19

2.2K 183 11
                                    


- Co ci się stało? Ktoś napadł na ciebie?

- Można tak powiedzieć - odparł i podał rękę szefowi.
Usiedli po przeciwnych stronach biurka. Starszy z mężczyzn przyglądał się zaskoczony opuchniętym, granatowym nosem swojego aplikanta. Do tego równie barwnym limem pod jego okiem. Kręcił głową z dezaprobatą dla takiego rozwiązywania spraw.

- W takim razie opowiadaj.

- Szefie przepraszam, ale ja w sumie chciałem zapytać tylko o Lilianę. Skończyła już pracę? - pytał w nadziei na rozmowę z nią.

- Tak. Widziałem, że już nawet ktoś po nią przyjechał - odparł pan Molski nadal bacznie się przyglądając chłopakowi.

- Aha - bąknął blondyn. Siedział ze spuszczoną głową. Chciał ostrzec Lilianę przed bandytą, który go zaatakował. Teraz jednak pomyślał, że to zwyczajny konkurent o względy dziewczyny. Tyle, że posuwał się do przemocy. Brutalnej zresztą.

- To jak, powiesz mi kto cie tak urządził? Jako palestra powinniśmy trzymać się razem - zachęcał mecenas.

- W porządku. To ten znajomy Liliany. Zażądał żebym dał jej spokój, a dla przekonania zrobił co zrobił - powiedział palcem wskazując swoją obolałą twarz.
Feliks Molski słuchał w skupieniu. Na jego twarzy malowało się współczucie.

- No to młody kolego - poważnym głosem rzekł - chyba mamy sprawę do załatwienia. Pokażemy temu karatece gdzie jego miejsce!

- Szefie.. Nie jestem pewien czy chcę z nim zadzierać.. - Janek był wystraszony. Mimo dobrej znajomości prawa wolał jednak pomagać niż szkodzić.

- On już zadarł. I to nie tylko z tobą. Kto znieważa moich podwładnych i narusza ich cielesność, zadziera także ze mną. Teraz niech się ma na baczności - skwitował mecenas i wstał podając Jankowi rękę na pożegnanie..

***

- Otwórz oczy! Słyszysz? - w panice potrząsał ramionami dziewczyny. Odpiął jej pasy i nie miał zielonego pojęcia co powinien zrobić dalej.
Sam był w o tyle lepszej sytuacji, że poza drobnymi obiciami nie odniósł poważniejszych obrażeń. Poduszka powietrzna zamortyzowała uderzenie. Liliana nie miała tyle szczęścia. Na wskutek nagłego manewru uderzyła głową w boczną szybę. Leżała teraz całkowicie bezwładna z rozbitym czołem.
Drżącymi rękoma wyciągnął z kieszeni komórkę i wystukał numer:

- Potrzebuje twojej pomocy - rzucił gdy tylko odebrano.

- Co się stało? - damski głos był zaniepokojony.

- Mieliśmy wypadek, ona się nie rusza.. Ja nie wiem co robić, pomóż mi.. Kurwa.. - łamał mu się głos.

- Marcin, spokojnie! Powiedz dokładnie gdzie jesteś?

- Na wyjazdówce w kierunku Dorajewa - odpowiedział patrząc na nieprzytomną.

- Dobra, wiem gdzie to jest. Jechałeś z tą laską?

- taa.. Zrób coś, przyjedź! - zimny pot oblewał go całego. Przeżył już w swoim życiu dwa wypadki samochodowe, lecz tym razem mógł stracić kobietę.
Kobietę, która coś dla niego znaczyła. Nie ważne co mogło być między nimi. Ważne, żeby przeżyła.

- Zaraz będę, a ty w między czasie dzwoń na pogotowie! - rzuciła i chciała się rozłączyć, lecz mężczyzna szybko odparł:

- Nie mogę.

Po drugiej stronie na chwilę zapanowała cisza. Zdawała się trwać w nieskończoność. W końcu odezwała się :

- No nie wierzę.. Ćpałeś! Znowu nas wychujałeś! Odbiło ci?

- Tylko jedną krechę. Zresztą nie o mnie tu teraz chodzi! - bronił się chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z winy jaką ponosił.

- Nie? Ale jednak boisz się o swoją dupę i nie chcesz jej ratować! - Tamara traciła panowanie nad słowami - Jestem już w drodze. Wiesz co Marcin? Nie myślałam, że kiedyś to powiem, ale ty serio jesteś hipokrytą!

Rozłączyła się. Marcin rzucił telefon na tylne siedzenie i ponownie począł cucić Lilianę. Niestety nie przynosiło to żadnego efektu. Był tak zdenerwowany, iż nawet nie potrafił przypomnieć sobie co należy robić w takich sytuacjach. Jedyne o czym pamiętał, to sprawdzenie funkcji życiowych. Oddychała. Nieco mu ulżyło. W głowie huczały słowa Tamary. 'Jesteś hipokrytą', 'Dbasz o swój tyłek, nie chcesz jej ratować'
Zastanawiał się czy to prawda. Przecież teraz na przemian tulił ją, całował jej włosy i twarz. Żarliwie modląc się, aby przeżyła. Zły na siebie odszukał komórkę i wykręcił numer alarmowy. Niech się dzieje co chce. Byle tylko żyła!

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz