10

2.4K 199 9
                                    

Julia kręciła się po kuchni nucąc piosenkę, którą grało radio. Nastawiła ekspres i zerkała na siedzącą przy barku dziewczynę.
Ta w zamyśleniu podziwiała ładny wystrój wnętrza. Bardzo podobały jej się jasne kolory mebli oraz popielate dodatki. Nie mówiąc już o zapewne drogim sprzęcie kuchennym.

- Lilcia, o czym tak dumasz? - postawiła przed dziewczyną ślicznie zdobioną filiżankę.

- Zmęczona jestem. Zaniedbuję ostatnio chłopców, ale gdy wracam do domu marzę tylko o tym, żeby położyć ich do łóżek - upiła łyk kawy.

- Nie dziwię ci się kochana. Moje córy też dawały mi w kość..

- Nie o to chodzi Julciu. Ja po prostu nie spędzam z nimi czasu. Ograniczam się do szykowania posiłków i odrabiania lekcji z Pawełkiem. Poza tym są zdani całkowicie na dziadka. A on nie ma sił.. - tłumaczyła.

Kucharka patrzyła chwilę w milczeniu. W końcu przysiadła na krześle i zapytała:

- A co dalej z opieką? Była u was ponownie ta kobieta?

- Nie. I oby nie przyszła zbyt szybko. Muszę zrobić remont, a nie mam ani pieniędzy, ani kiedy się za niego zabrać - odparła zrezygnowanym głosem. Przypomniała sobie jeszcze o innej sprawie - W dodatku obiecałam Jankowi, że pojdę z nim w sobotę na bankiet. Nie patrz na mnie, wiem, że nie powinnam...

- Hm, może to i dobrze. Powinnaś się rozerwać. Musisz mieć trochę czasu dla siebie - zachęcała kucharka. Dla lepszego efektu przyklasnęła w dłonie. Liliana sprawiała wrażenie osoby zbyt poważnej jak na swój młody wiek.

- Nie - przecząco pokiwała głową- Muszę go przeprosić. Nie mam się w co ubrać, żeby nie przynieść nam obojgu wstydu. Nie mam też siły na takie imprezy. A najważniejsze jest to, że nie chcę tak obarczać dziadka. Całymi dniami siedzi z chorą babcią i chłopcami. Nie mogę być, aż tak bez serca. On sam pomimo tego, jaki jest cudowny, potrzebuje opieki..

- To patos - mruknęła Julia opierajać pulchne łokcie na blacie. Jednak szybko usiadła wyprostowana i rzuciła :

- Wiem. W sobote możecie zabrać dzieciaki ze sobą i po drodze podrzucić do mnie. Dziewczyny się ucieszą z towarzystwa! Tylko idź na ten bankiet, bo taki chłopak nie będzie czekał na ciebie całą wieczność. A kto wie co się wydarzy? - świergotała wypowiadajac słowa z szybkością karabinu maszynowego.

- Spokojnie Jula, daj mi pomyśleć..

- Nad czym chcesz myśleć?! Przecież ten chłopak poświęca swój wolny czas każdego dnia zabawiając się w twojego szofera. Okaż mu trochę wdzięczności! - nakłaniała dalej.

- Nie chcę być niewdzięczna.. Jula jak możesz? Naprawdę? ... Dobrze, pójdę - łamała się Liliana. Ręką pocierała czoło. Tylko ona sama wiedziała jak bardzo nie miała ochoty bywać na przyjęciach.

***

- Znajdź mi na jutro ekipę od remontów. Tylko solidną! - rzucił wchodząc do apartamentu. Zdjął płaszcz i szalik.

- O szefie... Od kiedy to w budowlance działamy? - Wito szczerzył zęby zdumiony.

- Nie pierdol, tylko dzwoń gdzie trzeba.
I zamów coś do jedzenia. Głodny jestem!

- I to mi się podoba. Wrócił dawny szef, brawo! - mężczyzna wziął do ręki komórkę i otworzył laptopa. Zapewne zajął się wyszukiwaniem kontaktów do firm.
Tymczasem Marcin usiadł za biurkiem i rozłożył przed sobą papiery. Chciał sprawiać pozory zajętego. Najlepszy sposób, żeby móc w spokoju porozmyślać.
Podróż z Dorajewa do Wrocławia zajęła mu trzy godziny podczas, których miał wystarczająco dużo czasu na uspokojenie się po rozmowie z Lilianą.
Postanowił, że nie podda się. Nie da jej spokoju. Żadna kobieta nie będzie decydować o tym, co będzie robił.
Podjął decyzję, że sfinansuje remont to to zrobi. Choćby tylko dlatego, żeby pokazać kto rządzi.
I nie ze względu na nią.
Wcale nie.
Pogardziła jego pomocą, więc zrobi to wbrew jej woli.

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz