wybranką. Ten jednak zaskoczył go swoim mizernym wyglądem stając w progu apartamentu i posyłając gromiące spojrzenie.

- Może i miałem, ale wróciłem. Nie podoba się?- odparł butnie.

- Nie no, spoko. Twoje mieszkanie.. Zdziwiłem się tylko - Wito postanowił czem prędzej zejść szefowi z oczu- będę w gabinecie gdybyś mnie potrzebował.

Zabrał ze stołu laptopa i komórkę, a potem wyminął Marcina w ogóle na niego nie patrząc. Ten zaś dłuższą chwilę stał w miejscu. Omiatał wzrokiem salon, ale myślami był daleko. Próbował zrozumieć co takigo wydarzyło się dzisiejszego dnia. Ciężko było mu zrozumieć fakt, że Liliana jest w ciąży. Jak to możliwe, skoro on nie może mieć dzieci? Odpowiedź mogła być tylko jedna. Musiała go zdradzić.
I chociaż bardzo chciał wierzyć w jej zapewnienia o wierności, fakty mówiły za siebie. Był totalnie rozgoryczony. Kobieta którą szczerze pokochał zdradziła go. Poczuł się jakby to było deja vu*.
Przypomniała mu się Roksana i historia ich znajomości. Zrozumiał, iż to uczucie było podobne do tego, którym darzył Lilianę. Tylko, że tej drugiej nie potrafiłby zabić. Roksana była bezpruderyjna, bezczelna i spontaniczna. Natomiast Liliana była delikatna, skromna i bardzo naturalna. Dlatego też nie potrafiłby skrzywdzić takiej istoty. Zastanawiał się tylko jak to możliwe, że taka porządna dziewczyna posunęła się do zdrady. Coś w tym wszystkim nie pasowało.

- Wito! - warknął w głąb mieszkania, nadal stojąc w miejscu. Po chwili zjawił się łysy dryblas i stanał tuż za jego plecami w oczekiwaniu na polecenie.
Marcin bez spoglądania w jego stronę włożył ręce do kieszeni i rozkazał:

- Znajdź mi dobrego lekarza, który przyjmie mnie jeszcze dzisiaj.

- Jasna sprawa. Jakaś konkretna specjalizacja?

- Tak, urolog.
Na te słowa Wito, aż otworzył usta. Jego i tak dosyć duże oczy teraz przybrały rozmiar pięciozłotówek. Nie skomentował jednak, ani nie dopytywał szczegółów sprawy. Postanowił niezwłocznie wykonać polecenie.

Gdy Marcin został już sam, usiadł ciężko na niską sofę i przymknął oczy. Z niecierpliwością czekał na wizytę u specjalisty. Nie zniósłby niepewności przez kolejne dni. Sytuacja musi się wyjaśnić jeszcze dzisiaj.
Wóz, albo przewóz.
***

-Liluś przesyłka do ciebie! - starszy pan dosyć głośno poinformował o przybyciu kuriera.
- Do mnie? To pomyłka pewnie - Liliana szybkim krokiem zeszła na dół i zaczęła wymianę słów z dostawcą.

- Nie może być pomyłka, proszę pani. Liliana Lawa?

- Tak, to ja. Tylko, że ja nic nie zamawiałam. Nie zapłacę panu za kota w worku, proszę mnie zrozumieć i zwrócić to do sprzedawcy.. To musi być pomyłka- tłumaczyła skonsternowana.

- Towar jest opłacony, proszę go odebrać i oszczędzić mi kłopotu- odparł sucho i postawił przed dziewczyną duże foliowe zawiniątko. Liliana przyglądała się przesyłce o dużych gabarytach i nie miała zielonego pojęcia co to może być. Było szczelnie owinięte szarą folią. Kiedy kurier odjechał, postanowiła przenieść ową rzecz do kuchni i tam zastanowić się co z tym zrobić. Ze zdumieniem stwierdziła, iż nie ma najmniejszego problemu z podniesieniem i przeniesieniem go do innego pomieszczenia. Przedmiot zdawał się być tak lekki jak gdyby zrobiony był z puchu. Zrobiło to na niej ogromne wrażenie, tym bardziej że rozmiary na pierwszy rzut oka wskazywały na solidny ciężar. Z szuflady kredensu wyjęła noż i delikatnie rozcieła w kilku miejscach folię. Po całkowitym zdjęciu opakowania wyłonił się duży, biały pluszowy miś. Był tych samych rozmiarów co średnej wysokości, dorosły człowiek. Wykonany w całości z przyjemnego pluszu, na pyszczku miał delikatny uśmiech. W pierwszej chwili Liliana pomyślała, iż ten cudak jest prezentem od Marcina dla ich maleństwa. Ucieszyła się nawet na myśl, iż w ten sposób przeprasza za swoje zachowanie. Wówczas na szyi misia dostrzegła zawieszoną małą kopertę z liścikiem. Otworzyła i przeczytała:

'Przyjaciele jak ciche anioły, które podnoszą nas gdy upadamy'
Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. A gdy nie ma mnie w pobliżu niech strzeże Cię on :)
Całuję, Twój oddany przyjaciel.
Janek.

Cicho westchnęła zawiedziona. Wiedziała, że powinna być wdzięczna. Ostatecznie miała przyjaciela, na którego mogła liczyć. Nie chciała być niewdzięcznicą, lecz o ile bardziej cieszyłaby się gdyby to Marcin wpadł na taki cudowny pomysł. Niestety, on na tak romantyczny gest by się nie wysilił. Trzeba będzie podziękować Jankowi. Prawdopodobnie tylko on pozostał jej w obecnej sytuacji.
Ze smutkiem przysiadła na podłodze i wtuliła się mocno w pluszaka.

***
- Witam, panie Chyliński zapraszam - wszedł do lekarskiego gabinetu wyłożonego prawie w całości białymi płytkami i tego samego koloru wyposażeniem. Zajął wskazane przez lekarza miejsce po przeciwnej stronie biurka i zapytał niecierpliwie:

- I co? Ma pan wyniki doktorze? Miały być na cito, opłaciłem z góry!

Lekarz, starszy mężczyzna na oko przed siedemdziesiątką spojrzał na Marcina i założył okulary. Z szarejkoperty wyciągnął kilka kartek i chwilę je analizował zupełnie ignorując pytanie pacjenta. Natomiast Marcin coraz bardziej czuł się nieswojo co okazywał niecierpliwym wierceniem na krześle oraz sugestywnym chrząkaniem. Gdy doktor skończył już analizę wyników zdjął okulary i starannie dobierając słowa wydał diagnozę:

- W Pana przypadku możliwość zapłodnienia partnerki wynosi trzydzieści procent. Oczywiście powtórzyłbym jeszcze badanie, bo mamy tutaj niejednoznaczne wyniki nasienia, co mnie zdumiewa. Proszę mi powiedzieć jak to możliwe, że w historii choroby nie ma pan wpisanego urazu odniesionego w dzieciństwie?

- W sierocińcu nikt tego nie pilnował. To znaczy, że mogę być ojcem? Wcześniej lekarze twierdzili, że moja bezpłodność jest nieodwracalna.. - gorączkował się Marcin. Z jednej strony poczuł ogromną ulgę, że jest pełnowartościowym facetem, z drugiej natomiast strach przed ojcostwem.

- To znaczy, że musiałby pan trafić na odpowiednią partnerkę. Wie pan, panie Marcinie my- ludzie jesteśmy jak puzzle. Musimy się dobrze dopasować, znaleźć ten pasujący element. Nie z każdym jest to możliwe. Pan wie co chcę przez to powiedzieć, prawda? - doktor wysłał pokrzepiający uśmiech.

- Tak, chyba tak. Dziękuję doktorze- odparł Marcin blady jak ściana. Wszystko stało się jasne. Liliana go nie zdradziła.
Słowa lekarza huczały mu w głowie jeszcze na długo po wyjściu z lekarskiego gabinetu. Puzzle. Dopasować się. Miał w swoim życiu niezliczoną ilość kobiet i nigdy się nie zabezpieczał, pewny, iż strzela ślepakami. Aż do teraz. Spotkał ją i wszystko się zmieniło. Ona zmieniła jego. A teraz ofiarowala mu dziecko. Tylko ona mogła być tym pasującym puzzlem. Nieświadomie uśmiechał się szeroko. Gdzieś w głowie nazywał już siebie tatą..

Przypisy:
*Deja vu - odczucie, że przeżywana sytuacja wydarzyła się już kiedyś, w nieokreślonej przeszłości, połączone z pewnością, że to niemożliwe.

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz