20

2.2K 189 11
                                    

Siedzieli oboje na skórzanej kanapie. Mężczyzna czule obejmował ją ramieniem i bawił się długimi lokami dziewczyny. Ona natomiast wtulona w jego tors spoglądała na bawiących się chłopców. Nieco dalej, na bujanych fotelach siedzieli uśmiechnięci dziadkowie.
Była spokojna. Czuła się lekko i przyjemnie. Miała wrażenie, że wszystko inne jest nie ważne. Miała przy sobie wszystkich, których potrzebowała. Chciała tak trwać w nieskończoność. Im bardziej przytulała się do niego, tym szczęśliwsza była. Nagle poczuła, że traci oparcie, a co za tym idzie równowagę. Przechyliła się i upadła bokiem na siedzisko kanapy. Podniosła się. W powietrzu unosił się zapach męskiej wody toaletowej.
Była sama.
Gdzie podziali się chłopcy?
Gdzie podziali się dziadkowie?
Gdzie był on? Zastanawiała się zdziwiona.

- Hej, obudź się.. - usłyszała nieznajomy głos. Przez chwilę próbowała otworzyć oczy, ale nie potrafiła. Czuła się ociężała. Ponadto coś przeszkadzało jej ruszyć ręką.
- Słyszysz mnie? Wezwać lekarza? - otworzyła oczy. Przez jakiś czas nie widziała jednak nic. Świat wirował i zdawała się być na rollercoasterze. Gdy już nieco się uspokoiło zobaczyła nad sobą postać. Rozmazany kontur kobiety.

- Kim jesteś? - zapytała powoli odzyskując pełną swiadomość.

- Mam na imię Tamara, jestem znajomą Marcina. Musimy pogadać! Dasz radę? - damski,nieco zbyt słodki głos sprawił, że Liliana wytrzeszczyła oczy.
Przy łóżku stała szczupła, wysoka brunetka o ciemnych oczach i bardzo mocnym makijażu. Liliana poczuła się dziwnie zazdrosna o te kobietę. Zauważyła, że jest ładna i elegancka.
Pewnie Marcin jest z nią i przyszła tutaj zakomunikować jej właśnie to.

- Uhm - skinęła głową.

- To dobrze, bo nie ma czasu - brunetka przysiadła na brzegu łóżka i zniżyła głos - policja chce cię przesłuchać. Podałam się za twoją przyjaciółkę, bo inaczej by mnie tu nie wpuszczono.

- Dlaczego policja? Pamiętam, że mieliśmy wypadek - głośno myślała i w pewnym momencie przeraziła się - Jezuśku! Co z nim? Co z Marcinem? Żyje?

- Wszystko w porządku, żyje! A ty leż! - rozkazała przytrzymując Lilianę gdy próbowała usiąść.

- To po co policja? - zdziwiła się, ale i trochę uspokoiła na zapewnienie Tamary.

- O losie, ty jak dziecko jesteś mała.. Takie procedury. Marcin wezwał pogotowie, a szpital widząc wypadek powiadomił policje. Teraz, żeby nie było problemów powiedz im, że to ja prowadziłam samochód. Marcina tam w ogóle nie było. Ok?

- Ale dlaczego? Nie mogę powiedzieć, że to on prowadził? Przecież tak było..

- Powiedz tylko to, o co proszę. Ja prowadziłam, jego tam nie było. Nawet nie wspominaj nic o nim - tłumaczyła przewracając oczami. Liliana była skołowana. Zastanawiała się dlaczego Tamarze tak zależy na chronieniu go. Chyba naprawdę był kryminalistą. Być może poszukiwanym skoro ciągle się ukrywał.

- Powiedziałaś, że to on dzwonił na pogotowie. Mogą to jakoś sprawdzić..

- Tym się nie martw. Nasza w tym głowa. Jak się czujesz? Przyniosę ci coś do picia - rzuciła wstając. Liliana szybkim ruchem złapała ją za rękaw i zadała pytanie, które najbardziej ją zastanawiało:
- Czy on jest poszukiwanym przestępcą?
Tamara uniosła brwi i ze swoim specyficznym uśmiechem odparała:

- Poszukiwanym? Nie, chyba nie. Zależy co przez to rozumieć.

- To dlaczego mam zatajać, że prowadził?

- Nie chciałabyś wiedzieć. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz - zabrała rękę i opuściła szpitalną salę.
Liliana czuła się fatalnie. Nie tylko ze względu na ból głowy i ręki. Spojrzała w prawo. Z obolałej ręki wystawał wenflon, do którego rurką płynął przezroczysty płyn.
Przymknęła oczy próbując odtworzyć sen, który jej przerwano. Nie bardzo pamiętała co się w nim wydarzyło, ale uczucie szczęścia, nawet tego chwilowego chciała doznać ponownie.

***

- Hej, co tam?

- Właśnie z nią rozmawiałam. Nie powinno być problemu. Na wszelki wypadek zostanę z nią do przyjazdu policji. A co z Marcinem?

- Rozsypał się. Pilnuję, żeby nie zaćpał. Dałem mu jakieś proszki na uspokojenie i śpi. Bredził coś o tym, że jest kretynem. Nie wiem co ta laska z nim zrobiła.. - skarżył się po drugiej stronie Wito.

- No to grubo. Ta mała też coś majaczyła przez sen. Nie zrozumiałam wiele, ale imię szefa wymawiała kilkukrotnie - zachichotała w słuchawkę.

- Musimy coś z nimi zrobić. Inaczej się wykończą, jak gówniarze - odparł niskim głosem.

- Swatka? - zaproponowała Tamara.

- Taa, ale ty to ogarnij. Znasz się na tym lepiej. Ja mam coś innego na głowie - zgodził się.

- Co się dzieję? - zapytała zaintrygowana.

- Nie ważne. Muszę zadbać o jego tyłek. Inaczej też popłyniemy. Zadzwoń wieczorem - Wito rozłączył się.
Tamara schowała komórkę do małej, czarnej torebki i uśmiechnęła się do swoich myśli.

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz