Część trzecia ~ Rozdział Pierwszy.

2.2K 171 12
                                    

Wito z coraz większym niepokojem obserwował zachowanie szefa. Obawiał się, iż jego zmienny nastrój może być skutkiem powrotu do narkotyków. Każdego dnia doświadczał ze strony Marcina innego tonu i traktowania. Od melancholii i apatii, po euforie i doścyć spory entuzjazm, na nastroju wisielczym kończąc. Odpowiednio do kolejnego albo rzucał się w wir pracy i organiziwał nowe działania, albo też całymi dniami nie wynurzał się z łóżka.
Wito wiedział, że za fatalnym stanem psychicznym szefa stoi właścicielka szmaragdowych oczu. Wykorzystując nieuwagę szefa przeczytał wiadomość, która przyszła na jego komórkę.

Nadawca: Liliana.

'Wszystko przemyślałam. Musiałabym postradać zmysły, żeby przystać na Twoje warunki. Jeśli nie chcesz być z nami, trudno. Poradzimy sobie. Nie chcę od Ciebie nic. Ani pieniędzy, ani żadnego innego wsparcia. Zupełnie NIC. To koniec naszej znajomości. Definitywnie. '

Z początku Wito nie rozumiał do końca słów dziewczyny, lecz wykorzystując sytuacje podpytał pijanego Marcina co takiego się stało. I tak dowiedział się o mającym przyjść na świat dziecku. Jego zdziwienie było niewyobrażalnie duże, tym bardziej, iż znał szefa wystarczająco długo żeby wiedzieć, że to ostatnia osoba na tej planecie nadająca się do przykładnego ojcostwa. Zrozumiał też skąd się wzięło niezrozumiałe zachowanie przyjaciela. Jednak nie mając zielonego pojęcia w tematach matrymonialno- położniczych jak je w myślach nazwał, postanowił podzielić się nowiną z Tamarą.
Brunetka o nienagannej figurze, mocnym makijażu i niebotycznie wysokich szpilkach zjawiła się w kwadrans po otrzymanej wiadomości.
Usiedli w gabinecie Marcina i ściszonym głosem naradzali się.

- Ale to jest pewne? Myślałam, że Marcin nie może mieć dzieci.. - szeptała nadal niedowierzając Tamara.

- Wygląda na to, że tak. Ty pomyśl lepiej jak mu pomóc. Powtarza się historia sprzed kilku miesięcy. Wykończy go ta panna. Jego i nas, wszystkich wykończy! - gorączkował się Wito. Nigdy nie potrafił zrozumieć dlaczego te melodramatyczne, uczuciowe aspekty mają tak destrukcyjny wpływ na ludzi.

- Nie przesadzaj. Ostatecznie to ona ma zostać matką. Niech wychowuje. Mogła wybrać innego tatusia, a nie teraz tupać nóżką i udawać obrażoną - Skwitowała brunetka cmokając przy tym głośno.

- Czytałaś smsa, ona nic nie chce przecież.. Tylko nie wiem o co chodzi z szefem. Ta wiadomość źle na niego wpłynęła, ale jak go wyciągnąć żeby na powrót nie zakosztował w dragach.. - zastanawiał się na głos - Mówię ci, jeśli czegoś nie wymyślimy ściągnie na nas wszystkich kłopoty. Mamy nie podogrywane sprawy, świeże interesy. A on w czarnej dupie..

- No, ale czego ty Wituś oczekujesz ode mnie? Nie znam się na organizowaniu ludziom życia. To znaczy.. Ja organizuję inne życie.. te nocne zazwyczaj - mrugnęła i zaniosła się śmiechem. Wito machnął ręką poirytowany obojętnością Tamary. Dla niego ta sprawa była ważna. Nie tylko z powodów wynienionych kobiecie. Zwyczajnie szkoda było mu przyjaciela, który prawdopodobnie pierwszy raz w życiu poważnie się zakochał i nie potrafił zrobić z tym uczuciem nic właściwego. Miał szansę stworzyć rodzinę, lecz jego dzika natura wypierała tę możliwość.

- Głupia jesteś! Pomożesz mi czy nie?

Tamara skrzywiła się lekko, ale potwierdziła chęć pomocy:

- Ok, ale robię to z żalem. Lubię Marcinka. Szkoda, że mam pomagać innej lasce usidlić go.. Ale niech będzie. Może chociaż dzieci z tego ładne będą..

- W takim razie ja się zajmę szefem, a ty pojedziesz na wieś - Wito zdecydował nie słuchając zupełnie irytującej go już brunetki.

***

- Mogę wejść? - usłyszała natychmiast po otworzeniu drzwi. Nie miała specjalnej ochoty na towarzystwo, ale nie potrafiła też odesłać z kwitkiem przyjaciela, który wyraźnie się o nią troszczy.

- Cześć, wejdź - odpowiedziała i gestem ręki zaprosiła Janka do środka.
Ten wszedł przez próg i z za pleców wyciągnął małą, czerwoną różyczkę.

- To na poprawę nastroju - wręczył Lilianie. Przeszli przez długi, wąski korytarz i zasiedli za kuchennym stołem. Młoda kobieta poczęstowała Janka świeżo wyciskanym sokiem, które sama teraz chętnie piła i zapytała:

- Coś się stało? Masz dziwną minę..

- Jeszcze nie, ale być może się stanie - odpowiedział tajemniczo blondyn uśmiechając się przy tym w swój charakterystyczny, radosny sposób.

- O co chodzi? Janek nie strasz mnie, proszę? Co ma się stać?

- Nie bój się, nic złego - uspokajał - Z resztą powiedz najpierw jak się czujesz. Wyglądasz kwitnąco!

- Dziękuję, miły jesteś. Ogólnie czuję się dobrze. Myślę, że najwyższa pora powiedzieć rodzinie. Ukrywam ciąże już dwa miesiące, źle się z tym czuję.. Tak bardzo nie chcę martwić dziadków.. - łamała się dziewczyna. Nie chciała robić z siebie cierpiętnicy, ale czuła że musi to z siebie wyrzucić.
A Janek był dobrym słuchaczem. Poza tym ufała w jego dobre intencje.

- A ten twój... Ten facet odezwał się?

- Nie. Minął miesiąc jak wysłałam mu wiadomość, że nie chcę go więcej widzieć. Zakończyłam naszą znajomość - odprała nerwowo bawiąc się serwetką.

- Gdyby mu zależało, nie patrzyłby na to co mówisz i piszesz. Powinien być przy tobie, przy was.. To sukinsyn! Skrzywdził cię ten..

- Janek proszę, skończ! - w oczach Liliany pojawiły się łzy. Przyjaciel miał rację i tylko ona wiedziała jak bardzo boli ją zachowanie ukochanego, ile przepłakanych nocy miała już za sobą, jak przez miesiąc czekała na jego przeprosiny i zapewnienia miłości, a poten kolejny miesiąc kiedy wysłała mu wiadomość z nadzieją, że wbrew temu co pisała on jednak przyjedzie. Na próżno. Przez dwa długie miesiące nie dawał znaku życia, ani śladu troski o los jej i ich maleństwa. Lecz nie chciała, by Janek wypowiadał się na jego temat. Rana w sercu była żywa i wciąż krwawiąca.

- Dobrze, przepraszsm. Nie chciałem żebyś płakała. On nie zasługuje na twoje łzy - Janek wstał z miejsca i podszedł do dziewczyny. Wyglądało to tak, jakby zamierzał przytulić i dodać otuchy. Jednak w połowie drogi zrobił coś nieoczekiwanego. Schylił się niepewnie, a następnie przyklęknął na jedno kolano. Z kieszeni popielatej marynarki wydobył małe pudełeczko i otwierając powiedział :

- Lilka, ja już nie mam na co czekać. Proszę wysłuchaj mnie do końca. Od kiedy przypadkiem trafiliśmy na siebie, wciąż jesteś w mojej głowie. Co prawda sprawy potoczyły się inaczej i to nie ja jestem ojcem twojego dziecka, czego żałuję strasznie, to zamierzam pokochać je tak sano jak ciebie. Nie chcę już udawać twojego przyjaciela. Nie mam siły się tak męczyć. A jesli już mam być to przyjacielem, mężem i kochankiem w jednym. Proszę zanim odpowiesz, zastanów się dobrze. Przychylę ci nieba! Lila, wyjdziesz za mnie? - od tej przemowy cały się spocił, trząsł się lekko, ale udawał pewnego siebie i opanowanego. Natomiast Liliana była w tak dużym szoku, że jedyne co wydobywało się z jej otwartych ze zdziwienia ust to słowa 'Ale jak?' 'Janek... Janek' a szmaragdowe oczy błyszczały mokre od łez.
Czas dla Janka zdawał się stanąć w miejscu. Z niecierpliwością oczekiwał odpowiedzi...

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz