Dwa dni później do sali, w której akurat młody policjant spisywał zeznania wszedł ordynator z gotowym wypisem. Liliana nie posiadała się z radości. Gdy tylko mężczyźni opuścili salę rozpoczęła przygotowywanie do wyjścia. Okazało się to łatwe, gdyż poza bielizną na zmianę i niezbędnymi przyborami toaletowymi nie miała nic więcej. Wzrokiem omiotła pomieszczenie i zdecydowała się nie zabierać kwiatów. Zresztą i tak nie miałaby jak zabrać ich ze sobą. Zaglądnęła jeszcze tylko do dyżurki pielęgniarek, by podziękować za opiekę i opuściła budynek.
Przystanęła na podjeździe dla inwalidów i głęboko wciągnęła powietrze. Tego właśnie było jej trzeba. Uśmiechnęła się do siebie. Trzy dni w szpitalu sprawiły, że przemyślała sobie spokojnie wszystkie sprawy. Cieszyła się, że remont domu dobiega końca.
Z relacji dziadka wynikało, iż właśnie kończono ostatnie poprawki i składano meble. Nowe meble!
Przestała przejmować się brakiem pieniędzy. Zrozumiała, że da radę powoli spłacić dług. Będzie pracować ciężko i odkładać na raty.- Dlaczego nie jesteś w sali? - odwróciła się. W jej stronę zmierzał Marcin. Nie spodziewała się spotkać go dzisiaj, ale mimo to poczuła coś na kształt zadowolenia. Uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała:
- Cześć, wypisali mnie. Co ty tutaj robisz?
- Zamierzałem cie odwiedzić - odparł jak zwykle bez oznak emocji. Zazwyczaj zachowywał się jakby wszystkie zdania były zbędne, a tylko on mógł zadawać pytania.
Patrzyła na niego z podziwem. Tak, podziw to dobre słowo. Po jego ostatniej wizycie czuła niedosyt. Zwłaszcza, że przerwano im rozmowę. Już nawet jego tajemniczość i szorstka natura nie drażniła jak wcześniej.
Chyba porządnie się uderzyłam w tę głowę.. myślała zaskoczona swoją reakcją na widok mężczyzny.- W takim razie zabieram cię do domu - dokończył przerywając niezręczną ciszę.
- Słucham? - podniosła głowę i skrzywiła się na wspomnienie ostatniej wspólnej podróży - Nie gniewaj się, ale pojadę autobusem...
Teraz to Marcin uważnie przyglądał się dziewczynie. Zastanawiała się jak odebrał jej odmowę. Czy uraziła go tym?- Nie bój się, pojedziemy taksówką - powiedział nieco uprzejmiej. Widziała, że chce odbudować złe wrażenie jakie wywarł wcześniej. Mimo, iż szło mu to z oporem. Postanowiła dać mu szansę. Tym bardziej, że zaczynała cieszyć się jego towarzystwem.
- Zgoda - odparła.
Marcin wyraźnie zadowolony z odpowiedzi wyciągnął komórkę i zadzwonił po transport. Dziesięć krępujących minut później podjechał samochód z napisem taksi.
Podał kierowcy adres i zwrócił się do Liliany:- Chyba musimy porozmawiać...
- Tak, też tak sądzę - spuściła głowę. Zastanawiała się co takiego usłyszy z jego ust. Czy wyjaśnią sobie wszystkie sprawy? Pewnie Marcin chce rozmawiać o kwestii finansowej. Jest mu winna dużo pieniędzy. A może chce wiedzieć czy wspomniała o nim policji? Być może poinformuje ją co dalej w tej sprawie..
Jak się jednak okazało Marcin chciał rozmawiać o czymś zupełnie innym.- Ja zacznę, tylko nie przerywaj mi. Wystarczająco trudno jest już próbować o tym mówić - zaznaczył nie patrząc na dziewczynę - Nigdy nie powiedziałem żadnej kobiecie, że ją kocham. Tobie wyznałem co czuję, chociaż nie wiem, czy to napewno miłość. Czuję, że cholernie potrzebuję mieć cie przy sobie. Nie potrafię zrozumieć, co zrobiłaś ze mną. Chcę patrzeć na ciebie, dotykać i czuć zapach twojej skóry. Chcę móc budzić się obok. Żałosne, wiem, ale powiedziałem to i ciesze się jak nie wiem..
Patrzyła jak wyrzuca z siebie słowa. Robił to z taką szybkością jakby parzyły go w język. Wiedziała, że było mu ciężko się wyzewnętrznić. A jednak zrobił to. Wyznał, chociaż sprawiało to tyle wysiłku. Powiedzial tyle słów naraz..
Była z niego dumna. Serce biło szybciej, ale i radośniej.- Zmieniłeś się... Zresztą ten wypadek chyba zmienił nas oboje -odpowiedziała cicho.
Nadal parzyła na jego twarz. Natomiast on, zwykle odważny i bezczelny teraz wyglądał na zawstydzonego lub conajmniej zagubionego.- Miałam dużo czasu w szpitalu - oparła głowę o zagłówek i kontynuowała - zrozumiałam, że nadal nie jesteś mi obojętny..
Marcin, ja się w tobie zakochałam już wtedy gdy zamieszkałeś u nas. Potem stopniowo zaczęłam nienawidzić cię i wpierać to sobie z całej siły, żeby nie cierpieć. Poza tym bałam się ciebie..- Nienawidzisz mnie? - podniósł głowę i spojrzał w jej oczy. Błyszczały niepokojąco.
- A dziwisz się? Wykorzystałeś mnie, a potem zostawiłeś - z oczu popłynęła jedna łza. Przetarła ją ręką.
- Nie wiedziałem, że tak to odbierzesz.. Głupio wyszło..
- Głupio. - odparła z ironią w głosie.
- I co teraz? - zapytał w nadzieją w głosie.
- Spróbujemy.. Spróbujemy być ze sobą - zdecydowała po zastanowieniu. Uśmiechnęła się dodając sobie i jemu otuchy.
Wiedziała, że bez względu na to co będzie i tak pewnie pęknie jej serce. Jeśli im się nie uda i jeśli nie spróbują. Dla nich nie było ratunku. Kiedy przebywali razem, rujnowali się wzajemnie. Kiedy byli osobno tęsknili.
Przysunął się bliżej i objął ją ramieniem. Z radością zauważyła, że pachnie dokładnie tak samo jak we śnie. Tylko tego potrzebowała. Modliła się, żeby świat się zatrzymał. Tylko na tyle, żeby mogła nakarmić swoją duszę tym cudownym uczuciem szczęścia.
Nim to wszystko znów się rozpłynie, tak jak w śnie...***
- Hej, wiesz gdzie jest szef?
- Nie mam pojęcia. Stało się coś? - Tamara odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Mam do niego sprawę. Nie mogę go zlokalizować od rana - wyjaśnił Wito.
- Na komórkę dzwoniłeś?
- Tak, ale nie odbiera. Oby znów coś nie narobił - martwił się.
- A wiesz co? Przyszło mi do głowy, że może jest z naszą królewną. Byłam w szpitalu. Rano ją wypisali - Tamara snuła swoje podejrzenia.
- Tyle godzin razem? Pewnie zdążyli się już pozabijać - chłodno odparł.
- Coś ty! Ona nie z takich - zachichotała w słuchawkę.
- Ale szef tak! Znasz go..
- Ja myślę, że nadrabiają zaległości Wituśku - powiedziała nadal chichotając.
- Obyś miała rację. Lepiej żeby skończyli w łóżku, niż sfrustrowany miałby znów odpierdalać durne akcje - rozłączył się i popatrzył na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Na dworze było już ciemno. Wito zastanawiał się czy na pewno szef mógł być z Lilianą. Czyżby w końcu się dogadali?
To byłaby dobra wiadomość.
Chociaż jedna.
CZYTASZ
Odcienie Szmaragdu
RomanceAutorstwa Magdaleny K.Kozłowskiej zakaz kopiowania i rozpowszechniania bez zgody autora. Wspaniała okładka autorstwa 'Pannaes' Korekta @czytelniczkataka *nominacja czytelników w konkursie Perły i Premiery ' #5 w romans 12.05.18 Książka bierze udz...