9

2.4K 200 16
                                    

- Co ty tutaj robisz? Prosiłam.. - skrzywiła się na widok szatyna. Nie spodziewała się tak rychłego spotkania. Nie była na nie gotowa. Jednak los widocznie postanowił nie szczędzić jej nerwów. Nim mężczyzna zdołał się odezwać usłyszała:
- Lila, Lila chodź szybko!
Zdenerwowany, z trzęsącymi się rękoma, szedł w ich stronę starszy pan. Zerwała się mu na przeciw. Tuż za nią deptał szatyn.

- Co się stało dziadku? Coś z chłopcami? No mów! - denerwowała się.

Starszy mężczyzna skinął głową i bezradnie spoglądał to na wnuczkę, to na jej towarzysza. Uspokoił oddech i wyjawił:

- Kobieta z opieki społecznej jest w domu. Twierdzi, że chłopcy nie mogą u nas zostać!

- Jak to? Kto ją przysłał? - gorączkowała się, całkowicie zapominając o obecności Marcina - chodźmy do niej!

W domu zastali kobietę w średnim wieku z bardzo nieprzyjaznym wyrazem twarzy. Ubrana w szary żakiet wyglądała jak typowa urzędniczka. Przechadzała się właśnie po kuchni, zaglądając do szafek i schowków.

- Dzień dobry, nazywam się Liliana Lawa. Jestem prawną opiekunką chłopców - Liliana przedstawiła się podając kobiecie rękę. Starała się zrobić na niej jak najlepsze wrażenie, byle zatrzymać braci.

- Dzień dobry. Elżbieta Wolska, Gops gminy Dorajewo. Dotarły do nas sygnały, że pani bracia nie mają zapewnionych warunków do egzystencji i prawidłowego rozwoju..

- Proszę mi wierzyć, jest u nas skromnie, to prawda. Natomiast moi braci nie chodzą głodni i zaniedbani. Pracuję na ich potrzeby. Są też dziadkowie.. - ratowała się tym samym argumentem jakim walczyła o braci w sądzie. Odkąd zginęli rodzice rodzeństwa, starała się jak potrafiła najlepiej.

- No dobrze, ale nie macie tu państwo ani ciepłej wody, ani solidnego ogrzewania. Pani zdaje sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach to wcale nie są wyszukane standardy? Poza tym ten dom jest w fatalnym stanie..- wyliczała kobieta kręcąc nosem.
Liliana zacisnęła zęby i oddychała przez nos. Brakowało jej argumentów. Ile lat z rzędu będzie powtarzać, że remont jest kwestią czasu? Gorączkowo myślała jak wybrnąć z sytuacji..

- Ten dom będzie remontowany jeszcze w tym miesiącu - usłyszała zza swoich pleców. Odwróciła się i ze zdziwienia otworzyła usta.
Urzędniczka zmierzyła go od stóp do głów:

- A pan przepraszam kim jest?

- Przyjacielem domu - odpowiedział chłodno.

- To bardzo mi przykro, ale musi pan opuścić pomieszczenie. Nie jest pan nikim z rodziny, a ja nie będę kontynuować w pana obecności - skwitowała kobieta przeglądając jednocześnie dokumenty z teczki.

- Źle się wyraziłem. Jestem przyjacielem domu i narzeczonym Liliany - akcentował każde słowo. W jego głosie można było wyczuć irytacje. Dziewczyna była w nieopisanym szoku. Bladego pojęcia nie miała jak powinna zareagować. Po namyśle uznała, że powinna dziękować losowi za wybawienie. A może Marcinowi?
Z zamyśleń wyrwała ją dalsza konwersacja tych dwoje.

- W takim razie gratuluję, ale to nie zmienia sytuacji. Starszy z chłopców powinien mieć warunki do nauki, młodszy też niebawem rozpocznie edukacje..

- Tak jak już mówiłem, remont nastąpi wkrótce. Dzieciaki dostaną odpowiednio przygotowane pokoje. Proszę mi wierzyć. Jeśli ma pani ochotę zobaczyć zapraszam w przyszłym tygodniu. Zaraz po weekendzie zaczynamy - tłumaczył.
Liliana słuchała jak w transie. Całkowicie poddała się jego tłumaczeniom. Była niezmiernie wdzięczna, chociaż zastanawiała się też jak wytłumaczy potem, że remont jednak nie będzie miał miejsca.
Trudno, jeśli będzie trzeba pożyczę pieniądze akonto kolejnej wypłaty. Odmaluję chociaż pokoje chłopców - ustalała sama z sobą.

- A jeśli mogę zapytać, kim pan jest z zawodu? Ma pan stałe dochody? - kobieta nie dawała zbić się z tropu.

- Prowadzę działalność. Ponadto inwestuję na giełdzie. Jeśli zechciałaby pani dowiedzieć się więcej, tutaj jest wizytówka i namiary mojego księgowego. Jest jednoczesnie moim asystentem - mówiąc to podał kobiecie prostokątną karteczkę.

Liliana czuła, iż włożył w te rozmowę całą empatię jaką posiadł. Wiedziała, że było mu niezwykle trudno rozmawiać takim kulturalnym i przykładnym tonem. Znała go już na tyle. Dlatego była mu ogromnie wdzięczna za okazane starania. Miała nadzieję na pozytywne rostrzygnięcie wizyty.

- No cóż, pana księgowy na niewiele się zda. Spiszę notatkę z dzisiejszej rozmowy. Odwiedzę państwa za tydzień i upewnie się czy dotrzymujecie słowa - zamknęła aktówkę i szybkim krokiem opuściła dom.

***

- Dziękuję ci - powiedziała podając mu kubek z gorącą herbatą. Siedzieli oboje przy kuchennym stole. Na podłodze nieopodal bawili się chłopcy. Co jakiś czas głośniej naśladując policyjne syreny. Liliana czuła się skrępowana jego świdrującym spojrzeniem, więc udawała zainteresowanie zabawą braci.

- Nie ma za co - odparł niskim głosem, który przyprawiał ją o dziwne uczucie ciepła - kto ją nasłał?

- Pewnie szkoła.. Nie zapłaciłam składek na ubezpieczenie i komitet rodzicielski. Była też wycieczka, na którą Pawełek nie pojechał..- poczuła złość na siebie i dodała - powinnam poszukać lepszej pracy. A ja tylko tkwię w tym co mam.. Zamiast szukać lepszego życia dla chłopców.. Przepraszam, że musiałeś być świadkiem tej rozmowy!

- Przestań. To nie twoja wina. Przez chwilę myślałem o tym jakby to było gdyby.. - urwał.

- Gdyby co? - zapytala cicho, ale bardzo chciała dowiedzieć się co miał na myśli. Pierwszy raz rozmawiali tak swobodnie.

- Nie ważne. Jutro poszukam ekipy remontowej. Macie gdzie się zatrzymać na czas roboty?

- Dziękuję, ale nie chcę żebyś się w to angażował. Pomogłeś mi już dzisiaj bardzo. Nie chcę mieć zobowiązań wobec ciebie.. Sama sobie już poradzę - zapewniała.

- Dlaczego? Chcę pomóc! Co w tym złego? - zapytał marszcząc czoło.

- Powiedziałam. Nie chcę być ci nic winna.. Nie chcę mieć zobowiązań - nie patrzyła mu w oczy. Postanowiła jednak zachować wcześniejszy dystans.

Wstał z krzesła i z wyrzutem odparł:

- Ty mnie dalej nienawidzisz. Nigdy mi nie wybaczysz. Dla ciebie jestem gnojem prawda? Zresztą po co ja pytam. Robię z siebie błazna na darmo - odwrócił się i wyszedł trzaskając drzwiami.
Chłopcy zajęci zabawą, nie zwrócili najmniejszej uwagi na to, co działo się w kuchni.
Dopiero kiedy została przy stole sama poczuła, że chciałaby aby jeszcze tu był.
Chyba nawet polubiła jego specyficzny ton wypowiedzi..
Jego nieprzewidywalne gesty sprawiały uczucie ciepła w jej żołądku.
Złapała się nawet na tym, że lubi te tajemniczość, zawziętość i inność.
Coś sprawiało, że gdy był obok nie potrafiła patrzeć mu w oczy.
Lecz gdy ją opuszczał, myślała tylko o nim..
Co stało się z Lilianą, która tak nienawidziła tego człowieka..?

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz