Nim zadzwonił budzik z łóżka wyciągnął ją dzwięk klaksonu i jakieś głosy. Zerwała się z łóżka i narzucając na siebie szlafrok wyszła z pokoju. Była pełna najgorszych obaw.
Oczyma wyobraźni widziała jak zabierają jej zapłakanych braci do sierocińca.
Nie odda ich. Będzie walczyć ile trzeba.
Wypadła na zewnątrz i onemiała.Tuż przed nią grupa mężczyzn w zielonych kombinezonach wypakowywała z dużego busa sprzęt budowlany. Jeden niósł drabinę, inny wiadra, trzeci jakieś kartony, a jeszcze ktoś narzędzia. Stała w osłupieniu.
- Gdzie to położyć kierowniczko? - w jej kierunku szedł dobrze zbudowany, wąsaty mężczyzna.
- Panowie chyba pomylili adresy. Ja nie zamawiałam.. - niedokończyła gdyż ktoś odezwał się:
- Ale ja zamawiałem. I opłaciłem na zlecenie szefa - Powiedział głośno łysy mężczyzna, który nie wiadomo skąd nagle wyłonił się za pytającym budowlańcem.
Rozpoznała w nim kolegę Marcina.
Łysy, barczysty osiłek stał z założonymi rękoma, patrząc na nią bezczelnym wzrokiem.
A więc nie odpuścił - pomyślała - nie liczy się z moim zdaniem. Właśnie to manifestuje.
Tylko dlaczego przysłał kolegę? Poznała go odrobinę i domyśliła się, iż w ten sposób chciał dać jej do zrozumienia, że zrobi to co chce. Poza tym, nie chciał już jej widzieć. Pewnie dlatego nie zajął się tym sam. Zrobiło jej się przykro.
Czyżby tęskniła? Zeszła ze schodków i odezwała się do obu:
- Niczego ze mną nie uzgadniano i nie pozwolę panom nic robić w moim domu. Przykro mi.- Ja tam nie wiem, zapłacono z góry zaliczkę co się nie zdarza często. Mamy się zwijać? - robotnik patrzył pytająco raz na dziewczynę, raz na mężczyznę.
- Absolutnie. Wchodzicie i robicie swoje. A z tobą muszę pogadać - twardo wydał dyspozycje i wziął Lilianę za rękę. Poprowadził ją kawałek dalej i rzucił:
- Co ty dziewczyno wyprawiasz? Szef opowiedział mi o waszej sytuacji. Taka święta matka Teresa, a jak dają to odmawiasz! Nienormalna jesteś? Ta rudera się sypie! - wyrzucił z siebie.
W pierwszej chwili zrobiło jej się wstyd na te słowa. Zaraz jednak emocje wzięły górę i wykrzyczała do niego całą złość, która się skumulowała:
- Ja jestem nienormalna? Ja? A twoj kolega, szef czy kto tam? On jest normalny? O tym co mi zrobił też ci opowiedział? Jakim prawem decydujecie za mnie? Powiedziałam jasno, że nic od niego nie chce! Obaj jesteście chorzy!
Zrobiła przerwę na kilka oddechów po czym dodała:
- Dlaczego tak się uczepiliście? Dajcie mi żyć w spokoju!Mężczyzna stał i patrzył niewzruszony. Wydawało się, że jej słowa nie zrobiły na nim absolutnie żadnego wrażenia.
- Nie wiem co szef w tobie widzi. Dziwię mu się. Tyle kobiet mógłby mieć, a on ślepy. Powinnaś się cieszyć, że zwrócił na ciebie uwagę - powiedział i odwrócił się. Dał znak ręką żeby robotnicy kontynuowali.
Liliana poczuła wstyd i poniżenie. Z wrażenia zabrakło jej słów. Mięśniak potraktował ją jak śmiecia. W głowie dźwięczały jej słowa 'nie wiem co szef w tobie widzi' 'tyle kobiet mógłby mieć', 'powinnaś się cieszyć'.. Nie zdążyła nic odpowiedzieć, gdyż przed dom wyszedł dziadek, a za nim ciekawscy wydarzenia chłopcy.
Kolega Marcina zauważywszy go przerwał rozmowę z majstrem i podszedł. Stali chwilę i rozmawiali. Liliana nie potrafila ruszyć się z miejsca, więc obserwowała ich w milczeniu.
Po kilku minutach starszy pan pokiwał głową i poklepał łysego po plecach.
Wiedziała, że bez względu na to co powiedział tamten, dziadek przyjął oferowaną pomoc.
Jej duma przepadła.***
Leżał w sypialni patrząc w sufit.
Dzisiejszej nocy nie zmrużył oka. Odkąd przestał ćpać koszmary wróciły. Dlatego też w obawie przed nimi postanowił nie usypiać. Zresztą i tak myśli kotłowały się w głowie.
Myślał nad tym, czy uda się w końcu przekonać do siebie Lilianę. Zauważył, iż mimo swojej delikatności i szczerości nie jest łatwowierna. To jest kobieta, która nie rzuca słów na wiatr. W dodatku niesamowicie ostrożna. A przecież wcześniej oddała mu się bez namysłu. Nie miała żadnych oporów. Dlaczego teraz stała się tak zdystansowana?
Zegar na ścianie wskazywał siódmą pięć. Nie chcąc dłużej czekać na informacje, postanowił zadzwonić.- Melduj - rzucił gdy Wito odebrał
- Szefie, szczerze to ja wolę nasze dawne akcje. Ta panna jest z innej planety. My jej urządzamy chatę, a ona melodramaty urządza!
Marcin uśmiechnął się do siebie. Oczyma wyobraźni widział na jej twarzy oburzenie. Punkt dla mnie - pomyślał.- Dopilnowałeś żeby zaczęli?- dopytał
- Jasne. Pogadałem ze starcem i okazało się, że ma więcej oleju pod kopułą niż ta mała - zapewnił Wito.
- To dobrze. Zostań na miejscu do wieczora - rzucił na pożegnanie Marcin.
Nauczy tę dziewczynę pokory. A potem już zawsze będzie jego. Wszystko w swoim czasie..

CZYTASZ
Odcienie Szmaragdu
RomansaAutorstwa Magdaleny K.Kozłowskiej zakaz kopiowania i rozpowszechniania bez zgody autora. Wspaniała okładka autorstwa 'Pannaes' Korekta @czytelniczkataka *nominacja czytelników w konkursie Perły i Premiery ' #5 w romans 12.05.18 Książka bierze udz...