30

2.3K 192 18
                                    

Kiedy Liliana obudziła się po upojnej nocy, Marcin był już na nogach. Zdążył wziąć prysznic i przygotować śniadanie, które ułożył na dużej tacy tuż obok łóżka dziewczyny.
Siedział teraz na fotelu pod oknem i paląc papierosa obserwował spokojnie śpiącą ukochaną.

Podziwiał jej delikatną urodę i zastanawiał się do kogo będzie podobne ich maleństwo.
Oczywiście życzyłby sobie, aby jak najwięcej cech odziedziczyło po Lilianie. Zarówno z wyglądu, jak i charakteru.

- Dzień dobry - powiedziała Liliana przeciągając się na łóżku.
Marcin w milczeniu skinął głową na przywitanie. Zaciągnął się papierosem i wypuszczając z ust siwy dym, powiedział:

- Na tacy masz śniadanie, zjedz.

Dziewczyna uśmiechnęła się i odwróciła głowę w prawo. Dostrzegła na tacy pieczywo, ser i wędlinę, maselniczkę oraz szklankę do połowy napełnioną sokiem. Nie kryła rozczulenia na ten widok.

- Śniadanie do łóżka? Dla mnie? Marcin.. to nie w twoim stylu..

- Zjedz, musisz mieć siły. Czeka nas rozmowa - usłyszała w odpowiedzi.
Wyraz twarzy Liliany nieco spochmurniał, ale posłusznie zebrała tacę i usadowiła sobie na kolanach. Odłamała kawałek dobrze wypieczonej bułki i zapytała:

- Chcesz?

- Nie - zaprzeczył ruchem głowy - nie jadam rano.

- Acha.

Reszta posiłku upłynęła w milczeniu. Z jednej strony Marcin cieszył się, że może znów być blisko ukochanej, z drugiej martwił jak kobieta zareaguje na słowa, które niebawem usłyszy. Wiedział jednak, iż nie może przeciągać sprawy w nieskończoność.
Tymaczasem Liliana z pozoru spokojnie jadła przygotowane przez Marcina śniadanie.
Ale w głowie kłębiły jej się różne myśli.
Rozmyślała co takiego chciał powiedzieć jej Marcin. Czy gest ze śniadaniem miał być tylko miłym złego początkiem?

***
-Witam, to pan się umawiał na spotkanie?

- Tak, Jan Lubirski - odpowiedział kędzierzawy blondyn i podał dłoń na przywitanie. Obaj mężczyźni zajęli miejsca przy małym, okrągłym stoliku i starszy z nich rozpoczął konwersację słowami:

- Przepraszam, że spotykamy się w kawiarni, lecz nie mam czasu. Za godzinę mam rozprawę, więc przejdźmy do rzeczy.

- Oczywiście. Dziękuję, że zgodził się pan ze mną spotkać - Odparł Janek i po chwili kontynuował - Mój szef, mecenas Molski polecił mi zasięgnięcie informacji u pana w kwestii podejrzanej osoby..

- A konkretnie? O kogo chodzi i jakie są podejrzenia? - Starszy prawnik nie należał do osób najcierpliwszych. Lubił klarowne sytuacje i konstruktywny, zrozumiały przekaz.
- nazywa się Marcin Chyliński. Z pewnego źródła wiemy, że ma dużo na sumieniu. Handel narkotykami, kradzieże i paserstwo, a także prawdopodobnie stoi za kilkoma zabójstwami. Policja od dawna zna tę postać, jednak nigdy mu nic nie udowodniono..

- Uhm, nazwiska nie kojarzę, ale jak ja mogę pomóc? Jeśli organy ścigania niewiele zdziałały do tej pory..

- Panie mecenasie, ja wiem jak wybitnym specjalistą jest pan i ile dokonał.. Pan może znajdzie sposób na to, by ten człowiek odpowiedział za swoje czyny.. Jak można skutecznie postawić go przed wymiar sprawiedliwości? Trochę czytałem, szukałem wskazówek.. - gorączkował się Janek.
Mężczyzna w szarym garniturze patrzył na młodego studenta beznamiętnym spojrzeniem i zastanawiając się nad jego słowami. W końcu odezwał się:

- Rozumiem, że to prywatne porachunki. Osobiście odradzam zadzieranie z półświatkiem. Z doświadczenia wiem, że kiedyś to się może odbić na panu, młody kolego, albo na bliskich.

- To już dotyczy bliskiej osoby. Ten facet zagraża mojej przyjaciółce. Niestety opętał ją i nie jest zdolna sama zauważyć jaki z niego człowiek. Boję się, że dojdzie do tragedii.. - tłumaczył blondyn patrząc w oczy rozmówcy.

- Cóż, jeśli tak bardzo panu na tym zależy, na obecną chwilę widzę tylko dwa wyjścia. Pierwsze - szukanie dowodów na jego działalność przestępczą, w których znalezienie szczerze mówiąc wątpię. Może poszuka pan osób skrzywdzonych przez niego, ich rodzin lub świadków zdarzeń? Żmudna robota, ale do wytrwałych świat należy. Drugie - ustawiona prowokacja. Z tym, że plan musi być naprawdę wiarygodny. Osoba tego pokroju na byle co się nie złapie. To już pan musi zdecydować co dalej. Niestety prawnie narazie nie pomogę, czas mnie goni. Muszę się już pożegnać - mecenas wstał i na odchodne dorzucił jeszcze - pozdrowienia dla Feliksa i jego małżonki. Dziwne, iż sam panu nie doradził podobnych metod..

- Dziękuję! przekażę na pewno. Do widzenia panie mecenasie - Janek grzecznie się pożegnał. Skłamał, iż to mecenas Molski polecił mu tego adwokata. Wiedział, że szef odprawi go z kwitkiem, gdy tylko wspomni o Marcinie. Zwłaszcza, po tym jak okazało się, iż Liliana jest w ciąży z nim.
Spodziewał się ze strony prawnika innej pomocy niż ta okazana, lecz dobre i to. W sumie prowokacja to dobry pomysł. Trzeba by go tylko dobrze dopracować..
A może lepiej byłoby wynająć detektywa? Rasowy szpicel szybko ustali wszystkie niezbędne fakty z życia tego gangstera - zastanawiał się w drodze do kancelarii państwa Molskich.

***

Po skończonym śniadaniu i szybkim prysznicu, Liliana zajęła się obowiazkami domowymi. Pawełka odesłała do szkoły, natomiast Jacuś i dziadek poszli na spacer do pobliskiego lasu. Babcia, coraz słabsza spała w swojej sypialni.
Dziewczyna robiła wszystko, by odwlec rozmowę z ukochanym. Panicznie bała się słów, które może usłyszeć. Poznała już Marcina na tyle, iż nie spodziewała się żadnej zobowiązującej decyzji z jego strony.
Jak się niebawem miało okazać, po części jej obawy były słuszne.

- Możesz w końcu usiąść? Od godziny siódmej czekam, żeby porozmawiać z tobą - szatyn był poirytowany, ale starał się panować nad sobą. Obserwował krzątającą się młodą kobietę i niecierpliwie kręcił głową.
Liliana dała za wygraną. Odstawiła mop i oparła się plecami o ścianę. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:

- No dobrze, mów.

Marcin stanął na przeciw niej, jednym okiem patrząc na malujący się za oknem pejzaż. Starannie dobierajac słowa powiedział:

- Myślałem nad naszą sytuacją. Będziemy mieć dziecko, nieplanowane, ale stało się - zamilkł na chwilę odwracajac głowę całkowicie w kierunku kobiety, by zobaczyć jej wyraz twarzy. Stała z przymkniętymi powiekami oczekując jak na wyrok. Wobec tego postanowił kontynuować - Nie nadaję się na ojca. Oboje o tym wiemy. Kocham Ciebie, pokocham to dziecko, ale nie przekaże mu wartości, których oczekujesz. Zdecydowałem więc, że to ty zajmiesz się jego wychowywaniem. Zrobisz to dobrze, jestem pewien. Dam dziecku nazwisko, zapewnię wam utrzymanie. Niczego wam nie braknie, ale nie będę z wami stale. Potrzebuję wolności. Nie potrafię żyć tak, jakbyś sobie tego życzyła. Nie stworzę rodziny, której sam nigdy nie miałem. Nikt mnie nie uwiąże, nigdy..- po policzku Liliany zaczęły lecieć słone łzy. Nawet ich nie otarła. Pozwoliła by spokojnie spływały po policzkach. To czego podświadomie się obawiała, stało się faktem.

- Nie zrozum mnie źle, będę się o was troszczył, ale nie wezmę z tobą ślubu, nie zamieszkam z wami na stałe. Rozumiesz? - dotknął jej policzka. Kolejny raz poczuł się jak zimny drań. Wiedział jednak, że musi odkryć karty i postawić sprawę jasno. Od zawsze był wolnym ptakiem i wiedział, że nic już tego
nie zmieni.

- Wyjdź - usłyszał. Podniósł głowę i z niemym pytaniem na ustach stał w miejscu - Wyjdź i nigdy nie wracaj! Wynoś się z mojego życia! - dokończyła cedząc słowa.
Zdjął dłoń z policzka ukochanej i bez słowa wyszedł.

Koniec części drugiej.
C.D.N.

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz