7

2.4K 209 14
                                    

Narzekacie, że rozdziały krótkie.. No to proszę :) Mam nadzieje, że nasycę trochę Waszą czytelniczą potrzebę ;) Miłej lektury :*

Siedziała w kącie nie zdolna do żadnego ruchu. Łzy leciały po policzkach, nie nadążała z ocieraniem ich.
Odkąd uciekła do domu, nie była w stanie się uspokoić.
Zwinięta w kucki, trzęsła się i zalewała łzami.
Co się stało? Dlaczego tak histerycznie zareagowała na wyznanie tego mężczyzny?
Nie potrafiła odpowiedzieć. Z chwilą kiedy wyznał, że chce jej samej wystraszyła się. Uciekła intuicyjnie. Być może za sprawą tego, że mogłaby znów stracić panowanie nad sobą i oddać mu się. Doskonale wiedziała, iż żałowałaby tego. Doświadczenie mówiło, że wziąłby od niej to na co miałby ochotę, a potem zostawił jak zużyty sprzęt.

- Niech ten człowiek przepadnie! - modliła się na głos - Dlaczego tak uparł się mieszać w moim życiu?! Jest tyle innych kobiet w tym kraju!

Usłyszała ciche pukanie. Znieruchomiała. Domyślała się kto stoi za drzwiami. Nie chciała go widzieć. Ani teraz, ani nigdy więcej. W miare jak upływał czas, pukanie stawało się bardziej natarczywe. Zamknęła oczy i zatkała rękoma uszy.

- Lilciu, jesteś w domu? Ktoś puka do drzwi! - usłyszała wołanie dziadka.
To koniec - pomyślała i odkrzyknęła:

- Tak, jestem. Już sprawdzę kto to. Śpij dziadziu.
Wstała, otarła ślady łez i poszła otworzyć.
Na zewnątrz było ciemno. Nieprzyjemny wiatr kołysał gałęziami drzew. Wpuściła gościa do środka i nerwowo szepnęła:

- Jak obudzisz dzieciaki to pożałujesz! Masz pięć minut, żeby powiedzieć co chcesz i potem wychodzisz!

- Zgoda - przytaknął. Stał przed nią w ciemnej długiej kurtce i niedbale narzuconym granatowym szaliku. Ubiór miał zapewne drogi, lecz sam wyglądał teraz niczym zubożały arystokrata.
Coś w środku mówiło jej, że powinna go wysłuchać. Przez ułamek sekundy było też ponownie żal tego mężczyzny. Odwróciła się i poprowadziła przybysza do swojego skromnego pokoju. Zamknęła za nim drzwi i odezwała się:

- Mów, proszę.

- Co mam ci powiedzieć? - zapytał patrząc w jej piękne, duże oczy - Nie potrafię mówić tak, jakbyś chciała..

- To akurat prawda. Jesteś chamem.

Uśmiechnął się ukazując białe zęby.
- Za to ty wcale nie jesteś taka nieśmiała..

- O co tobie chodzi? Po co zawracasz mi kolejny raz głowę? Ja nie chce zadawać się z takimi ludźmi jak ty! - szeptała żeby nie obudzić domowników.

- Nie słyszałaś co powiedziałem na drodze? Chce ciebie..- podszedł bliżej. Jednak Lilia cofnęła się uniemożliwiając mu dotknięcie.

- Słuchaj może w twoim świecie jest tak, że można sobie kogoś mieć ot tak. Mnie nie można mieć. Zrobiłam błąd, przyznaje - ciągnęła dalej - ale to nie daje ci do mnie żadnych praw. Nie będziesz przyjeżdżał kiedy przyjdzie ci ochota żeby się ze mną kochać.. Bo domyślam się, że o to chodzi - mówiąc to spuściła oczy.
Nie potrafiła otwarcie rozmawiać na tego typu tematy, lecz tylko w ten sposób mogła dokładnie określić swoje stanowisko w tej sprawie. Policzki paliły ją. Wstyd ogarniał na wspomnienie chwil spędzonych z Marcinem.
Chwilę patrzył na nią, poczym także spuścił wzrok i odparł:

- Nie wiem co myśleć. Normalnie nie uganiałbym się za tobą. Nigdy nie biegam za kobietami. To one biegają za mną..

- Uhm, w takim razie napewno nie będziesz się nudził. Jedź już - rozkazała. W duchu jednak chciała, żeby powiedział jej coś miłego. Coś co sprawi, że napięta atmosfera zniknie. Chyba znów za bardzo górę brały nad nią emocje.

- To nie tak. Ty nic nie rozumiesz - pokręcił głową i usiadł na łóżku dziewczyny. Ona sama stała nadal opierając się plecami o szafę.

- To mnie oświeć. I proszę, zrób to szybko, bo jestem już naprawdę zmęczona - ręką masowała bark.

- Nie jestem typem z obrazka. Nie umiem mówić o uczuciach. Wiem tylko, że potrzebuje ciebie, że chcę mieć przy sobie osobę, o której każdej nocy śnię. Nie patrz tak na mnie. To nie jest łatwe wyznawać uczucia. Nigdy tego nie robiłem..

- Jak to możliwe? Przecież ty mnie nie znasz. Nie wiesz jaka naprawdę jestem..

- Nie potrafie odpowiedzieć. Od kiedy stąd wyjechałem czuje się jakbym stracił dostęp do powietrza. Chce cie poznać, chce być przy tobie - splatał nerwowo ręce - do chuja, zrozum to nie jest dla mnie łatwe!

Przyglądała się w milczeniu. Nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Przecież nie wyjawi mu jak bardzo znienawidziła go za to jak z nią postąpił. Przez wszystkie te dni, tygodnie i miesiące przeklinała go w myślach. W uszach wciąż słyszała jego kpiący głos 'to tylko seks mała..' i karmiła się nienawiścią do tego człowieka.
Jednak jej wrodzona empatia musiała docenić to, że siedział teraz skruszony, przybity i obrany z własnej godności.
Wiedziała, iż mówi szczerze. Ktoś taki musi być bardzo zdesperowany żeby posunąc się do wyznań.
Podeszła bliżej i przykucneła mówiąc:

- staram się zrozumieć. Wierze, że jesteś szczery, ale najpierw musiałabym wybaczyć tobie moją krzywdę. Wykorzystałeś moje niedoświadczenie i naiwność. Tego nie zapomnę..

- Wiem - przytaknął. Wyglądał jak zbity pies. Nie potrafiła go dłużej dręczyć.

- Idź już. Muszę poukładać sobie wszystko w głowie. Twoje wyznanie mnie zaskoczyło. Potrzebuję czasu.

- Już idę - wstał z miejsca - pojebało mnie chyba, sory. Już mnie nie ma - szybko wyszedł. Nagle stał się tym samym nieprzewidywalnym Marcinem, jakiego poznała.
Drzwi zamknęły się z trzaskiem i Liliana została sama. Kolejny już raz mając w głowie mętlik..

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz