5

2.5K 196 9
                                        

Siedział przy stole i rozglądał się dookoła oceniając wnętrze.
Przyszło mu do głowy, że jedynie okazując sympatię domownikom zyska to, na czym mu zależy.
Widząc fatalny stan domu oraz brak podstawowych w tych czasach urządzeń zrozumiał, iż w najgorszym wypadku przekupi dziewczynę bez oporu.
Tymczasem popijał mocną herbatę i gawędził ze starszym, siwym człowiekiem.
Drzwi w korytarzu skrzypnęły i otworzyły się. Po chwili w progu kuchni ukazała się wysoka, szczupła szatynka. Przystanęła na widok gościa z dziwną, zaskoczoną miną. Przez głowę przeleciała mu nawet myśl, że to nie jego miała nadzieję ujrzeć. Czyżby była zawiedziona?
...

Młoda kobieta podeszła bliżej i nie spuszczając z niego oczu, przywitała się ze starszym panem:

- Cześć dziadziu..- oparła rękę na ramieniu staruszka. Ten z uśmiechem na ustach poklepał ją po dłoni i odpowiedział:

- Zobacz dziecko jakiego masz gościa! Pan Witold mówił, że jest twoim znajomym i ma do ciebie jakąś sprawę.

- Tak? - uniosła brwi. Doskonale poznawała tego mężczyznę. Co prawda widziała go raz w życiu, lecz był to dzień który nie sposób było zapomnieć. Zastanawiała się czego od niej chce. Czyżby był tak samo nienormalny jak jego znajomy? A może teraz on szuka schronienia? -Mowy nie ma! Już ja nagadam temu kryminaliście!- całą opanował ją gniew. Przez głowę przelatywały kolejno fragmenty czerwcowych wydarzeń. Będzie musiała porozmawiać z dziadkiem na temat wpuszczania obcych do domu. Był wyjątkowo nieostrożny.

- Tak, czy moglibyśmy porozmawiać na osobności? - zapytał siląc się na uprzejmy ton.
Łysy, barczysty mężczyzna wstał z za stołu i podszedł do dziewczyny.

- Dziesięć minut i masz mnie z głowy - nalegał.

- To wy sobie pogadajcie, a ja się położę - staruszek wstając zdjął dłoń dziewczyny ze swojego ramienia.
Po chwili zostali sami.
Kompletnie nie miała pojęcia o co może chodzić temu człowiekowi. Przeczucie jednak mówiło, że na pewno nie będzie to nic dobrego..

- Słuchaj, nie wiem czy mnie kojarzysz..

- Znam pana - ucieła w nadziei, iż szybko przejdzie do rzeczy.

- Doskonale. Więc jestem tutaj, bo tylko ty możesz pomóc mojemu szefowi - skrócił przyglądając się jej reakcji.

Liliana niewiele rozumiejąc splotła dłonie na piersi i zapytała:

- Ja? Ale jak ja mogę pomóc?

- Wszystko ci opowiem, tylko obiecaj, że pojedziesz ze mną.

- Co takiego? Nigdzie z panem nie pojadę. Zresztą, nawet gdybym w jakiś sposób mogła pomóc pana szefowi, nie miałabym na to ochoty - odparła oburzona.

- Ty nic nie kumasz dziewczyno! - denerwował się Wito - jesteś mu potrzebna!

- Oboje jesteście nienormalni! Poznałam tego człowieka i wiem, że najlepiej trzymać się od takich z daleka.
Żegnam pana! - podeszła do drzwi i otworzyła je.
Była bardzo wytrącona z równowagi. Jakim prawem ktoś chce traktować ją jak narzędzie? Dlaczego ten Marcin zwyczajnie nie da jej spokoju. Myśli, że znalazł zabawkę do używania wedle jego 'widzi mi się'?
Żywiła nadzieję, iż ten człowiek nie wtargnie nigdy więcej w jej życie.
Myliła się jednak.
Postanowił ją dręczyć i wysłał kolege.
Och, jak przeklinała teraz los, który postawił go na jek drodze..

***

Leżał w pół przytomny. Nie miał pojęcia, ani jak długo tak trwał, ani jaki dzień tygodnia nastał.
W gardle paliło niemiłosiernie, jednak nie miał siły podnieść się nawet do pozycji siedzącej.
Jego myśli błądziły wokół wydarzeń ostatniego roku.
Widział dziewczynę, która leżała z zabandażowaną nogą.
Potem Siwego, który przymierzał broń do jego skroni.
Fragmenty zdjęć z zamordowaną Roksaną przelatywały wymazane krwią w jego wyobraźni.
Wito rozmawiający z wrogiem.
Na koniec ona. Siedziała tyłem do niego w ciemnym pomieszczeniu.

- Stary żyjesz w końcu? - usłyszał. Odwrócił głowę i chwilę wpatrywał się w rozmazaną postać.
Nagle świadomość wróciła. Zobaczył stojącą przy jego łóżku brunetkę, w mocnym wyzywającym makijażu. Podała mu szklankę mówiąc:

- Ale odpłynęłeś.. Wito martwił się już nawet, że nam zejdziesz! - szczebiotała

- Co ty tutaj robisz? - zapytał biorąc szklankę z płynem.
Wypił duszkiem.

- Wito mnie ściągnął. W willi niewiele mam do roboty. Tobie przydam się bardziej - mrugnęła odbierając pustą szklankę - swoją drogą dużo tego wciągłeś?

- Nie pamiętam. Mam gorszy okres - oparł głowę z powrotem na poduszce.

- Taaa słyszałam. Co to za laska? Znam ją? - brunetka przysiadła na skraju łóżka i zaczęła wodzić palcem po torsie mężczyzny.

- Tamara ciebie też pojebało?! - oburzył się.
Kobieta dalej palcem drażniła jego skórę. Uśmiechała się przy tym znacząco.
- Misiu, kto jak kto, ale ja cie znam. Nigdy nie byłeś w takim dołku. Nigdy też tyle nie ćpałeś - wyliczała.

- Miłość jest dla idiotów - odpowiedział nadal zły - zresztą nie ma takiej, dla której straciłbym głowe. Skończ pierdolić.

- Dobra już kociaku. Ja wiem swoje, ty swoje - powiedziała i zaczęła zmysłowo pieścić jego ciało całymi już rękoma. Natomiast ustami przywarła do jego ust..

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz