Minęło sporo czasu nim Tamara odnalazła właściwy adres.
Co prawda była już raz w domu Liliany, lecz wtedy naprowadzała ją nawigacja, na dobrodziejstwo której teraz nie mogła liczyć. Poza tym dom stał na końcu wsi, oddzielony od drogi dużym wąwozem. Klnąc pod nosem i zastanawiając się jakim cudem zgodziła się na udział w ponownym swataniu szefa, wjechała w ostatni zakręt. Zgasiła silnik i wysiadła z przesadną gracją. Dotarła do frontowych drzwi i zapukała.
Po chwili usłyszała zgrzyt przekręcanego w zamku klucza i w progu ukazała się Liliana.
Tamara uniosła głowę i uśmiechnęła się przybierając na twarz najbardziej przyjacielski wyraz na jaki było ją stać.
- Cześć! Pamiętasz mnie? Jestem Tamara - przywitała się cienkim głosem.- Cześć, pamiętam - Liliana wyglądała na zaskoczoną - Coś się stało? Jesteś znajomą Marcina, poznaje..
- Nic się nie stało, kochana - Tamara niecierpliwie przerwała chcąc jak najszybciej mieć z głowy powitalne ceregiele - Mogę wejść?
- Tak, proszę - szatynka odsunęła się lekko w bok umożliwiając gościowi wejście. Tamara pośpiesznie przekroczyła próg i nie czekając na dalsze instrukcje skręciła do pierwszego napotkanego pomieszczenia.
Tak trafiła do kuchni. Odsunęła sobie krzesło i usiadła czekając, aż Liliana zrobi to samo. Młoda kobieta zdziwiona tak swobodnym zachowaniem Tamary dłuższą chwilę obserwowała jej poczynania. Oprzytomniawszy z pierwszego wrażenia, posłusznie zajęła miejsce na przeciw tamtej.- Pamiętasz w szpitalu.. Powiedziałam ci, że możesz na mnie liczyć - zaczęła Tamara z udawaną sympatią i chęcią pomocy.
- Być może, ale do czego zmierzasz? - Liliana nie rozumiała skąd te słowa, ani w jakim celu przyjechała brunetka.
- Chodzi o to, że naprawdę możesz na mnie liczyć. Teraz jesteś w ciąży więc pewnie potrzebujesz wsparcia..
- Marcin cię przysłał?! - Liliana bardziej stwierdziła, niż zapytała.
Tamara zrozumiała, że jeśli chce coś wskurać powinna zmienić taktykę. Liliana ewidentnie nie potrzebowała zapewnień o przyjaźni. Szybko kalkulując w głowie, brunetka ustaliła sama ze sobą, iż zrobi z Marcina ofiarę. Tak żeby to dziewczyna czuła się tą krzywdzącą.
- Nie, nie! - zaprotestowała natychmiast - Marcin nie wie o mojej wizycie tutaj. Wiesz, miałam ci nie mówić, ale skoro sama o nim wspomniałaś.. - urwała czekając na reakcję, ale Liliana tylko patrzyła, zupełnie nie okazując emocji. Postanowiła wytoczyć cięższe działo - Z Marcinem jest źle. Bardzo źle.
- Jak to? Przecież mówiłaś, że nic się nie stało? - Szatynka uniosła ramiona w geście niezrozumienia.
- Fizycznie. Ale psychicznie jest fatalnie.. On poza tobą świata nie widzi, a jeszcze teraz to dziecko.. Zupełnie mu odbija na waszym punkcie..
- Słucham? Niemożliwe, to on nas porzucił - odparła Liliana zgodnie z prawdą.
- Wiesz jak jest, Marcin jest bardzo emocjonalny. Najpierw coś powie, a potem żałuje i przeżywa- kłamała na poczekaniu Tamara.
- To dlaczego nie wrócił?
- Duma mu nie pozwala - brunetka bez skrupułów brnęła dalej - A teraz ciągle powtarza, że bez ciebie i dziecka jego życie nie ma sensu. Boimy się nawet żeby sobie czegoś nie zrobił..
- Co ty mówisz? Nie wiem co myśleć - Liliana rękoma podpierała głowę i starała się zrozumieć sens usłyszanych słów.
Wykorzystując rozchwianie dziewczyny, brunetka dodała - Marcin ciągle powtarza jak bardzo chciałby cofnąć swoje słowa..- To niech sam mi to powie. Skrzywdził mnie trzykrotnie. Pewnie nawet nie wiesz jak to wyglądało. Przepraszam, ale jeśli to prawda, to powinien sam się tutaj pofatygować.
Tym razem Liliana stanowczo wyraziła swoje zdanie. Zdziwiło to Tamarę, lecz spróbowała jeszcze ostatniej szansy udobruchania dziewczyny.
- No właśnie.. Pomyślałam sobie, że wyświadczę wam przysługę.. I zabiorę cię do niego. Porozmawiacie sobie na spokojnie..
- Słucham? - Liliana uniosła zdziwione brwi. Z niedowierzaniem pokręciła głową - Ja mam jechać do niego? Ja mam pierwsza zrobić ten krok? Może i jestem naiwna, ale nie aż tak! - zdenerwowała się, po chwili jednak dodała bardziej pewna siebie - Przykro mi, ale musisz o czymś wiedzieć. Zaręczyłam się. Marcin już nie musi interesować się naszym losem. Teraz ma kto dbać o mnie i dziecko.
Tamara w zaskoczeniu, aż podskoczyła na krześle. Sztuczne, długie rzęsy trzepotały jak u aktorki grającej nagły atak histerii - Jak to zaręczona? Co ty mówisz?
- Tak, dobrze słyszałaś. Jestem zaręczona - potwierdziła Liliana.
Tego dla Tamary było już za wiele. Wystarczająco się upodliła i to wcale nie po to, żeby wieśniaczka oblała ją kubłem zimnej wody. W brunetce odezwała się jej prawdziwa natura, której nie potrafiła już opanować - Wiesz co? Ty głupia jesteś! Totalna kretynka!Wstała nerwowym ruchem z krzesła i zrobiła kilka szybkich kroków. Nagle przystanęła i dodała - I bardzo dobrze. Nie zasługujesz na Marcina. A on może mieć każdą! Słyszysz? Każdą! Ale tylko ty jesteś tak wyrafinowana, żeby łapać go na ciążę!
Odwróciła się i wyszła. Ale echo jej słów unosiło się jeszcze długo w głowie Liliany.***
- Co ci odpowiedziała Lilia? - zapytał starszy mecenas częstując swojego aplikanta papierosem.Blondyn odpalił papierosa szefowi, a następnie sobie i usiadł wygodnie się opierając.
- Nie wiem.. To znaczy nie odpowiedziała ani nie, ani też nie powiedziała tak.. Wygląda to na ślub bez miłości..
- To znaczy? Co powiedziała? - Pan Molski pocierał siwą brodę i wyczekiwał odpowiedzi.
- Powiedziała, że czuje do mnie sympatię i jest mi wdzięczna za wszystko. Ale nie kocha mnie i nie chce oszukiwać.
- Czyli dostałeś kosza - skwitował Feliks.
- No właśnie, chyba nie do końca.
- To mówże synu, bo już nic nie rozumiem - ponaglił mecenas, który pomimo doskonałego wykształcenia i zdobytej wiedzy, nigdy nie potrafił zrozumieć kobiecej logiki.
- Chodzi o to, że zgodziła się przyjąć pierścionek i zostać moją żoną.. Pod warunkiem tylko, że nie będziemy się spieszyć.
- Czyli nie kocha, ale ślubu chce?
Janek rozłożył bezradnie ręce i zaciągnął się papierosem. Zapanowała chwila ciszy. Pierwszy przerwał ją blondyn - Mam pewne przemyślenia... Myślę, iż Liliana chce dać nam szanse i pokochać mnie. Bardzo bym sobie tego życzył. Z drugiej strony może być tak, że przyjęła moje oświadczyny tylko po to, żeby zagrać na nosie temu gangsterowi.
Chociaż zakładam, że jest ze mną szczera..- Rozumiem - wspierał podwładnego pan Feliks - Masz prawo mieć wątpliwości, ale pamiętaj, że to ty wyszedłeś z propozycją małżeństwa. To był twój krok.
Janek zagasił niedopałek w dużej, zdobionej popielnicy. Spojrzał bezradnie na szefa i zapytał
- To co powinienem teraz zrobić?- Teraz? Janku, jeśli powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B - poradził mecenas Molski.
- Czyli iść za ciosem..
- Dokładnie. Zrób wszystko, żeby ta kobieta zrozumiała jakie spotkało ją szczęście. Rozkochaj ją w sobie. Postaraj się żeby zapomniała o tamtym mężczyźnie na dobre. Przecież chcesz tego.. Czy się mylę?
- Oczywiście, że chcę. Kocham ją - odparł nieco bardziej pewny siebie Janek.
Wychodząc z gabinetu szefa uśmiechał się sam do siebie. Mecenas utwierdził go tylko w słuszności swoich decyzji.
Tak jak obiecał Lilianie przy oświadczynach, zrobi dla niej wszystko. Przychyli jej nieba, a jeśli bedzie trzeba da dziecku swoje nazwisko.
I niech ten gangster mi nagwizda - pomyślał wsiadając do samochodu.
CZYTASZ
Odcienie Szmaragdu
RomanceAutorstwa Magdaleny K.Kozłowskiej zakaz kopiowania i rozpowszechniania bez zgody autora. Wspaniała okładka autorstwa 'Pannaes' Korekta @czytelniczkataka *nominacja czytelników w konkursie Perły i Premiery ' #5 w romans 12.05.18 Książka bierze udz...