2

2.4K 209 7
                                    

Po zdawkowej wymianie uprzejmości w samochodzie zapanowała krępująca cisza. Liliana przyglądała się kierowcy z zaciekawieniem. Nie często widywała swojego pracodawcę.
Zazwyczaj pan Molski do późna siedział w swojej kancelarii. Z wykształcenia, wspólnie z żoną byli prawnikami.
Mecenas był mężczyzną o miłej aparycji. Niski szatyn z lekką nadwagą. Mówił zazwyczaj tyle, ile wymagała dana konwersacja.
Jednakże niezwykle dbał o nienaganne maniery.
Gdy dojechali na miejsce dziewczyna pożegnała się i pospiesznie skręciła w dróżkę prowadzącą do domu.

***
- Jak dobrze cie widzieć! - Wito szczerzył zęby w uśmiechu. Poklepał szefa po ramieniu i wszedł do środka rozglądając się.

- Nieźle tutaj! Pełny luksus - chwalił wnętrze z podziwem.

- Siadaj, czego się napijesz? - zapytał Marcin sięgając do przeszklonego barka pełnego różnorodnych trunków. Dzisiejszej nocy znów miał ten sen. Drażniło go, że nie potrafił zapanować nad tym co dzieje się w jego podświadomości. Był zdekoncentrowany, co nie uszło uwadze Wita.
- nic, będę jeszcze prowadził, więc nie chcę dać satysfakcji psiarni - odpowiedział - jestem na lepszym wspomaganiu - mrugnął porozumiewawczo. Marcin nalał sobie do szklaneczki johnego walkera i uzupełnił dolewając pepsi. Upił łyk i usiadł naprzeciw.

- Jak sytaucja? - zapytał.

- Tak jak mówiłem, idzie jak po maśle. Część kasy masz już na koncie. Pozostało rozliczyć chłopaków i resztę w środę wpłacam.

- A jak psy?

- Widziałem w tv, że pokazywali materiał o naszej jatce z Siwym i jego ludźmi. Sugerują porachunki gangów, ale nie wskazują nikogo dokładnie - relacjonował.

- To dobrze. Trochę im zajmie zanim wpadną na jakiś ślad. Dobrze, że podpaliliście miejsce.

-Widzisz szefie czas leci, a psy w ciemnej dupie.. - cieszył się ukazujac rząd nierównych białych zębów.

Marcin z aprobatą pokiwał głową. Siedział przez moment kalkulując w głowie dalsze posunięcia. Przypomniał sobie jednak, że od rana nurtowało go jedno pytanie:

- Sprawdziłeś to, o co prosiłem?

Starał się nie okazywać emocji związanych z pytaniem o nią. Wystarczyło, że dręczyła go co noc twarz tej dziewczyny. Nie rozumiał siebie, ani też swoich myśli krązących wokół niej każdego poranka. Powinien mieć ją w nosie. Zapomnieć, że istniała. Przecież jest jedną z wielu kobiet jakie miał.

- tak, byłem tam. Żyje i chyba ma się dobrze - odparł Wito beznamiętnym, znudzonym głosem.

- Aha, coś więcej? - szef delikatnie naciskał na szczegóły.

- Gdy obserwowałem dom, podjechała z jakimś fagasem. Całkiem fajny sportowy wóz - zaczął zachwycać się pojazdem - myślę, że kupca mielibyśmy w mgnieniu oka..

- Pojebało cie! W dupie mam ten samochód. Jesteś pewien, że to była ona? - zirytował się.

- No tak, ta wieśniarka. Przywiózł ją do domu.

A więc to tak - pomyślał Marcin - znalazła kogoś. Spodobały jej się luksusowe samochody. Pewnie bierze na litość jakiegoś naiwniaka przy kasie. Wcale nie jest taka niewinna jak się wydaje - w myślach zagotował się. Nie panował nad rozsądkiem, ani nad tym co wmawiał sobie przez cały czas - ona nic dla niego nie znaczy..

Kochani moi, postanowiłam nadrobić zaległości u Lili i Marcina, chociaż uwierzcie robię to ponad normę. Od rana do wieczora jestem zawalona robotą :/ Jednak wasze wiadomości z pytaniami o kolejny rozdział tak mnie uskrzydlają, że będę pisać choćby nocami. Jesteście cudowni!!

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz