Wpadł do apartamentu niczym wściekły pies. Rzucił w kąt kluczyki i przemierzył szybkim krokiem salon.
Zastał ich na tarasie. Stali dyskutując o czymś i paląc papierosy. Rozsunął drzwi i warknął:- Po co u niej byłeś? Kto ci kazał?
Wito spojrzał na niego wystraszonym wzrokiem. Z opresji wyratowała go Tamara.- Manuś, uspokój się. Wito chciał pomóc.
Zagasiła niedopałek i pstryknęła palcami gdzieś w przestrzeń. Uśmiechała się uspokajająco. Wito wyglądał natomiast na wystraszonego.- Zamknij się! Mówiłem do niego! - głową wskazał przyjaciela.
- To ty zamilcz i posłuchaj! Chcieliśmy ci pomóc. Oboje znamy cie dobrze. Jeśli chodzi o uczucia, wolisz cierpieć niż przyznać się do nich - spokojnym, ale stanowczym głosem mówiła. Wyglądała na osobę pewną swoich racji.
- Tamara wyjdź! - rozkazał szef. Wydęła czerwone usta, lecz bez słowa opuściła taras. Gdy ucichły odgłosy szpilek odezwał się znów:
- Kolejny raz zrobiłeś coś za moimi plecami. Zawiodłem się na tobie. Nie wiem czy mogę ci ufać - patrzył lodowato. Wito natomiast uniósł w zdziwieniu brwi.
- Mówisz tak, jakbym za twoimi plecami kręcił z inną bandą.. A tu chodzi o zwykłą przysługę. Chciałem tylko pogadać z tą dziewczyną..
- O czym? - dopytywał.
- No o tobie, o niej - nie potrafił sklecić zdania. W końcu zebrał się i wyrzucił:
- Mieliśmy już dośc twojego żałosnego wyglądu. Sory szefie, ale jesteśmy wszyscy zgodni, że jest źle. Nic nie robisz, ćpasz i odlatujesz. Potem półprzytomny ciągle o niej bredzisz, odpierdalasz cyrki..
Marcin nie odpowiedział nic. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego jak postrzegają go inni. Tłumaczył sobie, że to co dzieje się z nim w środku nie dociera na zewnątrz. Mylił się. Zawsze był porywczy, dlatego też nie zdawał sobie sprawy, iż dostrzeżono jakiekolwiek zmiany. Wszedł do mieszkania, a za nim tamten.
- Nie wiedziałem, że tak to wygląda - usiadł na niskiej sofie - Śmiałem się z zakochanych palantów. Myślałem, że jeśli ma się twardy charakter, to i nad tym można panować. Nie wiem co się stało..
- Szefie rozumiem cie.. Mój brat nieszczęśliwie zakochany powiesił się. Zrozum, bałem się o Ciebie. Ciągle o niej gadałeś na fazie. Dlatego chciałem ją tu przywieźć.
Zastanawiał się nad słowami mężczyzny. Kręcił głową, ale powoli docierało do niego jak poważne jest to uczucie.
- To głupie Wito. Wiesz, że nawet seks mnie nie kręci? Przeleciałem przez ostatnie miesiące różne panny i żadna mnie nie zadowoliła.
- Żadna? No to poważnie cie porobiło.. A nasza Tamarka też rady nie daje? - zażartował Wito. Atmosfera trochę się rozluźniła.
- Daj spokój. Tamara dobra jest tylko we francuzie. Nie chcę jej.
Wito wstał i podszedł do przeszklonego barka. Wyjął butelkę czystej wódki i dwa kieliszki. Polał alkohol i podając szefowi powiedział:- Na miłość najlepsza czysta. Żadne dragi tak nie pomogą..
- Co ze zleceniami? Jak sytuacja? - Marcin próbował zmienić tamat tak, aby nie pokazać się całkiem jako upadły boss.
- Narazie stoimy. Nie nagrałeś namiarów, ale spoko. Chłopakom przyda się przerwa - odparł Wito. Po czym powrócił do wcześniejszego tematu - chyba trzeba będzie coś zrobić w twojej sprawie szefie..
- O czym ty mówisz?
- Dotąd zdobywałeś wszystko to, co chciałeś. Teraz zdobądź te dziewczynę. Rozkochaj ją w sobie. Tak żeby świata poza tobą nie widziała..
***
Stała przed domem z czerwonej cegły i zmarznięta przebierała nogami. Była siedemnasta trzydzieści. Conajmniej od pół godziny powinna być już w drodze powrotnej do domu. Tymczasem wypatrywała Janka, który obiecał przyjechać po nią o stałej porze. W głowie krążyły jej myśli, że stało się coś złego. Być może złe warunki pogodowe i mała widoczność na drodze utrudniły mu jazdę. A jeśli miał wypadek? Może coś mu się stało?
- Hej ślicznotko! Przepraszam, że tak długo! - odwróciła się i zobaczyła spóźnionego. Truchcikiem przebiegł dzielącą ich odległość. Jasne loki podskakiwały mu na głowie.
- Cześć, jesteś pieszo? - zapytała.
- No właśnie miałem powiedzieć.. Moje auto trafiło do warsztatu. Nie martw się, zaraz pożyczę od szefa. Molski jest w domu?
- Tak, jest - przytaknęła.
- To dobrze, poczekaj chwilkę ok?
Nie czekając na odpowiedź pobiegł do domu pracodawcy. Po około pięciu minutach wrócił prezentując triumfalnym gestem kluczyki. Poszli oboje w kierunku zaparkowanego auta.- Mam do ciebie sprawę Lilka.. - powiedział kiedy już ruszyli.
- Tak? - uśmiechnęła się zaciekawiona. Lubiła jego towarzystwo. Czuła się tak, jakby znalazła prawdziwego przyjaciela. Rozmawiała z nim swobodnie, snując plany i marzenia. A on po prostu słuchał. Dlatego zaskoczył ją fakt, że być może chce coś od niej.
- Ano tak. Potrzebuje osoby towarzyszącej. W przyszłą sobotę jest aukcja charytatywna, a tuż po niej bankiet. Dostałem polecenie żeby się tam pojawić i wylicytować dla szefa kilka drobiazgów.
- A nie możesz iść sam? - zapytała Liliana.
- Teoretycznie mogę. Tylko z doświadczenia wiem, że każdy będzie z osobą towarzyszącą.. Więc będzie mi niezręcznie rozmawiać z kieliszkiem od szampana..
- Rozumiem - kiwnęła głową - Nie gniewaj się, ale ja się nie nadaję na tego typu imprezy. Czułabym się nie na miejscu.. Sam powiedziałeś kiedyś, że jestem jak kopciuszek. Więc wyobraź sobie jakby to wszystko wyglądało..
- Ale pleciesz głuptasie. Nie daj się prosić.. - nalegał.
- No dobrze. Jeden raz pójdę na taką imprezę - westchnęła. Szczerze jednak nie miała najmniejszej na to ochoty.
Od kilku dni myślami była zupełnie gdzie indziej. Zdawała sobie sprawę, że najwyższa pora podjąć pewne decyzje..
CZYTASZ
Odcienie Szmaragdu
RomanceAutorstwa Magdaleny K.Kozłowskiej zakaz kopiowania i rozpowszechniania bez zgody autora. Wspaniała okładka autorstwa 'Pannaes' Korekta @czytelniczkataka *nominacja czytelników w konkursie Perły i Premiery ' #5 w romans 12.05.18 Książka bierze udz...