Część druga rozdział 1

2.6K 207 3
                                    

Jesień nadeszła wcześnie. Różnobarwne liście leciały z drzew wyścielając alejki niczym puchaty dywan. Dziewczyna kroczyła po nim zatopiona w myślach. W ciągu trzech ostatnich miesięcy pracowała na dwóch etatach skupiajac się na materialnych potrzebach rodziny. Do południa układając towar i nosząc skrzynki w wiejskim sklepie, popołudniami sprzątajac dom państwa Molskich.
Zaprzyjaźniła się z Julią. Kucharką w domu państwa.
Potrzebowała bratniej duszy, a dotąd z obcych ludzi jedynie owa kobieta okazywała jej szczerą sympatię.
Mając wsparcie ze strony przyjaciółki dziewczyna czuła się lepiej. O wydarzeniach z gorących czerwcowych dni nie chciała już nawet myśleć. Nauczyła się żyć każdym kolejnym dniem nie zwracając uwagi na to co było. Szła teraz zmęczona po ciężkim dniu pracy. Wiatr rozwiewał włosy i próbowała ujarzmić kosmyki rękoma. Tuż za sobą usłyszała klakson. Obróciła się.
Spostrzegła, że samochód należy do jej pracodawców. Kierowca uchylił okno i krzyknął:

- Podwieźć cię? Jadę w stronę Dorajewa!

- Nie, dziękuję! - odkrzyknęła i chciała odejść, lecz szef nie dawał się zbyć.

- To nie problem, wsiadaj - poczym zasunął okno i dał znać niecierpliwym trąbnięciem klaksonu.

Nie miała ochoty na towarzystwo. Zwłaszcza drogę powrotną z własnym pracodawcą. Wiedziała jednak, że pan Molski nie należy do osób ustępliwych. Wzięła głęboki oddech i zawróciła w kierunku samochodu. Otworzyła drzwi i wsiadła.

***

Stała tuż nad nim.
Miała smutną twarz, duże zapłakane oczy i fioletowe since pod nimi. Ręce splecione za plecami. Była naga.
Wpatrywała się w niego z nieopisanym żalem w oczach.
Jej długie, brązowe loki opadały luźno na ramiona. Piersi sterczały cudnie jak u idealnie wyrzeźbionej posągowej postaci.
Poczuł, że robi mu się gorąco.
Coraz goręcej.
Im bardziej wzbierało w nim ciepło, tym więcej łez leciało ze szmaragdowych oczu.
Chciał coś powiedzieć, lecz nie potrafił. Nie mógł wydusić z siebie słowa.
Wyciągnęła do niego dłoń.
Chciał ją chwycić, lecz poczuł tylko tępy ból.
Otworzył oczy. Leżał na łóżku w swoim pokoju. Skopana kołdra leżała na podłodze koło nocnej szafki.
Odkąd przyjechał do Wrocławia, co noc miewał podobne sny. Przyzwyczajony był do koszmarów od dzieciństwa. Miewał je odkąd został zabrany z sierocińca. Jednak sny, które miewał teraz ciężko bylo nazwać koszmarami. Były niepokojące, lecz nie straszne. Nie bał się w nich o siebie, a o postać stojącą za każdym razem w tej samej pozie.
Doskonale wiedział kim jest ta kobieta. Zastanawiał się co oznaczają te sny. Cieszył się jednak tym, że koszmary dzieciństwa już go nie nawiedzały.
Zadzwonił telefon:

- Szefie będę u Ciebie w poniedziałek - głos Wita przerwał rozmyślania.
Odsunął od ucha komórkę i spojrzał na wyświetlacz.

- Dlaczego dzwonisz tak wczesnie? Jest piąta! - upomniał pracownika.

- Znam cie szefie, wiem, że nie lubisz długo spać - mówił Wito w słuchawkę.

- Aha, a co ty taki zadowolony?

- Mamy sukces! Trzy audi prosto z pod igły. Kupców też już mamy. I tylko jeden trup na koncie. Rozwijamy się szefie! - szczerze radował się tamten. Marcin uniósł brwi z uznaniem. Po niedawnych porażkach każdy, nawet najmniejszy sukces upajał zarówno szefa jak i chłopaków.

-Brawo. Mam do ciebie jeszcze sprawę. Tym razem prywatną - Marcin starał się dobrać słowa tak, żeby nie zabrzmiały dwuznacznie - pojedź do tego zapiździowa Dorajewa czy jak tam, obadaj co z tą małą. Smsem podam Ci dokładny adres.

- Tę którą brałeś za wtykę?

- Tak, dziewczynę, którą postrzeliłem w nogę. Pamiętasz ją? - Marcin naprowadzał go dalej.

- Aha, pamiętam. Ukrywałeś się u niej.

- Skąd o tym wiesz? Nie mówiłem Ci! - Mężczyźnie w głowie zapaliła się tak zwana zielona lampka. Zagotował się.

- Szefie, może ty mi nie ufasz, ale ja takie rzeczy musiałem wiedzieć. Chyba nie myślisz, że poszedłbym do Siwego nie wiedząc czy jesteś bezpieczny?! - uspokajał go Wito.
Na te słowa Marcin poczuł się dziwnie.
To prawda, zwątpił w lojalność przyjaciela. Był czas, że nawet jego nie wtajemniczał w swoje plany. Tymczasem Wito po prostu chronił go. Czasem działając na dwa fronty, chronimy lepiej niż stojąc po jednej stronie barykady..

- Rozumiem. Minęły trzy miesiące, nie mamy czego wspominać - odpowiedział wymijająco Marcin i dodał - sprawdź tylko czy u tej dziewczyny wszystko w porządku.

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz